Look at all the choices, the choices in this world

Look at all the choices, the choices in this world
Look at all the choices, the choices in this world

niedziela, 27 marca 2016

Rozdzial 40 ❤

*POV Jessie*
Odsunęłam się od Jusa i nie wierzyłam własnym oczom. Po tym wszystkim on śmiał jeszcze tu przychodzić?!  Co z nim ku*wa jest nie tak?
-Ross?! Co ty tu do cholery robisz? -warknęłam i spojrzałam kątem oka na Justina który zaciskał szczękę i pięści gotów uderzyć.
-Przyszedłem po to co moje -uśmiechnął się, a mi aż zrobiło się niedobrze
-Czyli po co? -spytałam
-Po ciebie kochanie -znów ten uśmiech
Spojrzałam mu w przekrwione oczy i spytałam.
-Znowu ćpałeś?
-Może tak, a może nie -kolejny uśmiech
Spojrzałam na Justina który patrzył wrogim wzrokiem na Rossa, wyczuł, że na niego patrzę i spojrzał na mnie, w duchu prosiłam go, żeby nie robił żadnych gwałtownych ruchów, z naćpanymi ludźmi jest tak, że nigdy nie wiesz kiedy im odwali.
-Ross, nigdzie z tobą nie idę, jestem teraz z Justinem, musisz się z tym pogodzić -mówiłam ostrożnie jak do zagubionego dziecka, którym po części był.
-Nie rób ze mnie idioty, ja wiem, że wciąż mnie kochasz -warknął
Zaczął się robić zły, niedobrze. Spojrzałam na Justina i niemo wyszeptałam "Collyn", zacisnął usta i pokiwał głową. Wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni spodni i już miałam wybrać numer Cola, kiedy Ross krzyknął.
-Odłóż ten pieprzony telefon.
Trzymał w ręce wyciągniętej w moja stronę pistolet. No ładnie, naćpaniec z bronią, po prostu zajebiście. Zanim schowałam telefon do kieszeni włączyłam połączenie z Collynem, modliłam się w duchu, aby odebrał i przyjechał jak najszybciej.
-Ross, proszę odłóż tą broń, nie chcesz do mnie celować, jesteś po prostu naćpany, powinieneś wrócić do domu.
-Nigdzie nie idę, jeżeli ja cię nie będę mógł mieć to oni też nie.
O czym on do cholery mówił? Jacy znowu oni?
-Oni?-spytałam zaskoczona
-Widzę jak ten dupek z gangu na ciebie patrzy-warknął 
Wiedziałam, że musi chodzić mu o Collyna.
-Ross, proszę uspokój się.
-TAK TRUDNO CI ZROZUMIEĆ, ŻE JA WCIAZ CIE KOCHAM?! -wywrzeszczał 
-A GDY MNIE GWALCIŁES TEZ MNIE KOCHAŁES?!
-DOBRZE WIESZ, ŻE NIE CHCIAŁEM! -krzyknął, a ręka w której miał pistolet nieznacznie drgnęła
-Chcesz mi wmówić, że przypadkiem mnie zgwałciłeś? Posłuchaj sam siebie!
Jedną ręką przeczesał włosy i pociągnął za ich końce, spojrzałam na Justina który bacznie mi się przyglądał i miałam nadzieje, że Collyn zaraz się pojawi.

*POV Collyn*
Siedziałem rozwalony na kanapie i oglądałem walkę bokserską w telewizji, kiedy podszedł do mnie Matt rzucając mi mój wibrujący telefon.
-Jessie -rzucił tylko i odszedł.
Odebrałem bez wahania i nie zdarzyłem nawet powiedzieć "Halo?" kiedy usłyszałem jak mówi.
-Ross, proszę odłóż tą broń, nie chcesz do mnie celować, jesteś po porostu naćpany, powinieneś wrócić do domu.
Co tam się do cholery dzieje? Jaka broń?
-Nigdzie nie idę, jeżeli ja cię nie będę mógł mieć to oni też nie.
Cholera ma ich na muszce. Wyszedłem szybko z domu i wsiadłem do auta rozmowę przełączając na głośno mówiący, a telefon wrzuciłem do trzymadła na kubki. Sięgnąłem do schowka po pistolet kiedy usłyszałem.
-Oni?
-Widzę jak ten dupek z gangu na ciebie patrzy.
-Ross, proszę uspokój się.
-TAK TRUDNO CI ZROZUMIEĆ, ŻE JA WCIAZ CIE KOCHAM?!
-A GDY MNIE GWALCIŁES TEZ MNIE KOCHAŁES?!
-DOBRZE WIESZ, ŻE NIE CHCIAŁEM!
Co za sku*wiel.
-Chcesz mi wmówić, że przypadkiem mnie zgwałciłeś? Posłuchaj sam siebie!
Zaparkowałem samochód i nie czekając chwili dłużej wszedłem po cichu do domu Jessie.

*POV Jessie*
Kiedy patrzyłam na Rossa kątem oka zauważyłam jak drzwi frontowe się otwierają i wchodzi przez nie Collyn. Dzięki Bogu przyjechał. Spojrzałam na Justina, który lekko się rozluźnił.
-Odłóż broń na podłogę inaczej strzelę ci w ten pusty łeb -powiedział Collyn trzymając pistolet przystawiona do potylicy Rossa.
Wykonał jego polecenie bez mrugnięcia okiem, wiedział, że Col nie żartuje, w końcu ostatnim razem jak się widzieli postrzelił go w nogę.
-To jeszcze nie koniec! -wykrzyknął blondyn
-A ja myślę, że tak, a teraz wynoś się stąd -warknął Collyn
Ross spojrzał na mnie po czym opuścił mój dom najszybciej jak się dało.
-Myślałem, że go rozszarpie, jak on śmiał w ogóle do ciebie celować?! -wykrzyknął wkurzony do granic możliwości Justin
W duchu dziękowałam, że aż do teraz milczał, gdyby wcześniej się odezwał nie wiem czy wyszlibyśmy z tego cało poza naćpanym Rossem.
-Mała wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? -wypytywał mnie Collyn bacznie przyglądając się mojej twarzy.
-Nie musisz się martwić wszystko w porządku i nic mi nie jest -odpowiedziałam.
Podeszłam do Collyna i mocno go przytuliłam.
-Dziękuje, że przyjechałeś.
Collyn mocniej mnie przytulił i powiedział.
-Bałem się o ciebie i to jak cholera, dobrze wiem, że z takim naćpańcem nigdy nic nie wiadomo -gdy to powiedział złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Ekhm, nie przeszkadzam wam w czymś? -warknął Justin
Podeszłam do niego mocno przytulając się do jego boku.

*godzinę później*
Leżałam w łóżku przyglądaj się śpiącemu Justinowi, jakie szczęście, że go mam. Zanim usnęłam myślałam nad sytuacja z Rossem, dlaczego tak trudno mu przyjąć do wiadomości, że miedzy nami od wielu lat wszystko skończone. Moja jedyna i prawdziwa miłość leżała właśnie obok mnie. Przytuliłam się do pleców Jusa i złożyłam delikatny pocałunek na jego odkrytym ramieniu.
-Kocham Cię mój książe z bajki w białym Lamborghini.
Uśmiechnęłam się i odpłynęłam w krainę snów.

Hej, wczoraj wstawiłam pierwszy rozdział po długiej przerwie, dziś jest drugi :) Mam nadzieje, ze wam się podoba. Dziękuje za wyświetlenia pod ostatnim postem, jesteście mega. Do następnego ♪ ♥




sobota, 26 marca 2016

Rozdzial 39 ♥

*POV Jessie*
Rano obudzily mnie krzyki z dołu. Wziełam telefon z szafki nocnej, żeby sprawdzić która jest godzina, była 10:30. Ciekawe o co im znowu poszło. Wyszłam z pokoju w piżamie, czyli bokserkach i podkoszulce, nawet nie miałam ochoty się przebierać, bo ich krzyki były nie do zniesienia. Stanełam u szczytu schodów i wrzasnęłam.
-Co to do cholery za krzyki?!
Rozejrzałam się i nagle zauważyłam Justina, Collyna i Matta. Spojrzeli nagle na mnie nic nie mówiąc. Zbiegłam po schodach i podeszłam do Jusa.
-Co ty tu robisz?
-Nie odbierałaś telefonu.
-Teraz zastanów się dlaczego -powiedziałam splatając ramiona na piersi.
-Jessie, z Selena nic mnie już nie łaczy, po prostu się dawno nie widzieliśmy, nic więcej.
-Jak to JUZ?!
-Ja i Selena... byliśmy kiedyś para -powiedział ciągnąc się za końcówki włosów
-CO?!
Nie mogłam uwierzyć, że wcześniej mi tego nie powiedział.
-Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś?!
-Uznałem, że to nie jest ważne, przepraszam. Wybaczysz mi?
-To, że obściskiwałeś się ze swoją byłą i trzymałeś ją za rękę? No nie wiem.
-Jessie to nic nie znaczyło, po prostu się długo nie widzieliśmy i tyle.
-Mhm i ja w to do cholery mam uwierzyć tak?
-Kochanie proszę, zaufaj mi.
Justin stał patrząc na mnie oczami bezbronnego szczeniaczka.
-Między wami na pewno wszystko skończone? -dopytałam
-Tak, przecież wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zdradził.
Nie wiem co o tym sądzić ale w jego głosie nie dało się wyczuć ani jednej fałszywej nuty, nie pozostawało mi nic innego jak mu zaufać.
-Okej, jedz do domu, ja za niedługo przyjadę, jasne?
-Jasne, kocham Cię -powiedział z ulgą
Wyszedł z magazynu, a ja poszłam na górę wziąć przysznic i jeszcze raz to przemyśleć, kiedy człowiek widzi swoją byłą lub byłego na pewno nie tulą się tak i nie trzymają za ręce jak para.
*pół godziny później*
-Dzięki, że pozwoliłeś mi tu przenocować -powiedziałam do Collyna
-Nie masz za co dziękować mała -odpowiedział po czym mnie mocno przytulił.
Odwzajemniłam jego uścisk, po czym siegnełam do kieszeni żeby sprawdzić czy mam kluczyki, były. Zmierzałam już do drzwi kiedy usłyszałam.
-Mam nadzieję, że ten dupek wie jak się dla niego poświęcasz i ile dla niego robisz -warknął Collyn
Odwrociłam się do Collyna i powiedziałam.
-Też mam taką nadzieję.
Po czym wyszłam i wsiadłam do auta. Byłam już zmęczona tym całym gównem emocjonalnym.

*20 minut później*
Kiedy weszłam do domu zauważyłam jak Justin kręci się po salonie i pociąga za końcówki włosów.
-Justin -powiedziałam próbując mu uświadomić moją obecność w pokoju.
Przystanął i spojrzał na mnie przez ramie, po czym usiadł na kanapie z rękoma zanurzonymi we włosach i zwieszoną głową. Nie miałam zamiaru obok niego siadać, jeden dotyk i wszystko byłoby jak kiedyś, nienawidzę że przy nim brakuje mi silnej woli. Oparłam się o futrynę drzwi prowadzących do kuchni. Podniósł głowę i przejechał po twarzy dłonią.
-Ja i Selena, to już dawno skończone -powiedział patrząc mi w oczy.
Odwróciłam wzrok, wspominałam, że jego wzrok działa tak samo jak dotyk?
-Wczoraj tak to nie wyglądało -warknęłam, przypomnienie tamtej chwili wzbudziło we mnie wściekłość która do tej chwili sobie drzemała gdzieś w środku.
-Jak możesz myśleć, że cię zdradzam? -spytał smutno
Popatrzyłam w jego stronę i... po cholerę ja to zrobiłam? Patrzył na mnie tak bardzo tęsknym i smutnym wzrokiem, że przez chwile oddech uwiązł mi w gardle.
-Jak zerwaliście? -spytałam próbując zmienić temat
Spojrzał na mnie pytająco, chyba nie spodziewał się, że go o to zapytam.
-Kilka lat temu uznała, że jestem dla niej zbyt dziecinny i się rozstaliśmy.
Zaśmiałam się cicho.
-I co, nagle teraz zauważyła, ze jesteś przystojny, seksowny i nie jesteś już "dzieckiem"? -powiedziałam z ironią
Nawet w kłótni nie mogę sobie oszczędzić prawienia mu komplementów prawda? Brawo Jessie.
-A więc uważasz, że jestem przystojny i seksowny? -uśmiechnął się zawadiacko
-Nie zmieniaj tematu okej? Nie wierze, że dajesz się tak wykorzystywać tej zdzirze, to po prostu śmieszne.
-Była moja pierwszą miłością -odpowiedział
-I to daje jej upoważnienie do trzymania cię za rękę i przytulania jakby między wami nic się nie zmieniło? Dzięki za poinformowanie, może zacznę tak robić z Rossem, bo przecież on był moją pierwszą miłością -odpowiedziałam ironicznie.
-Nawet nie próbuj zbliżać się do tego sku*wiela! -warknął
Zaczęłam się głośno śmiać, a on patrzył na mnie jak na chorą na umyśle.
-Powiedz mi jak się teraz czujesz, no dalej -odparłam ze sztucznym uśmiechem
-Jestem wku*wiony jak cholera, kiedy tylko wyobrażam sobie jak się do ciebie zbliża -odpowiedział wkurzony
-To teraz wiesz jak ja się poczułam, gdy zobaczyłam was razem.
Jego twarz nagle spoważniała, dopiero to do niego dotarło. Naprawdę nie miałam już sił się dłużej kłócić.
-Jessie, ja... przepraszam, nie myślałem w ten sposób, przepraszam -spuścił głowę jak skarcony pies
-Nie rób mi tego nigdy więcej i czasami spróbuj się postawić w mojej sytuacji.
Pokonałam dystans między nami i stanęłam przed nim przytulając jego głowę do swojego brzucha, a on chcąc się bardziej wtulić objął mnie w pasie ramionami.
-Czy to znaczy, że mi wybaczasz? -spytał z nuta nadziei
-Po prostu już nigdy więcej tak nie rób, to cholernie boli wiesz?
-Wiem.
Kiedy głaskałam go po jego wciąż wtulonej w mój brzuch głowie usłyszałam otwieranie drzwi frontowych.
-Jessie, jesteś w domu?
Tak dobrze znałam ten głos, dlaczego akurat dziś musiałam zapomnieć o zamknięciu na klucz tych pieprzonych drzwi.

Hej, dawno nie było nowego rozdziału, więc "is it too late now to say sorry?". Mam nadzieje, że wybaczycie mi moja nieobecność, rozdziały powinny się teraz pojawiać częściej. Do następnego ☺♥