Look at all the choices, the choices in this world

Look at all the choices, the choices in this world
Look at all the choices, the choices in this world

czwartek, 26 stycznia 2017

Rozdzial 42 ❤

*POV Jessie*

-Jessie?
Cholera. CHOLERA! Collyn przestał mnie całować, zerknął przez ramie szeroko się uśmiechając po czym stanął koło mnie i odsłonił mi osobę której tak bardzo nie chciałam zranić, która nie powinna tutaj być, która nigdy nie powinna się o tym dowiedzieć.
-J...Justin?
Boże stał przede mną, widział to, cholera, widział jak całuje się z Collynem! A ja jeszcze nie dawno wściekałam się o tą głupią Selenke. Szedł w moim kierunku i nie był sam, był z nim Austin, zerknęłam na niego, a on kręcił tylko głową z dezaprobatą spojrzałam znów na Justina, był wkurwiony, widziałam to po jego twarzy, był naprawdę bardzo wkurwiony.
-Powiesz mi dlaczego do kurwy nędzy całujesz się z tym skurwielem?! -krzyczał
Chciałam powiedzieć stereotypowe "To nie to co myślisz" ale to właśnie było to co myśli i to co widzi.
-Jak mnie nazwałeś?! -odkrzyknął zły Collyn
Collyn zacisnął pięści gotowy uderzyć, a Justin nie był wcale lepszy podchodził właśnie do niego.
-Justin -powiedziałam ostrzegawczo.
-Zamknij się kurwa!
Zabolało, ale w pełni sobie na to zasłużyłam.
-Jak śmiesz tak do niej kurwa mówić! -wrzasnął wkurwiony Collyn i uderzył pięścią Justina w twarz, a z nosa chłopaka poleciała krew, otarł ją rękawem bluzy.
-Collyn! -krzyknęłam ale to nic nie dało już chciał się zamachnąć ale tym razem to Justin mu przywalił. Cholera. Jak ja mam to zatrzymać? No jasne. AUSTIN.
-Austin! Broń! -oczywiste było to, że ma ją przy sobie.
Wyciągnął broń i strzelił w ziemię. Collyn i Justin odskoczyli od siebie rozglądając się za strzelaniną, kiedy zauważyli Austina ten tylko wzruszył ramionami mówiąc.
-No co? To był jej pomysł -skinął na mnie głową, a wtedy ich wzrok padł na mnie.
-Nie możecie się tak po prostu tutaj bić, do cholery! -krzyknęłam
-Bo co? -warknął do mnie Justin. Zdziwiło
 mnie to jaki dzisiaj jest, nigdy taki nie był. Chwila. Jest z nim tylko Austin a mówił, że wychodzi z chłopakami. Spojrzałam na nich dwóch, Austin pocierał niespokojnie kark, a Justin zaciskał pięści, które na knykciach miały zaschniętą krew, włosy miał mocno zmierzwione.
Zerknęłam na Collyna który stał obok mnie, nie miał śladów krwi na twarzy jedynie mocno czerwony lewy policzek od uderzenia pięścią i najprawdopodobniej jutro będzie spory siniak, więc to nie jego krew Justin miał na knykciach, poza tym nie zdążyłaby tak szybko zaschnąć, wdał się w bójkę, a jego zachowanie wskazywało jedno.

-Brałeś coś? -spytałam zaskoczona
-Może tak, a może nie -powiedział uśmiechając się.
-Dlaczego?
-Nie, nie będziemy rozmawiać teraz o mnie, dlaczego do kurwy nędzy mnie z nim zdradziłaś?-warknął
-Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam, wszystko zepsułam -spuściłam wzrok na dłonie, dlaczego jestem taka głupia.
-Tak, zepsułaś to wszystko, a ja już nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć, myślałem że mnie kochasz, a ty? Zdradziłaś mnie z Parkerem który wyrządził ci tyle krzywdy, nie rozumiem cię -powiedział o dziwo spokojnie.
-Justin... -łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie, to koniec -powiedział po czym podszedł do Austina mówiąc mu coś na ucho na co ten kiwnął głową i zaczęli zmierzać w stronę  jego samochodu. Łzy zaczęły mi lecieć strużkami kiedy widziałam jak odjeżdżają, kocham Justina, tak cholernie go kocham. Poczułam jak Collyn mnie przytula i uspokaja.

*Godzinę później*
Po powrocie do magazynu zamknęłam się w pokoju na klucz, położyłam na łóżku i płakałam, bo straciłam osobę którą kocham, bo go zdradziłam, bo zepsułam nasz związek. Jestem beznadziejna. Collyn dobijał się do drzwi, ale po dłuższej chwili dał sobie spokój, a ja szlochałam w poduszkę. Straciłam Justina na zawsze. Wspomnienia wspólnych chwil migały mi przed oczami, śpiewanie mi piosenki, pierwszy pocałunek, spanie w jego objęciach.
Płakałam tak długo, aż zasnęłam.

*Następnego dnia*

Wzięłam szybki prysznic ubrałam się w świeżą bieliznę, bluzę i legginsy. Włosy zebrałam w koka i przekręciłam zamek w drzwiach, otworzyłam je, nie dbałam która jest godzina, może 11, a może 15, nie wiem. Zeszłam na dół, wzięłam sok z lodówki po czym nałam sobie do szklanki. Wypiłam go w ciszy. Myłam właśnie szklankę w zlewie kiedy poczułam ręce na biodrach. Odłożyłam szklankę na suszarkę i odwróciłam się, a Collyn natychmiast mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, łzy ponownie napłynęły mi do oczu ale nie mogłam pozwolić im wypłynąć. Trzymał mnie tak mocno jakby puszczenie mnie sprawiło, że zniknę.
-Collyn -jęknęłam po dłuższej chwili trzymania mnie przez niego w objęciach.
-Przepraszam mała -powiedział odsuwając się na taka odległość, żeby móc spojrzeć mi w oczy.
-Nic się nie stało -odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy, bałam się, że jak to zrobię to nie będę mogła przestać.
Spojrzałam na jego twarz, na jego lewym policzku widniał wielki siniak. Dotknęłam delikatnie opuszkami palców jego policzka, usłyszałam jak szepcze "nic mi nie jest, nie martw się", ale jak mam się nie martwic kiedy to przeze mnie ma tego siniaka, a raczej przez Justina, ale z mojej winy.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
-Skarbie? Wszystko w porządku? -spytał łapiąc mnie za policzki.
-Tak -spojrzałam mu w oczy, nie chciałam kłamać, ale też nie chciałam żeby się martwił.
-Naprawdę? -powiedział trącając swój nos o mój
-Tak -szepnęłam powtarzając kłamstwo.
-Dobrze.
Oparł swoje czoło o moje patrząc mi głęboko w oczy jakby doszukując się kłamstwa, zamknęłam je na chwile i wtedy poczułam jego ciepłe wargi na swoich, odwzajemniłam pocałunek który stawał się coraz bardziej namiętny, jego dłonie przesunęły się z moich policzków na szyję, ramiona, wzdłuż boków, aż zatrzymały się na biodrach. Wsunęłam ręce w jego włosy lekko ciągnąc za końce. Nasze języki pieściły się nawzajem, aż zabrakło nam tchu i oboje oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię -szepnął.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy chrząkanie.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam w obściskiwaniu się ale chciałbym wziąć szklankę, a wy mi to uniemożliwiacie -powiedział Taylor podchodząc do nas, a my z Collynem odsunęliśmy się od siebie.
Wziął szklankę z szafki nad zlewem i posłał mi karcące spojrzenie. Jak długo do cholery jasnej jeszcze będzie to robił?! Jakby miał prawo za każdym razem karcić mnie wzrokiem za to co robię z Collynem, może jeszcze niedługo będzie tak robił kiedy tylko będę chciała się odezwać do Cola, palant.
-Dziękuję -powiedział ze szklanką w ręku kierując się do lodówki.
-Jasne -warknął Collyn.
Westchnęłam i skierowałam się do salonu. Na kanapie siedział Matt oglądając coś w telewizji.
Podeszłam siadając obok niego.
-Hej -powiedziałam.
-Hej ślicznotko -odpowiedział Matt puszczając mi oczko i kładąc rękę za mną na oparciu kanapy, zaśmiałam się.
-Jak się czujesz? -spytał z troską w głosie po czym położył na moim ramieniu dłoń która wcześniej była na oparciu.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i jęknęłam w odpowiedzi na jego pytanie, tym razem to on się zaśmiał. Podniosłam głowę i poczułam palący wzrok na sobie. Collyn stał oparty o framugę drzwi do salonu i wpatrywał się we mnie intensywnie. Uśmiechnęłam się do niego i przeniosłam wzrok na telewizor, a on podszedł i usiadł obok na kanapie przyciągając mnie do siebie. Około godziny 19 Collyn wstał mówiąc ze musi zająć się sprawami gangu w gabinecie, Matt wcześniej poszedł do swojego pokoju, a Taylora nie widziałam od sytuacji w kuchni. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się do swojego pokoju, wciąż myślałam o naszym rozstaniu z Justinem i jak ono przebiegło. "Nie, to koniec" jego słowa rozbrzmiały mi w głowie. Miałam dość myślenia o nim i tym wszystkim, chciałam odpocząć od tego całego emocjonalnego gówna. Już wiem co musze zrobić.
-Napić się czegoś mocnego -szepnęłam na głos.

*Pół godziny później*

Stałam przed lustrem sprawdzając czy jestem gotowa do wyjścia, czarna  rozkloszowana sukienka do połowy ud ze skrzyżowanymi ramiączkami na plecach i dekoltem w serce do tego złote szpilki, makijaż oczu zrobiłam lekki, a usta krwistoczerwone, włosy pozostawiłam rozpuszczone w lekkich falach, sięgnęłam jeszcze po mała czarna torebkę na złotym łańcuszku chowając tam telefon, portfel i kluczyki od samochodu, już chciałam wyjść z pokoju ale postanowiłam zdjąć buty i wziąć je w rękę żeby nie zrobić hałasu i uniknąć zbędnych pytań. Na moje szczęście nie napotkałam nikogo w drodze do drzwi. Będąc już przy samochodzie założyłam je z powrotem, wyjęłam kluczyki z torebki i wsiadłam do samochodu. Pół godziny później parkowałam już pod klubem, zanim do niego weszłam powiedziałam cicho do siebie.
-Tego mi było trzeba.
Wchodząc do klubu uderzył mnie zapach potu i alkoholu, a do moich uszu dobiegła głośna muzyka. Przeciskałam się przez tańczących ludzi w stronę baru. Kiedy w końcu tam dotarłam lekko zdyszana usiadłam na stołku barowym czekając, aż barman do mnie podejdzie.
-Coś dla pani? -usłyszałam
Spojrzałam na wysokiego czarnoskórego mężczyznę, dobrze zbudowanego w koszulce z logo klubu, jego twarz była bardzo przystojna, a włosy czarne i krótko ścięte.
-Naprawdę zdaje sobie sprawę, że jestem przystojny -powiedział uśmiechając się do mnie promiennie, a ja zdałam sobie sprawę, że gapiłam się na niego chyba za długo.
-Przepraszam -powiedziałam uśmiechając się przepraszająco.
-Nic nie szkodzi, wiec co dla pani?
-Kolejkę shotów -powiedziałam, jak szaleć to szaleć.
Spojrzał na mnie dłuższą chwile po czym zaczął przyrządzać moje zmówienie.
-Problemy z chłopakiem? -spytał zerkając na mnie
-Właściwie z exchłopakiem, skąd pan wiedział? -spytałam lekko zdziwiona.
-Po pierwsze przejdźmy na ty, Blake -powiedział stawiając na blacie moje zamówienie po czym wyciągnął do mnie rękę.
-Jessie -odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając i ściskając jego dłoń.
-A po drugie... -nachylił się do mnie przykładając dłoń bokiem do ust jakby chciał powierzyć mi sekret.
-Nie mów nikomu ale jestem medium -szepnął.
-Naprawdę? -odszepnęłam
-Nie -Blake zaczął się śmiać.
-Co?
-Żartowałem, a tak na poważnie mamy tu od groma takich przypadków jak twój -zaczął się śmiać.
-Super -mruknęłam po czym wypiłam wcześniej zamówiona kolejkę shotów.
-Jeszcze raz to samo -powiedziałam patrząc na niego, a on tylko skinął głowa i znów postawił przede mną kolejkę którą szybko wypiłam, Blake podszedł do klientów którzy właśnie podeszli do baru z zamiarem złożenia zamówienia, a ja wyciągnęłam telefon i wysłałam SMS-a do Austina "Hej, czy z Justinem wszystko w porządku?" po chwili otrzymałam wiadomość "Hej, wszystko dobrze przecież dopiero co przyłapał dziewczynę na zdradzie" odpisałam "Ha, ha bardzo śmieszne, pytam poważnie Austin" wiadomość nie nadchodziła dłuższą chwile "Jest źle Jessie, ale wyjdzie z tego" już chciałam odpisać kiedy usłyszałam.
-Co taka piękna kobiet robi tu sama? -spytał nieznajomy, a ja włożyłam z powrotem telefon do torebki
-Wiesz, tak tylko przyszłam wdychać odór potu i alkoholu, a ty przyszedłeś... niech zgadnę wyrywać laski żeby pieprzyc się z nimi w męskim kiblu, zgadłam? -powiedziałam odkręcając się w stronę mężczyzny.
-Przejrzałaś mnie, a chciałem zachować dyskrecje -powiedział kręcąc głową.
Przyjrzałam mu się, miał ciemniejsza karnacje, a jego uroda wskazywała na latynoskie korzenie, czarno-blond włosy postawione na żel, ubrany był w czarne rurki i koszule w takim samym kolorze której rękawy były podwinięte przez co widziałam jego tatuaże na rękach, poczułam jego wzrok na sobie, więc spojrzałam w jego śliczne brązowe oczy.
-Podoba ci się to co widzisz? -było to bardziej stwierdzenie niż pytanie
-Może -odpowiedziałam uśmiechając się do niego uwodzicielsko.
-Zayn -wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jessie -uścisnęłam jego dłoń.
Zayn zamówił nam drinki, siedzieliśmy gadając o wszystkim i niczym, po drodze wypiłam jeszcze ze dwa drinki i czułam się lekko wstawiona.
-Zatańczymy? -spytał
-Jasne, czemu nie -powiedziałam wzruszając ramionami.
Zabrałam torebkę i poczułam jak Zayn łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę parkietu. Kiedy w końcu po przepychaniu się przez tłum ludzi znaleźliśmy kawałek przestrzeni dla siebie zaczęliśmy tańczyć, poczułam jak chłopak zakłada moje ręce na swoją szyje, po czym swoje kładzie na moje biodra i przyciąga mnie do siebie tak, że jego krocze ociera się o moje, a ja wydaje cichy jęk podniecenia, nagle zaczyna mnie całować w usta bezczelnie wpycha mi język w buzie, ale podoba mi się to, więc odwzajemniam pocałunek. Czuje jak odrywa się od moich ust by chwile później całować moją szyje, a ja wydaje zduszony jęk zadowolenia. Zaczyna mi się kręcić w głowie przez alkohol płynący w moich żyłach. Ocieram się kroczem o jego i tym razem to on wydaje jęk, a chwile później znów czuje jego wargi na swoich. Tym razem moje ręce znajdują się na jego plecach, swoja drogą umięśnionych, pocałunek staje się coraz bardziej namiętny. Nagle czuje jak ktoś odciąga mnie od Zayna i nie wierze własnym oczom kogo widzę. Skąd do cholery on tu się wziął?! Patrzy przez chwile zabójczym wzrokiem na chłopaka z którym przed chwilą się całowałam.
-Wypierdalaj ale już! -warknął, a wystraszony chłopak natychmiast się oddala.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! -tym razem warczy na mnie
Już wiem, że będzie to ciężki wieczór.

Hej, jak obiecałam w ostatniej notce rozdział pojawia się dziś, mam nadzieję, że się cieszycie. Możliwe, że w weekend pojawi się kolejny rozdział, ale niczego nie obiecuje ;). Do następnego♥

piątek, 20 stycznia 2017

Rozdzial 41 ♥ (specjalny) ♥

*POV Jessie*

Rano obudziłam się po jedenastej Justin jeszcze spał, postanowiłam, że pojadę podziękować Collynowi za wczoraj. Skoczyłam szybko pod prysznic, kiedy wyszłam ubrałam się w czarne rurki i bokserkę, a na to zarzuciłam białą marynarkę, zrobiłam lekki makijaż, no prawie lekki, bo usta zrobiłam krwistoczerwone. Na koniec rozpuściłam włosy, które ułożyły się w naturalne fale. Poszłam do sypialni gdzie spał Justin pocałowałam go w czoło i zostawiłam mu kartkę "Jadę do chłopaków, nie długo wrócę. Kocham cię " Zeszłam na dół wzięłam kluczyki od mojego samochodu i założyłam białe klasyczne szpilki.

Po nie całych 15 minutach parkowałam już pod magazynem. Weszłam do środka i poczułam zapach jajecznicy wiec skierowałam się do kuchni gdzie Taylor przygotowywał śniadanie, a Matt siedział przy wyspie kuchennej jedząc jajecznice.
-Hej chłopaki -powiedziałam podchodząc do każdego i dając całusa w policzek
-Cześć Jessie -odpowiedzieli zgodnie
-Jaki jest powód tego, że wyglądasz jak gorąca sekretarka? -spytał Matt, a Taylor się zaśmiał
-To już nie wolno mi się elegancko ubrać? -powiedziałam wzruszając ramionami
-Nie no można -odpowiedział po czym zajął się jedzeniem jajecznicy
-Pomóc ci? -spytałam Taylora
-Nie trzeba, już kończę.
-Collyna nie ma w domu?
-Jest ale jeszcze śpi -powiedział Matt.
Siadłam koło niego, a Taylor postawił przede mną pachnąca jajecznice mmm. Po nie całych 10 minutach usłyszałam kroki Collyna na schodach, a chwile później podszedł do mnie i powiedział.
-Cześć mała, ślicznie dziś wyglądasz -po czym pocałował mnie we włosy.
-Hej i dzięki -odpowiedziałam.
Podszedł do lodówki w samych bokserkach i cholera jego tyłek wyglądał tak seksownie, kiedy się odkręcił do mnie przodem miałam niezły widok na jego sześciopak, mój Boże jego mięśnie były tak idealnie wyrysowane, a jego skóra wydawała się złotawo-brązowa, nagle dostałam kuksańca w żebra od Matta który zaczął się śmiać.
-Tylko nie zacznij się ślinić -powiedział z uśmiechem.
-Ha ha bardzo śmieszne -odpowiedziałam.
Collyn do mnie mrugnął, a mój wzrok znów zaczął zjeżdżać na klatkę piersiowa i brzuch, muszę przestać, odwróciłam wzrok na Matta który powstrzymywał śmiech, następnie spojrzałam na Taylora który patrzył na mnie karcącym wzrokiem. Po zjedzeniu jajecznicy przypomniałam sobie po co tu przyjechałam. Matt poszedł do swojego pokoju, a Taylor gdzieś wyszedł. Podeszłam do Collyna który siedział na kanapie już ubrany w czarne dżinsy i koszulkę w takim samym kolorze.
-Dziękuję ci za wczoraj -powiedziałam, a on spojrzał na mnie.
-Nie masz za co przecież nie pozwoliłbym, żeby ten skurwiel coś ci zrobił, wiesz przecież ile dla mnie znaczysz -powiedział uśmiechając się promiennie.
-Wiem -szepnęłam i podeszłam do niego, siadłam na nim okrakiem wtulając głowę w jego klatkę piersiowa, a on oplótł mnie rękami przyciskając do swojego ciała, czułam się jak kiedyś gdy było mi smutno albo źle, a on tulił mnie w ten sposób.
-Kiedy on w końcu da mi spokój- szepnęłam przyciskając twarz do jego koszulki.
-Mam nadzieje, że po wczorajszym odpieprzy się raz na zawsze -warknął.
-Coś czuje, że tak łatwo nie odpuści.
-Mogłem go zastrzelić kiedy miałem okazje, cholera problem byłby z głowy, czemu tego nie zrobiłem- westchnął.
-Bo masz dobre serce? -spytałam
-Ta, możliwe że to to -zaśmiał się i ja też.
-Wiesz, dobrze mi z tobą siedzącą w ten sposób i przytulającą się do mnie. Spojrzałam mu w twarz i ujrzałam na niej jego zawadiacki uśmieszek, wybuchnęłam śmiechem, a on się znów uśmiechnął.
Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej, spojrzałam w jego oczy, a potem na usta i zrobiłam coś o co bym się nie podejrzewała, wpiłam się w jego usta z namiętnością, a on odwzajemnił pocałunek, nasze języki walczyły o dominacje, w ostateczności jego wygrał. Odsunęliśmy się od siebie z braku powietrza ale po chwili Collyn całował mnie po szyi, było mi tak błogo, brakowało mi tej przyjemności, a potem wszystko prysło kiedy przypomniałam sobie co robię. Odepchnęłam lekko Collyna ale to nic nie dało czułam jak jego dłonie błądzą po moich biodrach, na chwile zamknęłam oczy, było mi tak dobrze. STOP.
-Do cholery Jessie co ty robisz! -skarciłam się w myślach
-Collyn -jęknęłam kiedy poczułam jego usta na dekolcie i poruszyłam się ocierając o jego krocze co poskutkowało jego jękiem.
-Collyn -powtórzyłam lekko dysząc.
-Tak? -spytał patrząc na mnie z uśmiechem i przyspieszonym oddechem.
Odwróciłam wzrok i zeszłam z jego nóg.
-Jessie -usłyszałam jego głos.
Spojrzałam na niego ale zaraz zamknęłam oczy.
-Collyn ja... przepraszam... ja... nie powinnam.
-Mała, wszystko w porządku -powiedział wstając z kanapy i podchodząc do mnie.
Przytulił mnie do siebie na chwile po czym położył mi dłonie na ramionach i odsunął na taką odległość aby móc spojrzeć mi w twarz.
-Wszystko dobrze? -spytał
Kiwnęłam głową i poczułam jego usta na moim czole.
-To dobrze -szepnął
Znów kiwnęłam, ale nic nie było dobrze.
-Pójdę do swojego pokoju jeśli nie masz nic przeciwko -powiedziałam.
-Idź -uśmiechnął się do mnie.
A ja poszłam do swojego pokoju tak szybko jak to było możliwe. Weszłam, rzuciłam się plecami na łóżko i powiedziałam na głos.
-JESSIE CO TY DO CHOLERY ROBISZ?!
-No właśnie, co ty do cholery robisz?!
Siadłam gwałtownie.
-Taylor, ale mnie wystraszyłeś -powiedziałam z lekko przyspieszonym oddechem.
-Kochasz Justina, a mimo to miziasz się w salonie z Collynem, nie no wspaniale -powiedział patrząc na mnie karcącym wzrokiem.
-Ty... widziałeś to? -jęknęłam
-Matt też, to aż dziwne, że nie zauważyliście jak przechodziliśmy za kanapą, chciałem wam przeszkodzić ale Matt mi to uniemożliwił -mruknął
-Cholera!
-Taaa
-Nie wiem co o tym myśleć, kocham Justina ale z Collynem było mi tak...
-Dobrze? Tak widzieliśmy to, aż za dobrze i to całe wasze pojękiwanie.
-Kurwa Taylor nie dobijaj mnie -warknęłam.
-Czym? Tym, ze zdradziłaś Justina? Sama się dobiłaś -powiedział podnosząc ręce w obronnym geście. 
-Wiem, że spieprzyłam okej? Nie musisz mi tego wytykać- wstałam z łóżka i wyminęłam go w drzwiach. Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam rozmowę Collyna z Mattem, przystanęłam.
-Widziałeś? -warknął Collyn
-Ta i wiesz, to całe wasze dyszenie i macanie... jeśli mamy się na noc wynieść z Taylorem to powiedz- powiedział Matt i mogłabym przysiąc, że w tym momencie się uśmiechnął.
-Stary, przestań.
Zbiegłam szybko po schodach i ruszyłam do wyjścia wcześniej zabierając szpilki, wsiadłam do samochodu i odjechałam nie żegnając się. Jadąc otrzymałam wiadomość. Stojąc na czerwonym wyjęłam komórkę z kieszeni marynarki. Dostałam wiadomość od Justina "Wyszedłem na piwo z chłopakami. Wrócę późno. Nie czekaj na mnie. Kocham cię " odpisałam mu szybko "Dobrze, ja ciebie też kocham :*" Ruszyłam, bo światło właśnie zmieniło się na zielone. Może to i dobrze, że Justina nie będzie wieczorem.

*Kilka godzin później*
Właśnie ubierałam moje obcisłe spodnie i czarny top na który nałożyłam srebrną bomberkę, włosy spięłam w wysoki kucyk, założyłam czarne buty na słupku, chwyciłam kluczyki do mojego białego lamborghini i pojechałam na to, co tak bardzo kocham. Odkąd wróciłam do domu Collyn wydzwaniał i esemesował do mnie niezliczoną ilość razy, wysłałam mu tylko SMSa ze wszystko w porządku po czym wyłączyłam telefon. Dojechałam na miejsce, wyszłam z samochodu oparłam się o niego, zamknęłam oczy i wdychałam świeże nocne powietrze, w oddali słyszałam chichoty jakiś dziewczyn, śmiech chłopców, i jakieś kłótnie. Zaczęłam myśleć nad wszystkim co się dziś stało. Nagle poczułam jak ktoś przykłada dłonie do samochodu po obu stronach moich rąk. Otworzyłam oczy i już wiedziałam kim była ta osoba. Cholera.
-Myślisz, że możesz tak przede mną uciekać? -warknął mi w twarz
-Ja... -nie dał mi dokończyć jakby oczekiwał, że będę milczeć.
-Myślisz, że zwykłe "Nie martw się, wszystko w porządku" wystarczy? -znów warknął
-Col...
-Nie, nie skończyłem, naprawdę myślisz, że możesz mi kłamać i tak po prostu się odsuwać? -był wkurwiony
-Tak bez powodu? Dobrze wiesz jaki jest powód -szepnęłam
Patrzył mi przez chwile w oczy jakby próbował coś z nich wyczytać, a ja? Myślałam o tym jak to chciałabym go pocałować, moja głupota nie zna granic. Nagle się odezwał.
-Chodzi o to, że się całowaliśmy? O to chodzi?
-Tak -przełknęłam ślinę.
-Przeszkadza ci to prawda? Żałujesz, że się całowaliśmy, tak? Nie było ci dobrze? -wypytywał
-Collyn ja... -zaczęłam mówić.
-Kurwa, wyduś to z siebie! -krzyknął
Wkurzyłam się, chciał to wszystko usłyszeć? Proszę bardzo.
-Chcesz znać odpowiedź? Proszę bardzo, przeszkadza i to jak cholera, bo zdałam sobie sprawę, że zdradziłam Justina, a Taylor mi to dobitnie uświadomił. Czy żałuję, że się całowaliśmy? Nie, nie żałuję i było mi zajebiście dobrze -warknęłam przy ostatnich słowach.
Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Chciał coś powiedzieć ale wtedy usłyszeliśmy głos nieznajomego.
-Przepraszam ale kazano mi poinformować panią, że może pani się już ustawić na starcie -powiedział niepewnym głosem chłopak wyglądający na siedemnastolatka, był wysoki i szczupły, włosy miały karmelowy kolor i były pozostawione w nieładzie, a jego prawa brew była przebita czarnym kolczykiem, był bardzo przystojny.
-Nie mów mi pani, po prostu Jessie -powiedziałam i mrugnęłam do niego, a on się lekko zarumienił, kątem oka widziałam jak Collyn piorunuje mnie wzrokiem.
-Um, dobrze Jessie, ja jestem Jax -powiedział chłopak wyciągając do mnie dłoń, która zaraz uścisnęłam.
-Bardzo mi miło Jax, zaraz pojadę na start -uśmiechnęłam się do niego promiennie, a on znów się zarumienił i skinął mi głową, patrzyłam jak się oddala, a potem spojrzałam na Collyna i wyjęłam kluczyki z kieszeni, odblokowałam samochód autopilotem otworzyłam drzwi, wsiadłam do środka i już chciałam je zamknąć kiedy napotkałam opór. Collyn je trzymał.
-Po wyścigu dokończymy tą rozmowę -powiedział spokojnie co mnie zaskoczyło.
-Nie wiem czy jest sens cokolwiek dokańczać -wyszeptałam, a on puścił drzwi, żebym mogła je zamknąć. Odjechałam zostawiając go w tyle.

*Chwilę później*
Byłam pierwsza, zresztą jak zwykle koleś na drugim siedział mi na ogonie, do mety jeszcze spory kawałek chciałam przyspieszyć, ale bieg nie chciał przeskoczyć na wyższy.
-Kurwa- warknęłam.
Zwolniłam nieco, a przecież powinnam przyspieszyć, szlak by to. Chłopak jadący za mną mnie wyprzedził. Cholera. Widziałam w lusterku wstecznym jak ktoś z tyłu również próbuje mnie dogonić i wyprzedzić, nagle usłyszałam dźwięk wskakującego biegu. NARESZCIE. Docisnęłam pedał gazu do samego końca, meta była już blisko, miałam nadzieje, że uda mi się dogonić i wyprzedzić tego dupka który jechał przede mną, docisnęłam jeszcze mocniej pedał do podłoża modląc się, żeby udało mi się jeszcze odrobinę przyspieszyć. Dzięki Bogu udało się wyprzedziłam tego frajera kawałek przed metą w wstecznym lusterku zobaczyłam jego zdziwioną twarz.
-Tak się wygrywa szmato -zaśmiałam się na własne słowa i przekroczyłam metę.
Rozległy się wiwaty i okrzyki. Zatrzymałam samochód i wyszłam, wszyscy skandowali moje imię. Mike podszedł do mnie złapał za rękę i podniósł do góry jakbym właśnie wygrała walkę bokserska.
-Moja dziewczynka- szepnął uśmiechając się do mnie i przyciągając do boku. Wracając samochodem do miejsca gdzie wcześniej był Col myślałam jak to rozegrać, na pewno Justin nie może się o niczym dowiedzieć, wiem, że to złe ale to jedyne wyjście. Podjeżdżając widziałam, że Collyn opiera się o swój samochód paląc. Zaparkowałam i wysiadłam blokując samochód autopilotem i wrzucając kluczyki w tylną kieszeń spodni. Ruszyłam pewnym siebie krokiem, pomimo, że wcale nie byłam pewna jak to się rozegra. Collyn rzucił niedopałek na ziemie i przydeptał butem. Podeszłam do niego, chciałam jakoś zacząć rozmowę ale on mnie uprzedził.
-Gratuluje wygranej mała -powiedział uśmiechając się następnie przytulił mnie, ale krótko.
Kompletnie się tego nie spodziewałam, sądziłam, że dalej zacznie się kłócić.
-Powiedz mi czego oczekujesz -powiedziałam spokojnie patrząc na niego ale intensywność jego spojrzenia sprawiła, że odwróciłam wzrok.
-Czego oczekuje? -spytał jakbym właśnie mu powiedziała, że jestem w ciąży.
-Tak, czego oczekujesz ode mnie.
-Chcesz usłyszeć czego oczekuje? Proszę bardzo, odkąd poznałaś Biebera oczekuje, że go rzucisz i w końcu będziemy razem, wiem jak na ciebie działam, a ty cholernie dobrze wiesz jak działasz na mnie, zanim się pojawił prawie byliśmy parą, a on to wszystko zaprzepaścił i sprawił, że sprawy między nami się skomplikowały, co doprowadziło do kłótni i sama dobrze wiesz jakich wydarzeń. Dlaczego tak trudno ci to zrozumieć. Dlaczego tego nie dostrzegasz. Cholera przecież nie jesteś głupia Jessie, może po prostu nie chcesz tego przyjąć do świadomości, to co dziś się stało tylko to potwierdziło -powiedział ciężko dysząc przez wypowiedzenie tak wielu słów.
Nie rozumiałam o co mu chodzi, nie rozumiałam co do mnie mówi, czułam jakby mój mózg odmówił współpracy, a czas stanął w miejscu kiedy do mnie podszedł kładąc dłonie na moich policzkach i opierając swoje czoło o moje.
-Od tak wielu lat jestem w tobie zakochany, nie oszukuj mnie, że o tym nie wiedziałaś albo chociaż nie widziałaś tego uczucia -powiedział patrząc mi prosto w oczy nasze usta kolejny raz dzieliły dziś milimetry.
-Nie wiem -szepnęłam i spuściłam wzrok byle nie patrzeć mu w oczy.
Moja odpowiedź była głupia ale naprawdę nie wiedziałam, a może wiedziałam, nie wiem gubię się w tym, może po prostu nie zwracałam na to uwagi, a może po prostu nie chciałam tego widzieć.
-Ale ja wiem -powiedział lekko zachrypniętym głosem
Odważyłam się spojrzeć mu w oczy, to był błąd widziałam w nich szczerą miłość, tak szczerą, że aż oddech uwięzł mi w gardle.
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham mała -powiedział po czym z zachłannością wpił się w moje usta, a ja oddałam pocałunek, nie dbałam w tej chwili o nic, czułam w tym pocałunku tęsknotę i nadzieję, no właśnie nadzieję, bałam się tylko, że to jaką decyzję podejmę złamie mu serce, a naprawdę tego nie chciałam, czy go kochałam? Jasne, że tak w końcu to on uratował mnie po gwałcie i to on dał mi szanse na lepsze jutro. Czy kochałam go w taki sposób jak on mnie? Nie wiem, bo czy można kochać dwie osoby równocześnie w ten sam sposób? Wątpiłam w to. Czułam jak kciukami ociera mi łzy, chwila, płaczę? Nawet nie zauważyłam kiedy zaczął to robić i kiedy oderwał się od moich ust.
-Ciii, wszystko w porządku, rozumiem -szepnął dalej wycierając moje łzy.
Przestałam płakać, nie wiedziałam co rozumie, chciałam o to spytać ale znów wpił się w moje usta.
-Jessie? -usłyszałam tak dobrze znany mi głos i był to ostatni głos, który chciałam słyszeć w tej chwili.
Hej! Dawno mnie tu nie było wiem, w ramach przeprosin wstawiam specjalny rozdział który jest chyba najdłuższym jaki do tej pory napisałam . Mam nadzieję, że ucieszycie się na wiadomość, że wracam z nową energią do pisania i postaram się, żeby rozdział pojawiał się raz w tygodniu (najprawdopodobniej będą to piątki lub soboty). Dziękuję za wszystkie wyświetlenia nawet te kiedy mnie tu nie było, jesteście wspaniali :*. Do następnego .