Look at all the choices, the choices in this world

Look at all the choices, the choices in this world
Look at all the choices, the choices in this world

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdzial 37

*POV Jessie*
Kiedy rano się obudziłam, zaczęłam myśleć o wczorajszym dniu. Nie mogłam być zła na Justina, choć z drugiej strony z mojego powodu chciał zabić Rossa. Wstałam z lóżka i poszłam wziąć prysznic. Po porannej toaletce zeszłam na dół i zrobiłam sobie na szybko kanapkę. Nalałam wody do szklanki i wyjęłam tabletki przeciwbólowe dla Justina, zaniosłam mu je na górę, stawiając na komodzie obok lóżka i zostawiłam mu wiadomość na kartce "Jadę do chłopaków, niedługo wrócę". Co prawda trochę bolała mnie ręka podczas prowadzenia samochodu, ale nie skupiałam się na tym za bardzo.
-Cześć wam. -powiedziałam wchodząc do magazynu
-Cześć Jessie. -odpowiedział Collyn uśmiechając się do mnie
-Jak tam Justin? -spytał Matt
-Zostawiłam mu tabletki przeciwbólowe, a gdzie Taylor?
-U siebie na górze, rozpacza. -poinformował mnie Collyn
-Pójdę do niego.
Ruszyłam schodami na górę i zapukałam do drzwi od pokoju Taya. Po chwili usłyszałam ciche "Proszę". Siedział na łóżku z twarzą w dłoniach.
-Taylor, wszystko dobrze? -spytałam podchodząc do niego i siadając obok
-Nie Jessie, nic nie jest dobrze. -odpowiedział smutno
-Co się stało?
-Alan mnie zostawił, dla Paula, chłopaka poznanego na imprezie.
-Taylor tak mi przykro. -powiedziałam po czym mocno go przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk
Nie odezwał się tylko mocno mnie tulił. Pewnie bardzo tego potrzebował.
-Na pewno znajdziesz sobie lepszego. -próbowałam dodać mu otuchy
Po przesiedzeniu u Taylora 30 minut zeszłam na dół. Matt był w kuchni, więc poszłam tam i usiadłam przy kuchennej wyspie. Zaczęłam z nim rozmawiać o wczorajszym dniu, kiedy niespodziewanie od tyłu przytulił się do mnie Collyn po czym, siadł obok Matta naprzeciwko mnie.
-Przyjedziesz dziś wieczorem na mój wyścig? -spytał
-Ty będziesz się ścigać? -spytałam z niedowierzaniem
-Tak. -odpowiedział obojętnie
-W takim razie musze to zobaczyć. -mówiąc to zachichotałam
Zaczęliśmy żartować i rozmawiać. Do domu wróciłam o 17:00. Wyścig Colla miał zacząć się o 19:00, a ja musiałam jeszcze sprawdzić jak Justin sobie poradził. Weszłam do sypialni i zobaczyłam, że jeszcze śpi.
-Kochanie wstawaj, musze ci zmienić opatrunek. -nie odpowiedział, tylko mruknął coś
Pochyliłam się i lekko go pocałowałam w usta, wtedy przekręcił się na ramie, w które został postrzelony, otworzył szybko oczy i przeklną pod nosem z bólu. Wstał z lóżka, a ja zaprowadziłam go do łazienki, żeby zmienić mu opatrunek. Oczywiście wcześniej wziął lekki przeciwbólowe, które mu zostawiłam. Zmieniając mu opatrunek mówiłam o dzisiejszym wyścigu Collyna, który ma odbyć
się o 19:00. Upierał się, że pojedzie ze mną ,chociaż proponowałam mu, aby został i odpoczywał.
Nastał czas wyścigu. Zaparkowałam samochód obok wozu Matta. Po wyjściu z auta zauważyłam czarnoskórego mężczyznę całującego się z jakąś brunetką na masce samochodu, wydawało mi się, że ją znam. Był bardzo przystojny miał wiele tatuaży na ciele i był blondynem z krótko ostrzyżonymi włosami. Wtedy zauważyłam jak zaczynają się coraz bardziej namiętnie całować, więc odwróciłam wzrok. Złapałam Justina za rękę i ruszyliśmy poszukać Collyna. W końcu go znaleźliśmy. Kiedy dawałam mu wskazówki dotyczące wyścigu, usłyszałam za sobą:
-No, no, kogo ja tu widzę. -odwróciłam się i stało się jasne, skąd znam tą brunetkę.
-Cześć Julie. -odpowiedziałam, usiłując przywołać na usta uśmiech, lecz wyszedł mi grymas
-Słyszałam, że przydarzył ci się wypadek. Biedactwo. Tak to jest jak dopuszcza się amatorkę do wyścigu.
-A ty co tu robisz? -spytałam ignorując jej docinek
-Biorę udział w wyścigu. -powiedziała dumnie
Wtedy podszedł do niej ciemnoskóry mężczyzna i objął ją jedną ręką w talii.
-Siema, jestem Chris Brown. -przedstawił się, po czym wyciągnął rękę do każdego po kolei, aż dostrzegł Justina, uśmiechnął się i uścisnął klepiąc go po plecach.
-Siemka Chris. -powiedział Justin widocznie zadowolony obecnością mężczyzny.
Zaczęli wywoływać, aby zająć swoje stanowiska na starcie. Przytuliłam szybko Collyna i powiedziałam:
-Powodzenia.
-Dzięki mała. -odpowiedział uśmiechając się, po czym wsiadł do samochodu i odjechał
Kątem oka dostrzegłam jak Chris całuje Julie na szczęście. Choć przez chwile miałam wrażenia, że zaraz się pożrą albo zaczną uprawiać seks na środku ulicy. Moje obawy się nie spełniły i dobrze. Wsiadła do samochodu i ruszyła na start. Nagle w tłumie dostrzegłam Alana.
-Hej, co tu robisz? -spytałam nie dostrzegając w pierwszej chwili chłopaka trzymającego go za rękę. Był przystojnym brunetem, o dobrze zbudowanej sylwetce. Więc to był ten Paul.
-Kibicuje mojej siostrze Julie. -odpowiedział Alan
-Że co?! Mój wróg to twoja siostra?! -nie mogłam uwierzyć
-Jak to twój wróg? -spytał zdziwiony
-Długa historia.
Podszedł do mnie Justin i pocałował w skroń. Przywitał się z chłopakami i pogłaskał psa. PSA?! Dlaczego do cholery nie zwróciłam uwagi, że Alan trzyma na smyczy psa?
-Czyj to pies?
-Julie.
-Jak się wabi?
-Alex. -pies był szpicem miniaturowym pomeranianem. Śliczny piesek. Miał słodką obróżkę z kolcami
Nagle usłyszałam:
-Do cholery, zabierzcie ode mnie tego psa!
Spojrzałam na Justina, który patrzył na swoje buty. Wybuchnełam śmiechem. Ten słodki mały piesek nasikał mu na but. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Widziałam jak Paul podaje mu chusteczkę. Pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy obejrzeć końcówkę wyścigu. Niestety wygrała Julie. Wiedziałam, że jest lepsza od Collyna, ale miałam cichą nadzieje, że to on wygra. Oczywiście po zwycięstwie przytuliła brata i zaczęła się obściskiwać z Chrisem. To było do przewidzenia. Nienawidzę jej już od studiów, kiedy to zawsze ona była tą twardą, nie do złamania dziewczyną i w dodatku trenowała boks. Później zaczęła brać udział w wyścigach i stała się moim wrogiem numer jeden. Poszłam pochwalić Collyna i dodać mu otuchy, kiedy się odwróciłam zauważyłam Justina obściskującego się z jakąś brunetką. Kim ona do cholery była?

Mam nadzieje, że ten rozdział wam się spodoba. Chciałabym podziękować moim przyjaciołom za pozwolenie umieszczenia ich w moim blogu, kocham was. Do następnego. :*☻♥

sobota, 28 marca 2015

Rozdzial 36

*POV Austin*
Wchodząc do sali wiedziałem, że nie ma już odwrotu musze jej to powiedzieć. Znienawidzi mnie ale ja już dłużej nie mogę. Siadając na stołku zaraz po tym jak pocałowałem w policzek Jessie na powitanie, wyczułem notoryczne spojrzenie Justin, chyba czul, że chce powiedzieć cos ważnego i niekoniecznie dobrego.
-Jessie... ja... chciałbym ci coś powiedzieć mimo iż wiem, że mnie po tym znienawidzisz. -zacząłem trochę niepewnie.
-Austin co się dzieje? -spojrzała na mnie a później na Justina, który wzruszył ramionami na znak że jemu nic na ten temat nie wiadomo.
-Wiem, że kilka lat temu zostałaś zgwałcona -spojrzała na mnie z przerażeniem, a później na Justina, pewnie myślała, że to on mi powiedział.
-Od kogo? -spytała
Nie zwróciłem uwagi na jej pytanie tylko kontynuowałem.
-Pewnego dnia zauważyłem na mieście Rossa jak kupował jakieś dragi, postanowiłem za nim pójść, nawet nie pytaj dlaczego coś mi się po prostu nie podobało. Usłyszałem jak kłóci się z kimś przez telefon, więc podszedłem bliżej "Stary ona nie może się dowiedzieć, że to ja zgwałciłem ją te kilka lat temu." Na początku nie wiedziałem, że chodziło o ciebie ale później powiedział "Byłem całkiem naćpany i wściekły, że ciągle mnie od siebie odpycha, myślałem, że Jessie ma kogoś na boku, wyszedłem za nią z tej imprezy i zgwałciłem ją w krzakach" nie wierzyłem własnym uszom, stałem w miejscu nie mogąc się poruszyć.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to był on?! -powiedziała przez łzy
-Próbowałem ci powiedzieć ale wiesz, że wszystko zaczęło się sypać i nie chciałem ci dodawać kolejnych zmartwień, jesteś na mnie zła? -oczywiście ze jest na ciebie zła debilu pomyślałem
-Nie jestem na ciebie zła, no może troszeczkę.
Byłem zaskoczony jej odpowiedzią, spojrzałem na Justina i wiedziałem ze robi dobra minę do zlej gry.

*Miesiąc później*
POV Jessie
-Oto pani wypis, proszę dbać o siebie.
-Dziękuje doktorze
Lekarz skinął głową i odszedł a ja cieszyłam się, że wreszcie mogę opuścić to miejsce. Złapałam Justina za rękę kierując się do wyjścia. Moja ręka była już dobrze zrośnięta, wczoraj zdejmowali mi gips i przepisali jakieś leki przeciwbólowe. Gdyby nie te różne powikłania po operacji już dwa tygodnie temu byłabym w domu, no ale cóż takie życie.

*POV Justin*
Nie zostawię tak tego szczególnie, że planuje to już od dnia kiedy się o tym dowiedziałem. Ten gnojek za to zapłaci bardzo wysoką cenę. Jessie nie może się o niczym dowiedzieć. Zadzwoniłem do Rayana sprawdzając czy wszystko jest gotowe.
-Siema stary -powiedział odbierając już po drugim sygnale
-Wszystko gotowe?
-Tak, ma być punkt 22:00 przy starym magazynie, tak jak mówiłeś.
-Podejrzewa cos?
-Raczej nie, wierzy ze jego zaprzyjaźniony diler ma się z nim spotkać aby sprzedać mu jakieś mocniejsze dragi.
-Dobrze, zaparkujesz swój samochód gdzieś w cieniu żeby cię nie zobaczył tak jak ustalaliśmy
-Tak, pamiętam, będę cię kryć.
-Do zobaczenia.
-Okej, na razie.
Miałem jeszcze godzinę do tego co planowałem, więc poszedłem wziąć prysznic i ostatni raz wszystko przemyśleć.

*35 minut później*
Schodząc po schodach zauważyłem, że Jessie krząta się w kuchni. Podszedłem do niej dając buziaka w policzek i przytulając się do niej od tyłu.
-Czesc kochanie -powiedziałem odkręcając ją twarzą do mnie
-Czesc Justin -dała mi buziaka w usta
-Wychodzę do Rayana oglądać mecz koszykarski
-Okej, baw się dobrze -powiedziała po czym namiętnie mnie pocałowała
-Dzięki, na pewno będę się dobrze bawić -powiedziałem uśmiechając się
Ten wieczór będzie niezapomniany. Poszedłem do garażu i wsiadłem do mojego czarnego Audi. Po 20 minutach byłem już na miejscu Rayan siedział w samochodzie który był ukryty w cieniu tak samo jak mój. Czekaliśmy aż pojawi się ten dupek.

*POV Jessie*
Kiedy posprzątałam kuchnie postanowiłam odpocząć, włączyłam telewizor i zaczęłam szukać czegoś ciekawego. Niestety w telewizji nic takiego nie było, pomyślałam więc, że włącze ten mecz koszykarski który Justin miał oglądać z Rayanem. Szukałam dobre 15 minut i go nie znalazłam, Justin mnie okłamał, a skoro nie oglądał meczu u Raya to co takiego robił, że nie powiedział mi prawdy? Wzięłam komórkę i zadzwoniłam.
-Hej Jessie -odezwała się Suz
-Hej Suzanne, jest może u was Justin? -spytałam lekko podenerwowana
-Nie ma go, ale Rayan powiedział, że wychodzi z nim na miasto, czy coś się stało?
-Później ci wyjaśnię, pa -powiedziałam po czym się rozłączyłam.
Nosz cholera jasna gdyby to było zwykłe wyjście na miasto to by mi o tym powiedział a nie kłamał, nie wróżyło to nic dobrego.
-Siema Matt, mógłbyś coś dla mnie zrobić?
-Hej Jessie, jasne -odpowiedział 
-Mógłbyś namierzyć telefon Justina?
-Czy coś się stało? 
-To pilne
-Okej, za chwile prześle ci SMS'em.
-Dzięki, a i nie mów nic Collynowi.
-Dlaczego ma mi tego nie mówić? -spytał Collyn po drugiej stronie słuchawki, cholera Matt ty idioto, przeklęty przycisk "głośno mówiący"
-Nie ważne, nie wtrącaj się.
-Jak mam się nie wtrącać kiedy słyszę, że jesteś zdenerwowana i coś się dzieje?
-Nie twój zasrany interes -odwarknęłam wkurzona i rozłączyłam się.
Po chwili przyszedł mi SMS z adresem starej fabryki. STAREJ FABRYKI?! Po cholerę Justin tam jest. Wzięłam kluczyki i postanowiłam tam pojechać.
-No złamana ręko musisz wytrzymać, musze sprawdzić co się dzieje -mam nadzieje, że mnie wysłucha.
Wychodząc wzięłam jeszcze broń. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie potrzebna.

*POV Justin
-Ten dupek się spóźnia- powiedziałem
-Spokojnie zaraz się pojawi -uspokajał mnie Ray
Rozejrzałem się dookoła i w końcu go dostrzegłem, wysiadłem z samochodu. Zacząłem się do niego zbliżać, ale nagle mnie dostrzegł.
-Co tu robisz Bieber? -spytał zaskoczony Ross
-Czekałem na ciebie -powiedziałem z lekkim uśmiechem 
-Jak to na mnie?! 
-Powiedzmy, że mamy pewne niedokończone sprawy.
-O czym ty mówisz? -spytał zdziwiony 
-Wiem, że to ty kilka lat temu zgwałciłeś Jessie i teraz przyszedł czas zapłaty gnojku. 
Wyciągnąłem broń i wycelowałem niego.
-Skąd o tym wiesz? -warknął
-Nie ważne skąd wiem, ważne, że teraz za to zapłacisz życiem.
Wtedy usłyszałem pisk opon.

*POV Jessie*
Lewa ręka bardzo mi doskwierała podczas prowadzenia ale starałam się ignorować ból, kiedy zbliżałam się do starej fabryki, zauważyłam z oddali dwie postacie celujące do siebie bronią. Cholera. Wcisnęłam mocniej pedał gazu i zrobiłam drift parkując bokiem. Szybko wyskoczyłam z auta, wtedy dostrzegłam Rossa i Justina patrzących się na mnie z niedowierzaniem.
-CO TU SIE DO CHOLERY DZIEJE? -krzyknęłam 
Nikt mi nie odpowiedział.
-Myślałeś, że się nie dowiem, że kłamałeś? -spojrzałam na Justina
Nic mi nie odpowiedział, spojrzałam na Rossa.
-A ty tez myślałeś, że się nie dowiem, że to ty mnie zgwałciłeś? 
Byłam wściekła. Nagle usłyszałam:
-Ty gnoju! Zabije cię! 
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Collyna celującego do Rossa. Matt stał tuż obok widziałam po jego minie, że był tak samo wkurzony jak ja.
-JESZCZE MI TU TYLKO WAS BRAKOWAŁO!- moja złość sięgała zenitu.
-Jessie ja nie chciałem... ja...-zaczął Ross
-Nie chce tego słuchać. 
Widziałam, że Justin lada moment naciśnie spust. Wtedy broń wystrzeliła, ale to nie Justin strzelił lecz Ross słychać było tylko krzyk Justina, dostał w ramię. Nie mogłam na to patrzeć. Strzeliłam Rossowi w nogę, a w tym samym czasie zrobił to również Collyn trafiając go w ramię, mój były przyjaciel runą na asfalt. Szybko podbiegłam do Justina który klęczał, Coll i Matt podeszli do Rossa i zaczęli go kopać, słyszałam jedynie dźwięk łamanych kości i przekleństwa.
-Justin!
Spojrzał na mnie po czym powiedział.
-Przepraszam Cię Jessie, ja nie mogłem tak po prostu tego zostawić.
Nagle pojawił się Rayan wiedziałam, że przyjechał z Justinem, pomagał mu wstać kiedy podszedł do nas Collyn i razem zaprowadzili go do mnie do auta.
-Matt weź wóz Justina i jedz za nami -powiedziałam po czym wyjęłam z kieszeni Jusa klucze i mu rzuciłam.
-Rayan jedz do domu, Suzanne pewnie się martwi -wiedziałam, że Suz tak tego nie zostawi szczególnie po moim wcześniejszym telefonie.
-Wiem, nie słyszałem strzałów, ponieważ się z nią kłóciłem, przepraszam -odpowiedział 
-A ty Collyn nie wierzę, że to mówię ale będę potrzebować twojej pomocy -spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam błysk radości ale go zignorowałam.
Wsiadłam szybko do auta i jechałam jak najszybciej mogłam. Justin uciskał ranę, żeby zatamować krwawienie. Kiedy po niecałych 10 minutach byliśmy na miejscu. Matt pojechał wstawić samochód do garażu. Collyn natomiast pomógł mi zaprowadzić Justina do łazienki, abym mogła wyjąć mu kule i zaopatrzyć ranę. Na szczęście nie utknęła głęboko. Jako znieczulenie Collyn podawał Justinowi wódkę, bez niego Justina za bardzo by bolało wyjmowanie tej pieprzonej kuli, którą posłał mu Ross.
Po opatrzeniu Coll razem z Mattem pomogli zaprowadzić Jusa do sypialni.
-Ktoś zajął się Rossem? -spytałam przypominając sobie, że przecież tak po prostu go tam zostawiliśmy
-Wysłałem Taylora żeby się tym zajął, nie musisz się nim już martwić -powiedział Collyn
-Dziękuje, za wszystko -podeszłam do Matta i go przytuliłam, a on pogłaskał mnie lekko po plecach na uspokojenie.
Stanęłam przed Collynem i zrobiło się trochę niezręcznie, popatrzył na mnie z bólem w oczach, więc podeszłam do niego i szybko go przytuliłam a on odwzajemnił uścisk.
-Cieszę się, że cię nie straciłem -wyszeptał mi do ucha
-Ja też -szepnęłam
To właśnie on uratował mnie wtedy po tym gwałcie, to on był przy mnie i za to zawsze będę mu wdzięczna. Po ich wyjściu poszłam wziąć prysznic. To był ciężki dzień, właśnie dochodziła 3:00 w nocy, rano będę musiała poważnie porozmawiać z Justinem. Kiedy kładłam się do łóżka obok Justina pocałowałam go w czoło i powiedziałam.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić po tym wszystkim?
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i usnęłam.

Mamy kolejny rozdział! Przepraszam was za tak długą przerwę. Mam nadzieje, że uda się nam dobić do 2.000 wyświetleń, jeśli tak to wstawie specjalny rozdział. Dziękuje za wyświetlenia są one dla mnie bardzo ważne dzięki nim wiem, że ktoś to czyta. Do następnego. ☺♥