Look at all the choices, the choices in this world

Look at all the choices, the choices in this world
Look at all the choices, the choices in this world

czwartek, 16 lutego 2017

Rozdzial 44

*POV Jessie*
Zakładając już biała koszulkę z dekoltem w serek usłyszałam pukanie do drzwi pokoju. Kiedy wróciłam od Collyna wzięłam prysznic i przebrałam się w jeansy z dziurami, a włosy związałam w kucyk.
-Proszę! -krzyknęłam przez drzwi
-Hej śliczna -powiedział Matt wchodząc do pokoju z uśmiechem
-Hej Matt -odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech, a on zamknął za sobą drzwi.
-Pamiętasz coś z wczoraj? -spytał
-Tak i dziękuje, że po mnie przyjechałeś -odpowiedziałam i podeszłam do niego przytulając go mocno
-Nie ma za co ale... -odwzajemnił uścisk
-Co? -zapytałam
-Zamierzasz mu powiedzieć o tym przydupasie?
Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-O czym ty mówisz?
-O tym z którym się całowałaś w barze -warknął
I nagle mi się przypomniało.
-Zayn...
Matt na wypowiedziane przeze mnie imię warknął.
-Collyn nie musi o tym wiedzieć -odpowiedziałam i spojrzałam na twarz Matta ale jego wzrok utkwiony był gdzieś za mną, już chciałam się odwrócić kiedy usłyszałam.
-O czym nie musze wiedzieć?
KURWA
-O niczym -powiedziałam odkręcając się w jego stronę
-Matt... -powiedział Collyn
Zerknęłam na blondyna i wpatrywałam się w niego z myślą "ani mi się waż mu powiedzieć"
-Jessie po prostu nie chciała ci mówić... co planuje na dzisiaj -powiedział pocierając ręką kark
-Naprawdę? -spytał Collyn patrząc na mnie z nadzieją w oczach
-Tak -odpowiedziałam z uśmiechem
Cholera będę musiała coś wymyślić.
-Tak jak mówiłeś gra się zaczęła -powiedziałam uśmiechając się do Collyna, tak to było dobre posunięcie nawiązać do słów kiedy wychodziłam z jego pokoju.
-Oh, więc strzeż się Jessie -powiedział podchodząc do mnie
Zerknęłam na Matta, który przypatrywał nam się ze zdziwieniem i zaciekawieniem, a chwile później wyłapał mój wzrok i powiedział.
-To ja spadam do swojego pokoju.
-A ja idę się napić soku -powiedziałam i uciekłam Collynowi.
Kiedy byłam już na dole i piłam sok ze szklanki poczułam dłonie na swoich biodrach i głowę chłopaka przy mojej szyi.
-Ładnie to tak uciekać? -szepnął po czym złożył pocałunek na mojej szyi przez co jęknęłam pijąc sok i się zachłysnęłam.
Kasłałam nie mogąc złapać oddechu.
-Skarbie co się dzieje? -spytał klepiąc mnie po plecach
-Zadławiłam... się... sokiem... idioto... -mówiłam ledwo biorąc oddech
-Ej tylko nie idioto -zaczął się śmiać, a ja piorunowałam go wzrokiem
Kiedy przestał spojrzał na mnie z troską.
-Już wszystko w porządku?
-Tak -odpowiedziałam, a on mnie przytulił na co odwzajemniłam gest.
Odsunęłam się od niego nieznacznie i zaczęłam namiętnie całować, wsunęłam palce w jego włosy i pociągnęłam za końcówki na co chłopak wydał jęk zachwytu. Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Nie chętnie się od siebie oderwaliśmy.
-Jessie musimy porozmawiać -odezwał się Taylor
-Teraz? -jęknęłam, naprawdę nie chciałam teraz przerywać pieszczot z Collynem
-Tak, teraz -odpowiedział ostro Tai
-Taylor... -warknął zły Collyn
-Spokojnie -odezwałam się do niego i położyłam mu dłoń na klatce piersiowej
-Już idę -powiedziałam Taylorowi na co on kiwnął nieznacznie głową
Pocałowałam krótko Collyna w usta i ruszyłam za Tayem.
Weszłam do pokoju chłopaka w którym na łóżku siedział Matt bawiąc się komórka w ręce.
-Co tu robisz? -zapytałam
-Taylor kazał mi tu przyjść, powiedział, że to ważne -odpowiedział wzruszając ramionami
-Bo to jest ważne -powiedział Taylor patrząc surowym wzrokiem na Matta
-Co takiego? -spytałam ciekawa
-To, że nie będę patrzył jak sobie życie marnujesz Jessie -warknął, a Matt spojrzał na niego zdziwiony
-Słucham?! -nie wierzyłam w to co powiedział
-Kochasz Justina, a wciąż kręcisz się koło Collyna i robisz mu zbędną nadzieje, że z tego coś będzie, może czas w końcu przejrzeć na oczy i się ogarnąć, bo jeszcze chwila i nie będziesz mogła uratować twojego związku z Justinem -znów warknął ciężko oddychając
-Taylor daj jej spokój, to jej życie -powiedział blondyn wstając z łóżka
-Matt... -kolejny raz Tay warknął, tym razem na Matta
-Ale ma racje musisz się zdecydować na jednego, bo kolesi wciąż przybywa w twoim życiu -zwrócił się do mnie, a Taylor spojrzał na niego z zaciekawieniem.
-Dobrze wiesz, że to z Zaynem było pod wpływem alkoholu -tym razem ja warknęłam, przeklęty Taylor
-Jasne tak sobie dalej wmawiaj -odpowiedział przewracając oczami
-Czy coś mnie ominęło? -spytał Tay
-No wiesz tylko to, że Jessie wczoraj zniknęła, więc namierzyłem jej komórkę i pojechałem do baru 50 km stąd tylko po to, żeby znaleźć ją nachlaną w trzy dupy całującą się z jakimś przydupasem -powiedział wściekły Matt
-Przymknij się -krzyknęłam
Modliłam się, żeby Collyn tylko nie usłyszał tego co wcześniej powiedział Matt.
-Cooo? -spytał zszokowany Taylor
-To -warknął Matt
-No nieźle Jessie.
-Zamknijcie się obaj -szepnęłam siadając na łóżku i wkładając twarz w dłonie.
Poczułam jak łóżko po obu moich stronach się załamuje, a potem poczułam jak ktoś mnie przytula do swojej piersi i głaszcze po plecach, zapach perfum tej osoby wskazywał na Matta, a chwile później usłyszałam.
-Spokojnie śliczna, po prostu musisz się zdecydować na jednego z nich -powiedział łagodnie, a ja przy uchu słyszałam wibracje jego głosu.
-Naprawdę nie wiem, którego wybrać wydaje mi się, że skoro związek z Justinem się skończył to może tak powinno być i może powinnam sobie ułożyć życie z Collynem -westchnęłam w koszulkę chłopaka.
-Jessie ja nadal uważam... -odezwał się Taylor ale zaraz przerwało mu warkniecie Matta
-Przestań już -podniósł głos blondyn
-Okej, okej -odpowiedział Tay
-Chodź mała, obejrzymy w telewizji jakieś denne programy, które ty lubisz -szepnął w mojej włosy
-Po pierwsze tylko dziś nie oberwiesz przez to jak mnie nazwałeś i po drugie one nie są denne -odpowiedziałam
-Dobra jak tam sobie chcesz -powiedział śmiejąc się.
Wstałam z łózka i ruszyłam w stronę drzwi, a za mną słyszałam kroki Matta.

* 9 godziny później*
Obudziłam się w nocy w swoim łóżku, zerknęłam na budzik stojący na szafce nocnej. Była 3 w nocy, postanowiłam, że pójdę się napić soku. Z Mattem oglądaliśmy telewizje tylko do 23 bo byłam już śpiąca i chciałam się położyć. Na dole było ciemno co oznaczało, że wszyscy już śpią. Kiedy napiłam się soku w kuchni i ruszyłam schodami na górę pomyślałam, ze zajrzę do Collyna. Nacisnęłam lekko na klamkę od jego drzwi i je pchnęłam, światło w pokoju było zgaszone, spojrzałam na łóżko, które było puste. Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę drzwi jego gabinetu, spod nich wydobywała się smuga światła potwierdzająca, że ktoś jest w środku. Znów nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi.
-Ile razy mam powtarzać, że nie lubię jak ktoś mi przeszkadza w pracy -usłyszałam warknięcie
-Przepraszam -szepnęłam
-Jessie? Co tu robisz o tej porze? -spytał przyglądając mi się znad papierów
-Poszłam się napić soku i wracając chciałam zobaczyć czy już śpisz ale nie zastałam cię w pokoju i pomyślałam, że możesz być tutaj, przepraszam.
-Wszystko w porządku, chodź tutaj -powiedział odkładając papiery na biurko.
Podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach wtulając głowę w jego szyję, a on przytulił mnie do siebie.
-Nie powinieneś się tak przepracowywać.
-Wiesz, że mam dużo pracy -odpowiedział wzdychając
-Wiem, jeśli będziesz chciał żebym ci z czymś pomogła po prostu powiedz, chce ci pomóc.
-Dziękuję -szepnął w moje włosy
-Za co? -spytałam podnosząc głowę i patrząc mu w oczy
-Za wszystko skarbie -powiedział całując mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się do niego i znów wtuliłam głowę w jego szyje, zamknęłam oczy i siedzieliśmy tak chwile w ciszy.
-Chodźmy do łóżka -powiedział
-Ale dopiero co mówiłeś, że masz dużo pracy.
-Tak, ale sen mi się przyda -odpowiedział
Wsunął jedna rękę pod moje plecy, a drugą pod zgięcia kolan i wstał, ze mną na rękach idąc do drzwi, zgasiłam światło i wyszliśmy z jego gabinetu kierując się do jego sypialni. Położył mnie na łóżku, a sam zaczął się rozbierać pozostając tylko w samych czarnych bokserkach, ja miałam na sobie tylko moją piżamę składającą się z białego podkoszulka i majtek. Położył się za mną i przyciągnął moje plecy do swojej piersi. Przykrył nas kołdrą i się we mnie wtulił. Leżeliśmy w ciszy i kiedy myślałam, że już zasnął odezwał się.
-Ten pocałunek z tym chłopakiem naprawdę nic dla ciebie nie znaczył? -spytał szeptem
Cholera. Wiedział, pewnie słyszał moją kłótnie z Mattem. Ile musiało go kosztować spytanie mnie o to. Odkręciłam się twarzą do niego.
-Naprawdę nic dla mnie nie znaczył, byłam pod wpływem alkoholu, nie myślałam racjonalnie -mówiąc to położyłam mu dłoń na policzku, a on się w nią wtulił.
-Wiem, chciałem się tylko upewnić skarbie, zależy mi na tobie -szepnął
-Mi na tobie też Col -odszepnęłam, a on się uśmiechnął i złożył na moich ustach krótki pocałunek.
Tym razem ja się uśmiechnęłam.
-Dobranoc Collyn
-Dobranoc Jessie
Poczułam jeszcze jego wargi na moim czole. Ten dzień był ciężki emocjonalnie. Naprawdę muszę przemyśleć to co mi powiedział Taylor i Matt. Musze się zdecydować z kim chce być i zapomnieć o jednym z nich na zawsze, pytanie czy o Justinie czy o Collynie. Moja podświadomość znała odpowiedz na to pytanie, ale nie chciała się, ze mną podzielić odpowiedzią, jędza. Zdawało się jakby się, ze mnie śmiała i mówiła Nawarzyłaś sobie piwa to teraz je wypij i sama znajdź odpowiedź. Zaczęłam jeszcze raz wszystko dokładnie przetwarzać i łączyć w odpowiedz dopóki nie usnęłam.

Hej, przepraszam, że obiecałam rozdział w poniedziałek, a on się nie pojawił, jeszcze raz przepraszam, dziś udało mi się wstawić zaległy rozdział. Mam nadzieje, że wam się podobał. W weekend pojawi się rozdział już tak jak powinien bez żadnych obsunięć. Do następnego ♥☺

sobota, 11 lutego 2017

Rozdzial 43

*POV Jessie*
Co on tu robi? Przecież nikt nie wiedział dokąd idę.
-Matt, co ty tu robisz? -spytałam zaskoczona widokiem go tutaj.
-Chyba ja powinienem o to spytać -warknął
-Mattiś, nie złość się chciałam tylko się napić i zabawić to nic złego -powiedziałam uśmiechając się do niego.
-To nic złego? Jaja sobie robisz?! Tak po prostu zniknęłaś nie mówiąc dokąd idziesz, a twojego samochodu nie było przed magazynem. Z początku myślałem, że pojechałaś na wyścigi ale zadzwoniłem do Mike'a i powiedział, że Cię tam nie widział, wiec postanowiłem namierzyć twój telefon i proszę znajduje cię w barze obściskująca się z jakimś przydupasem nachlaną w trzy dupy! -cały czas krzyczał, nie wiem czy dlatego, że naprawdę był bardzo zły czy z powodu głośnej muzyki.
-Jestem tylko lekko wstawiona -powiedziałam, a potem zakręciło mi się w głowie i złapałam się ręki Matta.
-Właśnie widzę -warknął
-A Collyn wie, że tu jestem? -spytałam modląc się w duchu żeby Matt mu tego nie powiedział, sama nie wiem czemu.
-Nie, nie wie, nadal nie opuścił gabinetu ale prędzej czy później się zorientuje -powiedział pocierając ręką kark, a druga trzymając mnie za ramię.
-Wracajmy Jessie, Collyn będzie naprawdę zły, cholera, będzie ostro wkurwiony.
-Ale ja nie chce jeszcze iść -powiedziałam lekko podpitym głosem i znów się zachwiałam, chyba alkohol zaczął już działać ze zdwojoną siłą.
-Nawet mnie nie denerwuj, idziesz ze mną do samochodu w tej chwili -warknął znów zły
-A jak nie chce nigdzie z tobą iść?
-To zabiorę cię siłą.
Zaśmiałam się i już chciałam odejść kiedy poczułam jak przerzuca mnie sobie przez ramię i zaczyna iść ku wyjściu z klubu.
-Hej, postaw mnie ale już! -krzyczałam uderzając go pięściami w plecy.
-Nie ma takiej opcji.
Nadal go uderzałam i zaczęłam też się szarpać, ale to nic nie dawało, kiedy poczułam uderzenie w pośladek.
-Ej! -krzyknęłam
-Jeśli nie przestaniesz mnie bić i się szarpać znów to zrobię -powiedział ostrzegawczo, a ja przestałam i tak po prostu pozwoliłam mu mnie nieść przerzucana przez ramię.
-Dupek -warknęłam, po czym poczułam jak rzuca mnie na przednie siedzenie przez co uderzyłam głową o krawędź dachu samochodu.
-Ał! -znów warknęłam i zaczęłam masować ręką bolącą głowę. Matt nie odezwał się już do mnie ani słowem. Podczas jazdy poczułam się strasznie zmęczona, oparłam głowę o szybę i usnęłam.

*W tym samym czasie*

*POV Collyn*
Z biura wyszedłem jakoś po 23, miałem strasznie dużo do zrobienia, zamówienia, zlecenia, sprzedaż, nowi klienci. Szedłem właśnie na górę do pokoju kiedy coś mnie tknęło żeby zobaczyć czy moja mała śpi. Wszedłem do jej pokoju i zobaczyłem, że jej łóżko jest puste, zamknąłem drzwi i skierowałem się do pokoju Matta, ale tam też jej nie było i u Taylora również. Zbiegłem po schodach na dół i wyszedłem przed magazyn, jej samochodu tez nie było! Kurwa! Wyjąłem komórkę i dzwoniłem do niej ale nie odbierała, cholera. Zadzwoniłem do Matta, na szczęście odebrał.
-Halo? -usłyszałem w słuchawce
-Matt gdzie jesteś?! Jessie zniknęła! -krzyknąłem wkurwiony
-Wyluzuj stary, zaraz będę -usłyszałem w zamian spokojny głos Matta w słuchawce.
-Jak mam kurwa wyluzować jak ona zniknęła? -warknąłem
-Zaraz będę to pogadamy -powiedział po czym się rozłączył.

*15 minut później*
Siedziałem na kanapie obracając telefon w dłoni i czekając na Matta. Kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, poszedłem tam szybko i zobaczyłem jak wnosi moją małą na rękach.
-Co się stało? -szepnąłem widząc, że dziewczyna śpi
-Zaraz wszystko Ci opowiem tylko zaniosę ją do łóżka -powiedział i zaczął iść w stronę schodów.
-Czekaj ja to zrobię -zatrzymałem go w pół drogi i wziąłem od niego dziewczynę. Była taka urocza i słodka kiedy spała. Zaniosłem ją do siebie do pokoju, po czym położyłem na łóżku i rozebrałem zostawiając ją w samej bieliźnie. Przykryłem ją kołdra i pocałowałem w czoło.
Wszedłem właśnie do salonu gdzie na kanapie siedział Matt z butelka piwa w ręku.
-No więc? -powiedziałem siadając koło niego
-Znalazłem ją w klubie -powiedział biorąc łyk piwa.
-Co?!
-W domu było jakoś cicho, wiec postanowiłem sprawdzić czy u niej wszystko w porządku, poszedłem do jej pokoju ale tam jej nie było, szukałem Jessie w całym domu ale nie znalazłem. Sprawdziłem czy nie ma jej samochodu ale nie było, pomyślałem, że może pojechała na wyścigi i zadzwoniłem do Mike'a ale powiedział, że nie widział tam Jessie. Postanowiłem zlokalizować jej telefon bo nie odbierała i pokazał mi się bar 50 kilometrów stąd, wiec pojechałem tam, sprawdzić.
-Nie mogłeś do kurwy nędzy mi powiedzieć ze coś się dzieje? -warknąłem zły
-Przecież nie lubisz jak ktokolwiek przeszkadza ci w pracy -bronił się Matt znów pociągając łyk piwa.
-Ale chodzi o nią! Dobrze wiesz, że mi na niej zależy! -krzyknąłem
Dlaczego tam pojechała nikomu nic nie mówiąc, a w szczególności mi i dlaczego pojechała tam sama? Byłem tak cholernie na nią zły, pewnie pojechała tam, żeby się upić i nie myśleć o tym frajerze Bieberze.
-Dzięki stary -powiedziałem podchodząc do niego i położyłem mu dłoń na ramieniu.
-Nie masz za co, przecież wiesz, że mi też na niej zależy, jest dla mnie jak siostra.
-Wiem -westchnąłem i ruszyłem w stronę schodów.
Wszedłem do pokoju rozbierając się i zostając w samych bokserkach podszedłem do łóżka kładąc się koło Jessie i przyciągając ją do siebie.
-Oj, mała, co ja z tobą mam -powiedziałem głaszcząc ją po włosach a ona jakby to słysząc wtuliła się w mój tors, uśmiechnąłem się i usnąłem.

*Następnego dnia*

*POV Jessie*
Obudził mnie silny ból głowy, otworzyłam oczy ale po chwili znów je zamknęłam z powodu jasnego światła kłującego mnie w oczy. Podjęłam kolejna próbę otworzenia ich i tym razem pozwoliłam im się trochę przyzwyczaić. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju, nie był mój, ale nie był też obcy, kiedyś spędzałam tu trochę czasu. Jedna czarna ściana reszta białe, czarne meble: szafa, komoda, łóżko na którym leżałam i podłoga pokryta czarnymi panelami. Spojrzałam na pościel, ona również była czarna. Odkryłam kołdrę i spojrzałam na to co mam na sobie, a była to tylko bielizna, nagle przypomniały mi się urywki wczorajszego wieczoru, jęknęłam przeciągle i upadłam na łóżko. Leżałam tak chwile aż usłyszałam.
-Widzę, że już wstałaś.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na osobę stojąca w drzwiach.
Collyn stał w samym czarnym ręczniku przepasanym na biodrach. Tak, naprawdę lubił czarny kolor. Zlustrowałam go od stóp do głów, idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha, klatki piersiowej, barków i rąk. Cholera wyglądał tak seksownie, w końcu spojrzałam mu w oczy a on się uśmiechnął i podszedł do mnie siadając na krawędzi łóżka.
-Dzień dobry -szepnęłam
-Dzień dobry -odpowiedział uśmiechając się po czym poczułam jego wargi na swoim czole.
-Jesteś na mnie zły? -spytałam
-I to jak cholera -powiedział, a ja jęknęłam i znów opadłam na łóżko.
-Nie rozumiem tylko dlaczego poszłaś tam nic mi nie mówiąc.
-Nie wiem, chciałam się upić w samotności.
Pokręcił tylko głową po czym wstał z łóżka i zaczął się w ciszy ubierać, a ja mu się przyglądać.
-Skąd się dowiedziałeś?
Popatrzy na mnie z wyrazem "serio?".
-No tak, Matt.
Kiwnął głową na potwierdzenie. Odkryłam kołdrę wstałam z łóżka i w samej bieliźnie ruszyłam do drzwi, ale w połowie drogi poczułam ręce na mojej tali. Odkręciłam się i poczułam jak Collyn wtula swoja twarz w moja szyje.
-Wiesz, ze nie umiem się na ciebie zbyt długo wściekać -wymruczał mi w szyje.
-Wiem -zaśmiałam się
-Jesteś tak cholernie seksowna -tym razem wyszeptał między pocałunkami składanymi na mojej szyi
-To też wiem -znów się zaśmiałam
-Doprawdy? A wiesz, ze zaraz pozbędę się twojego stanika? -spytał
-Co?!
Poczułam jak coś  upada mi na stopy, a moje piersi są wolne. Pisnęłam na co się zaśmiał, przyciągnął mnie do siebie i położył dłonie na dole moich pleców. Tym razem ja wtuliłam głowę w jego szyje składając na niej pocałunek.
-Nie myśl, że ten wczorajszy wyskok ujdzie ci na sucho -szepnął
-Oh, a ja myślę, że jednak ujdzie mi na sucho.
Odsunęłam się od niego i zaczęłam zachłannie go całować, a jego dłonie powędrowały na moje piersi, jęknęłam przez pocałunek, wsunęłam swoje dłonie pod jego koszulkę na brzuchu i zaczęłam podsuwać ją do góry. Zrozumiał moje poczynania i oderwał dłonie od moich piersi podnosząc je do góry tak, że byłam w stanie mu ją zdjąć. Trzymałam ją w rękach, a on znów zachłannie wpił się w moje usta, uśmiechnęłam się przez pocałunek i odsunęłam, zakładając na siebie część garderoby zabraną chłopakowi.
-Dzięki, za koszulkę -powiedziałam śmiejąc się i sięgając po stanik, który w dalszym ciągu znajdował się porzucony na podłodze.
Spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem, a on patrzył na mnie z przymrużonymi oczami i z przyspieszonym oddechem. Znów się zaśmiałam i ruszyłam ku wyjściu z pokoju. Będąc już przy drzwiach usłyszałam.
-Skarbie zaczęłaś bardzo niebezpieczna grę.
Mogłabym przysiąc, że właśnie na twarzy miał zawadiacki uśmieszek.
Uśmiech chyba już setny raz tego dnia wpłynął mi na usta i z nim ruszyłam do swojego pokoju.

Hej, przepraszam, że tydzień temu nie było rozdziału, byłam zakopana w pracy. Dzisiejszy rozdział wstawiam jako zaległy sprzed tygodnia, a jutro pojawi się kolejny już za ten tydzień. Jeszcze raz przepraszam za ten poślizg. Do następnego ♥♥♥

czwartek, 26 stycznia 2017

Rozdzial 42 ❤

*POV Jessie*

-Jessie?
Cholera. CHOLERA! Collyn przestał mnie całować, zerknął przez ramie szeroko się uśmiechając po czym stanął koło mnie i odsłonił mi osobę której tak bardzo nie chciałam zranić, która nie powinna tutaj być, która nigdy nie powinna się o tym dowiedzieć.
-J...Justin?
Boże stał przede mną, widział to, cholera, widział jak całuje się z Collynem! A ja jeszcze nie dawno wściekałam się o tą głupią Selenke. Szedł w moim kierunku i nie był sam, był z nim Austin, zerknęłam na niego, a on kręcił tylko głową z dezaprobatą spojrzałam znów na Justina, był wkurwiony, widziałam to po jego twarzy, był naprawdę bardzo wkurwiony.
-Powiesz mi dlaczego do kurwy nędzy całujesz się z tym skurwielem?! -krzyczał
Chciałam powiedzieć stereotypowe "To nie to co myślisz" ale to właśnie było to co myśli i to co widzi.
-Jak mnie nazwałeś?! -odkrzyknął zły Collyn
Collyn zacisnął pięści gotowy uderzyć, a Justin nie był wcale lepszy podchodził właśnie do niego.
-Justin -powiedziałam ostrzegawczo.
-Zamknij się kurwa!
Zabolało, ale w pełni sobie na to zasłużyłam.
-Jak śmiesz tak do niej kurwa mówić! -wrzasnął wkurwiony Collyn i uderzył pięścią Justina w twarz, a z nosa chłopaka poleciała krew, otarł ją rękawem bluzy.
-Collyn! -krzyknęłam ale to nic nie dało już chciał się zamachnąć ale tym razem to Justin mu przywalił. Cholera. Jak ja mam to zatrzymać? No jasne. AUSTIN.
-Austin! Broń! -oczywiste było to, że ma ją przy sobie.
Wyciągnął broń i strzelił w ziemię. Collyn i Justin odskoczyli od siebie rozglądając się za strzelaniną, kiedy zauważyli Austina ten tylko wzruszył ramionami mówiąc.
-No co? To był jej pomysł -skinął na mnie głową, a wtedy ich wzrok padł na mnie.
-Nie możecie się tak po prostu tutaj bić, do cholery! -krzyknęłam
-Bo co? -warknął do mnie Justin. Zdziwiło
 mnie to jaki dzisiaj jest, nigdy taki nie był. Chwila. Jest z nim tylko Austin a mówił, że wychodzi z chłopakami. Spojrzałam na nich dwóch, Austin pocierał niespokojnie kark, a Justin zaciskał pięści, które na knykciach miały zaschniętą krew, włosy miał mocno zmierzwione.
Zerknęłam na Collyna który stał obok mnie, nie miał śladów krwi na twarzy jedynie mocno czerwony lewy policzek od uderzenia pięścią i najprawdopodobniej jutro będzie spory siniak, więc to nie jego krew Justin miał na knykciach, poza tym nie zdążyłaby tak szybko zaschnąć, wdał się w bójkę, a jego zachowanie wskazywało jedno.

-Brałeś coś? -spytałam zaskoczona
-Może tak, a może nie -powiedział uśmiechając się.
-Dlaczego?
-Nie, nie będziemy rozmawiać teraz o mnie, dlaczego do kurwy nędzy mnie z nim zdradziłaś?-warknął
-Naprawdę nie wiem dlaczego to zrobiłam, wszystko zepsułam -spuściłam wzrok na dłonie, dlaczego jestem taka głupia.
-Tak, zepsułaś to wszystko, a ja już nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć, myślałem że mnie kochasz, a ty? Zdradziłaś mnie z Parkerem który wyrządził ci tyle krzywdy, nie rozumiem cię -powiedział o dziwo spokojnie.
-Justin... -łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie, to koniec -powiedział po czym podszedł do Austina mówiąc mu coś na ucho na co ten kiwnął głową i zaczęli zmierzać w stronę  jego samochodu. Łzy zaczęły mi lecieć strużkami kiedy widziałam jak odjeżdżają, kocham Justina, tak cholernie go kocham. Poczułam jak Collyn mnie przytula i uspokaja.

*Godzinę później*
Po powrocie do magazynu zamknęłam się w pokoju na klucz, położyłam na łóżku i płakałam, bo straciłam osobę którą kocham, bo go zdradziłam, bo zepsułam nasz związek. Jestem beznadziejna. Collyn dobijał się do drzwi, ale po dłuższej chwili dał sobie spokój, a ja szlochałam w poduszkę. Straciłam Justina na zawsze. Wspomnienia wspólnych chwil migały mi przed oczami, śpiewanie mi piosenki, pierwszy pocałunek, spanie w jego objęciach.
Płakałam tak długo, aż zasnęłam.

*Następnego dnia*

Wzięłam szybki prysznic ubrałam się w świeżą bieliznę, bluzę i legginsy. Włosy zebrałam w koka i przekręciłam zamek w drzwiach, otworzyłam je, nie dbałam która jest godzina, może 11, a może 15, nie wiem. Zeszłam na dół, wzięłam sok z lodówki po czym nałam sobie do szklanki. Wypiłam go w ciszy. Myłam właśnie szklankę w zlewie kiedy poczułam ręce na biodrach. Odłożyłam szklankę na suszarkę i odwróciłam się, a Collyn natychmiast mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, łzy ponownie napłynęły mi do oczu ale nie mogłam pozwolić im wypłynąć. Trzymał mnie tak mocno jakby puszczenie mnie sprawiło, że zniknę.
-Collyn -jęknęłam po dłuższej chwili trzymania mnie przez niego w objęciach.
-Przepraszam mała -powiedział odsuwając się na taka odległość, żeby móc spojrzeć mi w oczy.
-Nic się nie stało -odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy, bałam się, że jak to zrobię to nie będę mogła przestać.
Spojrzałam na jego twarz, na jego lewym policzku widniał wielki siniak. Dotknęłam delikatnie opuszkami palców jego policzka, usłyszałam jak szepcze "nic mi nie jest, nie martw się", ale jak mam się nie martwic kiedy to przeze mnie ma tego siniaka, a raczej przez Justina, ale z mojej winy.
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
-Skarbie? Wszystko w porządku? -spytał łapiąc mnie za policzki.
-Tak -spojrzałam mu w oczy, nie chciałam kłamać, ale też nie chciałam żeby się martwił.
-Naprawdę? -powiedział trącając swój nos o mój
-Tak -szepnęłam powtarzając kłamstwo.
-Dobrze.
Oparł swoje czoło o moje patrząc mi głęboko w oczy jakby doszukując się kłamstwa, zamknęłam je na chwile i wtedy poczułam jego ciepłe wargi na swoich, odwzajemniłam pocałunek który stawał się coraz bardziej namiętny, jego dłonie przesunęły się z moich policzków na szyję, ramiona, wzdłuż boków, aż zatrzymały się na biodrach. Wsunęłam ręce w jego włosy lekko ciągnąc za końce. Nasze języki pieściły się nawzajem, aż zabrakło nam tchu i oboje oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam mu w oczy.
-Kocham cię -szepnął.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, kiedy usłyszeliśmy chrząkanie.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam w obściskiwaniu się ale chciałbym wziąć szklankę, a wy mi to uniemożliwiacie -powiedział Taylor podchodząc do nas, a my z Collynem odsunęliśmy się od siebie.
Wziął szklankę z szafki nad zlewem i posłał mi karcące spojrzenie. Jak długo do cholery jasnej jeszcze będzie to robił?! Jakby miał prawo za każdym razem karcić mnie wzrokiem za to co robię z Collynem, może jeszcze niedługo będzie tak robił kiedy tylko będę chciała się odezwać do Cola, palant.
-Dziękuję -powiedział ze szklanką w ręku kierując się do lodówki.
-Jasne -warknął Collyn.
Westchnęłam i skierowałam się do salonu. Na kanapie siedział Matt oglądając coś w telewizji.
Podeszłam siadając obok niego.
-Hej -powiedziałam.
-Hej ślicznotko -odpowiedział Matt puszczając mi oczko i kładąc rękę za mną na oparciu kanapy, zaśmiałam się.
-Jak się czujesz? -spytał z troską w głosie po czym położył na moim ramieniu dłoń która wcześniej była na oparciu.
Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i jęknęłam w odpowiedzi na jego pytanie, tym razem to on się zaśmiał. Podniosłam głowę i poczułam palący wzrok na sobie. Collyn stał oparty o framugę drzwi do salonu i wpatrywał się we mnie intensywnie. Uśmiechnęłam się do niego i przeniosłam wzrok na telewizor, a on podszedł i usiadł obok na kanapie przyciągając mnie do siebie. Około godziny 19 Collyn wstał mówiąc ze musi zająć się sprawami gangu w gabinecie, Matt wcześniej poszedł do swojego pokoju, a Taylora nie widziałam od sytuacji w kuchni. Wyłączyłam telewizor i skierowałam się do swojego pokoju, wciąż myślałam o naszym rozstaniu z Justinem i jak ono przebiegło. "Nie, to koniec" jego słowa rozbrzmiały mi w głowie. Miałam dość myślenia o nim i tym wszystkim, chciałam odpocząć od tego całego emocjonalnego gówna. Już wiem co musze zrobić.
-Napić się czegoś mocnego -szepnęłam na głos.

*Pół godziny później*

Stałam przed lustrem sprawdzając czy jestem gotowa do wyjścia, czarna  rozkloszowana sukienka do połowy ud ze skrzyżowanymi ramiączkami na plecach i dekoltem w serce do tego złote szpilki, makijaż oczu zrobiłam lekki, a usta krwistoczerwone, włosy pozostawiłam rozpuszczone w lekkich falach, sięgnęłam jeszcze po mała czarna torebkę na złotym łańcuszku chowając tam telefon, portfel i kluczyki od samochodu, już chciałam wyjść z pokoju ale postanowiłam zdjąć buty i wziąć je w rękę żeby nie zrobić hałasu i uniknąć zbędnych pytań. Na moje szczęście nie napotkałam nikogo w drodze do drzwi. Będąc już przy samochodzie założyłam je z powrotem, wyjęłam kluczyki z torebki i wsiadłam do samochodu. Pół godziny później parkowałam już pod klubem, zanim do niego weszłam powiedziałam cicho do siebie.
-Tego mi było trzeba.
Wchodząc do klubu uderzył mnie zapach potu i alkoholu, a do moich uszu dobiegła głośna muzyka. Przeciskałam się przez tańczących ludzi w stronę baru. Kiedy w końcu tam dotarłam lekko zdyszana usiadłam na stołku barowym czekając, aż barman do mnie podejdzie.
-Coś dla pani? -usłyszałam
Spojrzałam na wysokiego czarnoskórego mężczyznę, dobrze zbudowanego w koszulce z logo klubu, jego twarz była bardzo przystojna, a włosy czarne i krótko ścięte.
-Naprawdę zdaje sobie sprawę, że jestem przystojny -powiedział uśmiechając się do mnie promiennie, a ja zdałam sobie sprawę, że gapiłam się na niego chyba za długo.
-Przepraszam -powiedziałam uśmiechając się przepraszająco.
-Nic nie szkodzi, wiec co dla pani?
-Kolejkę shotów -powiedziałam, jak szaleć to szaleć.
Spojrzał na mnie dłuższą chwile po czym zaczął przyrządzać moje zmówienie.
-Problemy z chłopakiem? -spytał zerkając na mnie
-Właściwie z exchłopakiem, skąd pan wiedział? -spytałam lekko zdziwiona.
-Po pierwsze przejdźmy na ty, Blake -powiedział stawiając na blacie moje zamówienie po czym wyciągnął do mnie rękę.
-Jessie -odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając i ściskając jego dłoń.
-A po drugie... -nachylił się do mnie przykładając dłoń bokiem do ust jakby chciał powierzyć mi sekret.
-Nie mów nikomu ale jestem medium -szepnął.
-Naprawdę? -odszepnęłam
-Nie -Blake zaczął się śmiać.
-Co?
-Żartowałem, a tak na poważnie mamy tu od groma takich przypadków jak twój -zaczął się śmiać.
-Super -mruknęłam po czym wypiłam wcześniej zamówiona kolejkę shotów.
-Jeszcze raz to samo -powiedziałam patrząc na niego, a on tylko skinął głowa i znów postawił przede mną kolejkę którą szybko wypiłam, Blake podszedł do klientów którzy właśnie podeszli do baru z zamiarem złożenia zamówienia, a ja wyciągnęłam telefon i wysłałam SMS-a do Austina "Hej, czy z Justinem wszystko w porządku?" po chwili otrzymałam wiadomość "Hej, wszystko dobrze przecież dopiero co przyłapał dziewczynę na zdradzie" odpisałam "Ha, ha bardzo śmieszne, pytam poważnie Austin" wiadomość nie nadchodziła dłuższą chwile "Jest źle Jessie, ale wyjdzie z tego" już chciałam odpisać kiedy usłyszałam.
-Co taka piękna kobiet robi tu sama? -spytał nieznajomy, a ja włożyłam z powrotem telefon do torebki
-Wiesz, tak tylko przyszłam wdychać odór potu i alkoholu, a ty przyszedłeś... niech zgadnę wyrywać laski żeby pieprzyc się z nimi w męskim kiblu, zgadłam? -powiedziałam odkręcając się w stronę mężczyzny.
-Przejrzałaś mnie, a chciałem zachować dyskrecje -powiedział kręcąc głową.
Przyjrzałam mu się, miał ciemniejsza karnacje, a jego uroda wskazywała na latynoskie korzenie, czarno-blond włosy postawione na żel, ubrany był w czarne rurki i koszule w takim samym kolorze której rękawy były podwinięte przez co widziałam jego tatuaże na rękach, poczułam jego wzrok na sobie, więc spojrzałam w jego śliczne brązowe oczy.
-Podoba ci się to co widzisz? -było to bardziej stwierdzenie niż pytanie
-Może -odpowiedziałam uśmiechając się do niego uwodzicielsko.
-Zayn -wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jessie -uścisnęłam jego dłoń.
Zayn zamówił nam drinki, siedzieliśmy gadając o wszystkim i niczym, po drodze wypiłam jeszcze ze dwa drinki i czułam się lekko wstawiona.
-Zatańczymy? -spytał
-Jasne, czemu nie -powiedziałam wzruszając ramionami.
Zabrałam torebkę i poczułam jak Zayn łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę parkietu. Kiedy w końcu po przepychaniu się przez tłum ludzi znaleźliśmy kawałek przestrzeni dla siebie zaczęliśmy tańczyć, poczułam jak chłopak zakłada moje ręce na swoją szyje, po czym swoje kładzie na moje biodra i przyciąga mnie do siebie tak, że jego krocze ociera się o moje, a ja wydaje cichy jęk podniecenia, nagle zaczyna mnie całować w usta bezczelnie wpycha mi język w buzie, ale podoba mi się to, więc odwzajemniam pocałunek. Czuje jak odrywa się od moich ust by chwile później całować moją szyje, a ja wydaje zduszony jęk zadowolenia. Zaczyna mi się kręcić w głowie przez alkohol płynący w moich żyłach. Ocieram się kroczem o jego i tym razem to on wydaje jęk, a chwile później znów czuje jego wargi na swoich. Tym razem moje ręce znajdują się na jego plecach, swoja drogą umięśnionych, pocałunek staje się coraz bardziej namiętny. Nagle czuje jak ktoś odciąga mnie od Zayna i nie wierze własnym oczom kogo widzę. Skąd do cholery on tu się wziął?! Patrzy przez chwile zabójczym wzrokiem na chłopaka z którym przed chwilą się całowałam.
-Wypierdalaj ale już! -warknął, a wystraszony chłopak natychmiast się oddala.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! -tym razem warczy na mnie
Już wiem, że będzie to ciężki wieczór.

Hej, jak obiecałam w ostatniej notce rozdział pojawia się dziś, mam nadzieję, że się cieszycie. Możliwe, że w weekend pojawi się kolejny rozdział, ale niczego nie obiecuje ;). Do następnego♥

piątek, 20 stycznia 2017

Rozdzial 41 ♥ (specjalny) ♥

*POV Jessie*

Rano obudziłam się po jedenastej Justin jeszcze spał, postanowiłam, że pojadę podziękować Collynowi za wczoraj. Skoczyłam szybko pod prysznic, kiedy wyszłam ubrałam się w czarne rurki i bokserkę, a na to zarzuciłam białą marynarkę, zrobiłam lekki makijaż, no prawie lekki, bo usta zrobiłam krwistoczerwone. Na koniec rozpuściłam włosy, które ułożyły się w naturalne fale. Poszłam do sypialni gdzie spał Justin pocałowałam go w czoło i zostawiłam mu kartkę "Jadę do chłopaków, nie długo wrócę. Kocham cię " Zeszłam na dół wzięłam kluczyki od mojego samochodu i założyłam białe klasyczne szpilki.

Po nie całych 15 minutach parkowałam już pod magazynem. Weszłam do środka i poczułam zapach jajecznicy wiec skierowałam się do kuchni gdzie Taylor przygotowywał śniadanie, a Matt siedział przy wyspie kuchennej jedząc jajecznice.
-Hej chłopaki -powiedziałam podchodząc do każdego i dając całusa w policzek
-Cześć Jessie -odpowiedzieli zgodnie
-Jaki jest powód tego, że wyglądasz jak gorąca sekretarka? -spytał Matt, a Taylor się zaśmiał
-To już nie wolno mi się elegancko ubrać? -powiedziałam wzruszając ramionami
-Nie no można -odpowiedział po czym zajął się jedzeniem jajecznicy
-Pomóc ci? -spytałam Taylora
-Nie trzeba, już kończę.
-Collyna nie ma w domu?
-Jest ale jeszcze śpi -powiedział Matt.
Siadłam koło niego, a Taylor postawił przede mną pachnąca jajecznice mmm. Po nie całych 10 minutach usłyszałam kroki Collyna na schodach, a chwile później podszedł do mnie i powiedział.
-Cześć mała, ślicznie dziś wyglądasz -po czym pocałował mnie we włosy.
-Hej i dzięki -odpowiedziałam.
Podszedł do lodówki w samych bokserkach i cholera jego tyłek wyglądał tak seksownie, kiedy się odkręcił do mnie przodem miałam niezły widok na jego sześciopak, mój Boże jego mięśnie były tak idealnie wyrysowane, a jego skóra wydawała się złotawo-brązowa, nagle dostałam kuksańca w żebra od Matta który zaczął się śmiać.
-Tylko nie zacznij się ślinić -powiedział z uśmiechem.
-Ha ha bardzo śmieszne -odpowiedziałam.
Collyn do mnie mrugnął, a mój wzrok znów zaczął zjeżdżać na klatkę piersiowa i brzuch, muszę przestać, odwróciłam wzrok na Matta który powstrzymywał śmiech, następnie spojrzałam na Taylora który patrzył na mnie karcącym wzrokiem. Po zjedzeniu jajecznicy przypomniałam sobie po co tu przyjechałam. Matt poszedł do swojego pokoju, a Taylor gdzieś wyszedł. Podeszłam do Collyna który siedział na kanapie już ubrany w czarne dżinsy i koszulkę w takim samym kolorze.
-Dziękuję ci za wczoraj -powiedziałam, a on spojrzał na mnie.
-Nie masz za co przecież nie pozwoliłbym, żeby ten skurwiel coś ci zrobił, wiesz przecież ile dla mnie znaczysz -powiedział uśmiechając się promiennie.
-Wiem -szepnęłam i podeszłam do niego, siadłam na nim okrakiem wtulając głowę w jego klatkę piersiowa, a on oplótł mnie rękami przyciskając do swojego ciała, czułam się jak kiedyś gdy było mi smutno albo źle, a on tulił mnie w ten sposób.
-Kiedy on w końcu da mi spokój- szepnęłam przyciskając twarz do jego koszulki.
-Mam nadzieje, że po wczorajszym odpieprzy się raz na zawsze -warknął.
-Coś czuje, że tak łatwo nie odpuści.
-Mogłem go zastrzelić kiedy miałem okazje, cholera problem byłby z głowy, czemu tego nie zrobiłem- westchnął.
-Bo masz dobre serce? -spytałam
-Ta, możliwe że to to -zaśmiał się i ja też.
-Wiesz, dobrze mi z tobą siedzącą w ten sposób i przytulającą się do mnie. Spojrzałam mu w twarz i ujrzałam na niej jego zawadiacki uśmieszek, wybuchnęłam śmiechem, a on się znów uśmiechnął.
Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej, spojrzałam w jego oczy, a potem na usta i zrobiłam coś o co bym się nie podejrzewała, wpiłam się w jego usta z namiętnością, a on odwzajemnił pocałunek, nasze języki walczyły o dominacje, w ostateczności jego wygrał. Odsunęliśmy się od siebie z braku powietrza ale po chwili Collyn całował mnie po szyi, było mi tak błogo, brakowało mi tej przyjemności, a potem wszystko prysło kiedy przypomniałam sobie co robię. Odepchnęłam lekko Collyna ale to nic nie dało czułam jak jego dłonie błądzą po moich biodrach, na chwile zamknęłam oczy, było mi tak dobrze. STOP.
-Do cholery Jessie co ty robisz! -skarciłam się w myślach
-Collyn -jęknęłam kiedy poczułam jego usta na dekolcie i poruszyłam się ocierając o jego krocze co poskutkowało jego jękiem.
-Collyn -powtórzyłam lekko dysząc.
-Tak? -spytał patrząc na mnie z uśmiechem i przyspieszonym oddechem.
Odwróciłam wzrok i zeszłam z jego nóg.
-Jessie -usłyszałam jego głos.
Spojrzałam na niego ale zaraz zamknęłam oczy.
-Collyn ja... przepraszam... ja... nie powinnam.
-Mała, wszystko w porządku -powiedział wstając z kanapy i podchodząc do mnie.
Przytulił mnie do siebie na chwile po czym położył mi dłonie na ramionach i odsunął na taką odległość aby móc spojrzeć mi w twarz.
-Wszystko dobrze? -spytał
Kiwnęłam głową i poczułam jego usta na moim czole.
-To dobrze -szepnął
Znów kiwnęłam, ale nic nie było dobrze.
-Pójdę do swojego pokoju jeśli nie masz nic przeciwko -powiedziałam.
-Idź -uśmiechnął się do mnie.
A ja poszłam do swojego pokoju tak szybko jak to było możliwe. Weszłam, rzuciłam się plecami na łóżko i powiedziałam na głos.
-JESSIE CO TY DO CHOLERY ROBISZ?!
-No właśnie, co ty do cholery robisz?!
Siadłam gwałtownie.
-Taylor, ale mnie wystraszyłeś -powiedziałam z lekko przyspieszonym oddechem.
-Kochasz Justina, a mimo to miziasz się w salonie z Collynem, nie no wspaniale -powiedział patrząc na mnie karcącym wzrokiem.
-Ty... widziałeś to? -jęknęłam
-Matt też, to aż dziwne, że nie zauważyliście jak przechodziliśmy za kanapą, chciałem wam przeszkodzić ale Matt mi to uniemożliwił -mruknął
-Cholera!
-Taaa
-Nie wiem co o tym myśleć, kocham Justina ale z Collynem było mi tak...
-Dobrze? Tak widzieliśmy to, aż za dobrze i to całe wasze pojękiwanie.
-Kurwa Taylor nie dobijaj mnie -warknęłam.
-Czym? Tym, ze zdradziłaś Justina? Sama się dobiłaś -powiedział podnosząc ręce w obronnym geście. 
-Wiem, że spieprzyłam okej? Nie musisz mi tego wytykać- wstałam z łóżka i wyminęłam go w drzwiach. Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam rozmowę Collyna z Mattem, przystanęłam.
-Widziałeś? -warknął Collyn
-Ta i wiesz, to całe wasze dyszenie i macanie... jeśli mamy się na noc wynieść z Taylorem to powiedz- powiedział Matt i mogłabym przysiąc, że w tym momencie się uśmiechnął.
-Stary, przestań.
Zbiegłam szybko po schodach i ruszyłam do wyjścia wcześniej zabierając szpilki, wsiadłam do samochodu i odjechałam nie żegnając się. Jadąc otrzymałam wiadomość. Stojąc na czerwonym wyjęłam komórkę z kieszeni marynarki. Dostałam wiadomość od Justina "Wyszedłem na piwo z chłopakami. Wrócę późno. Nie czekaj na mnie. Kocham cię " odpisałam mu szybko "Dobrze, ja ciebie też kocham :*" Ruszyłam, bo światło właśnie zmieniło się na zielone. Może to i dobrze, że Justina nie będzie wieczorem.

*Kilka godzin później*
Właśnie ubierałam moje obcisłe spodnie i czarny top na który nałożyłam srebrną bomberkę, włosy spięłam w wysoki kucyk, założyłam czarne buty na słupku, chwyciłam kluczyki do mojego białego lamborghini i pojechałam na to, co tak bardzo kocham. Odkąd wróciłam do domu Collyn wydzwaniał i esemesował do mnie niezliczoną ilość razy, wysłałam mu tylko SMSa ze wszystko w porządku po czym wyłączyłam telefon. Dojechałam na miejsce, wyszłam z samochodu oparłam się o niego, zamknęłam oczy i wdychałam świeże nocne powietrze, w oddali słyszałam chichoty jakiś dziewczyn, śmiech chłopców, i jakieś kłótnie. Zaczęłam myśleć nad wszystkim co się dziś stało. Nagle poczułam jak ktoś przykłada dłonie do samochodu po obu stronach moich rąk. Otworzyłam oczy i już wiedziałam kim była ta osoba. Cholera.
-Myślisz, że możesz tak przede mną uciekać? -warknął mi w twarz
-Ja... -nie dał mi dokończyć jakby oczekiwał, że będę milczeć.
-Myślisz, że zwykłe "Nie martw się, wszystko w porządku" wystarczy? -znów warknął
-Col...
-Nie, nie skończyłem, naprawdę myślisz, że możesz mi kłamać i tak po prostu się odsuwać? -był wkurwiony
-Tak bez powodu? Dobrze wiesz jaki jest powód -szepnęłam
Patrzył mi przez chwile w oczy jakby próbował coś z nich wyczytać, a ja? Myślałam o tym jak to chciałabym go pocałować, moja głupota nie zna granic. Nagle się odezwał.
-Chodzi o to, że się całowaliśmy? O to chodzi?
-Tak -przełknęłam ślinę.
-Przeszkadza ci to prawda? Żałujesz, że się całowaliśmy, tak? Nie było ci dobrze? -wypytywał
-Collyn ja... -zaczęłam mówić.
-Kurwa, wyduś to z siebie! -krzyknął
Wkurzyłam się, chciał to wszystko usłyszeć? Proszę bardzo.
-Chcesz znać odpowiedź? Proszę bardzo, przeszkadza i to jak cholera, bo zdałam sobie sprawę, że zdradziłam Justina, a Taylor mi to dobitnie uświadomił. Czy żałuję, że się całowaliśmy? Nie, nie żałuję i było mi zajebiście dobrze -warknęłam przy ostatnich słowach.
Na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie. Chciał coś powiedzieć ale wtedy usłyszeliśmy głos nieznajomego.
-Przepraszam ale kazano mi poinformować panią, że może pani się już ustawić na starcie -powiedział niepewnym głosem chłopak wyglądający na siedemnastolatka, był wysoki i szczupły, włosy miały karmelowy kolor i były pozostawione w nieładzie, a jego prawa brew była przebita czarnym kolczykiem, był bardzo przystojny.
-Nie mów mi pani, po prostu Jessie -powiedziałam i mrugnęłam do niego, a on się lekko zarumienił, kątem oka widziałam jak Collyn piorunuje mnie wzrokiem.
-Um, dobrze Jessie, ja jestem Jax -powiedział chłopak wyciągając do mnie dłoń, która zaraz uścisnęłam.
-Bardzo mi miło Jax, zaraz pojadę na start -uśmiechnęłam się do niego promiennie, a on znów się zarumienił i skinął mi głową, patrzyłam jak się oddala, a potem spojrzałam na Collyna i wyjęłam kluczyki z kieszeni, odblokowałam samochód autopilotem otworzyłam drzwi, wsiadłam do środka i już chciałam je zamknąć kiedy napotkałam opór. Collyn je trzymał.
-Po wyścigu dokończymy tą rozmowę -powiedział spokojnie co mnie zaskoczyło.
-Nie wiem czy jest sens cokolwiek dokańczać -wyszeptałam, a on puścił drzwi, żebym mogła je zamknąć. Odjechałam zostawiając go w tyle.

*Chwilę później*
Byłam pierwsza, zresztą jak zwykle koleś na drugim siedział mi na ogonie, do mety jeszcze spory kawałek chciałam przyspieszyć, ale bieg nie chciał przeskoczyć na wyższy.
-Kurwa- warknęłam.
Zwolniłam nieco, a przecież powinnam przyspieszyć, szlak by to. Chłopak jadący za mną mnie wyprzedził. Cholera. Widziałam w lusterku wstecznym jak ktoś z tyłu również próbuje mnie dogonić i wyprzedzić, nagle usłyszałam dźwięk wskakującego biegu. NARESZCIE. Docisnęłam pedał gazu do samego końca, meta była już blisko, miałam nadzieje, że uda mi się dogonić i wyprzedzić tego dupka który jechał przede mną, docisnęłam jeszcze mocniej pedał do podłoża modląc się, żeby udało mi się jeszcze odrobinę przyspieszyć. Dzięki Bogu udało się wyprzedziłam tego frajera kawałek przed metą w wstecznym lusterku zobaczyłam jego zdziwioną twarz.
-Tak się wygrywa szmato -zaśmiałam się na własne słowa i przekroczyłam metę.
Rozległy się wiwaty i okrzyki. Zatrzymałam samochód i wyszłam, wszyscy skandowali moje imię. Mike podszedł do mnie złapał za rękę i podniósł do góry jakbym właśnie wygrała walkę bokserska.
-Moja dziewczynka- szepnął uśmiechając się do mnie i przyciągając do boku. Wracając samochodem do miejsca gdzie wcześniej był Col myślałam jak to rozegrać, na pewno Justin nie może się o niczym dowiedzieć, wiem, że to złe ale to jedyne wyjście. Podjeżdżając widziałam, że Collyn opiera się o swój samochód paląc. Zaparkowałam i wysiadłam blokując samochód autopilotem i wrzucając kluczyki w tylną kieszeń spodni. Ruszyłam pewnym siebie krokiem, pomimo, że wcale nie byłam pewna jak to się rozegra. Collyn rzucił niedopałek na ziemie i przydeptał butem. Podeszłam do niego, chciałam jakoś zacząć rozmowę ale on mnie uprzedził.
-Gratuluje wygranej mała -powiedział uśmiechając się następnie przytulił mnie, ale krótko.
Kompletnie się tego nie spodziewałam, sądziłam, że dalej zacznie się kłócić.
-Powiedz mi czego oczekujesz -powiedziałam spokojnie patrząc na niego ale intensywność jego spojrzenia sprawiła, że odwróciłam wzrok.
-Czego oczekuje? -spytał jakbym właśnie mu powiedziała, że jestem w ciąży.
-Tak, czego oczekujesz ode mnie.
-Chcesz usłyszeć czego oczekuje? Proszę bardzo, odkąd poznałaś Biebera oczekuje, że go rzucisz i w końcu będziemy razem, wiem jak na ciebie działam, a ty cholernie dobrze wiesz jak działasz na mnie, zanim się pojawił prawie byliśmy parą, a on to wszystko zaprzepaścił i sprawił, że sprawy między nami się skomplikowały, co doprowadziło do kłótni i sama dobrze wiesz jakich wydarzeń. Dlaczego tak trudno ci to zrozumieć. Dlaczego tego nie dostrzegasz. Cholera przecież nie jesteś głupia Jessie, może po prostu nie chcesz tego przyjąć do świadomości, to co dziś się stało tylko to potwierdziło -powiedział ciężko dysząc przez wypowiedzenie tak wielu słów.
Nie rozumiałam o co mu chodzi, nie rozumiałam co do mnie mówi, czułam jakby mój mózg odmówił współpracy, a czas stanął w miejscu kiedy do mnie podszedł kładąc dłonie na moich policzkach i opierając swoje czoło o moje.
-Od tak wielu lat jestem w tobie zakochany, nie oszukuj mnie, że o tym nie wiedziałaś albo chociaż nie widziałaś tego uczucia -powiedział patrząc mi prosto w oczy nasze usta kolejny raz dzieliły dziś milimetry.
-Nie wiem -szepnęłam i spuściłam wzrok byle nie patrzeć mu w oczy.
Moja odpowiedź była głupia ale naprawdę nie wiedziałam, a może wiedziałam, nie wiem gubię się w tym, może po prostu nie zwracałam na to uwagi, a może po prostu nie chciałam tego widzieć.
-Ale ja wiem -powiedział lekko zachrypniętym głosem
Odważyłam się spojrzeć mu w oczy, to był błąd widziałam w nich szczerą miłość, tak szczerą, że aż oddech uwięzł mi w gardle.
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham mała -powiedział po czym z zachłannością wpił się w moje usta, a ja oddałam pocałunek, nie dbałam w tej chwili o nic, czułam w tym pocałunku tęsknotę i nadzieję, no właśnie nadzieję, bałam się tylko, że to jaką decyzję podejmę złamie mu serce, a naprawdę tego nie chciałam, czy go kochałam? Jasne, że tak w końcu to on uratował mnie po gwałcie i to on dał mi szanse na lepsze jutro. Czy kochałam go w taki sposób jak on mnie? Nie wiem, bo czy można kochać dwie osoby równocześnie w ten sam sposób? Wątpiłam w to. Czułam jak kciukami ociera mi łzy, chwila, płaczę? Nawet nie zauważyłam kiedy zaczął to robić i kiedy oderwał się od moich ust.
-Ciii, wszystko w porządku, rozumiem -szepnął dalej wycierając moje łzy.
Przestałam płakać, nie wiedziałam co rozumie, chciałam o to spytać ale znów wpił się w moje usta.
-Jessie? -usłyszałam tak dobrze znany mi głos i był to ostatni głos, który chciałam słyszeć w tej chwili.
Hej! Dawno mnie tu nie było wiem, w ramach przeprosin wstawiam specjalny rozdział który jest chyba najdłuższym jaki do tej pory napisałam . Mam nadzieję, że ucieszycie się na wiadomość, że wracam z nową energią do pisania i postaram się, żeby rozdział pojawiał się raz w tygodniu (najprawdopodobniej będą to piątki lub soboty). Dziękuję za wszystkie wyświetlenia nawet te kiedy mnie tu nie było, jesteście wspaniali :*. Do następnego .

niedziela, 27 marca 2016

Rozdzial 40 ❤

*POV Jessie*
Odsunęłam się od Jusa i nie wierzyłam własnym oczom. Po tym wszystkim on śmiał jeszcze tu przychodzić?!  Co z nim ku*wa jest nie tak?
-Ross?! Co ty tu do cholery robisz? -warknęłam i spojrzałam kątem oka na Justina który zaciskał szczękę i pięści gotów uderzyć.
-Przyszedłem po to co moje -uśmiechnął się, a mi aż zrobiło się niedobrze
-Czyli po co? -spytałam
-Po ciebie kochanie -znów ten uśmiech
Spojrzałam mu w przekrwione oczy i spytałam.
-Znowu ćpałeś?
-Może tak, a może nie -kolejny uśmiech
Spojrzałam na Justina który patrzył wrogim wzrokiem na Rossa, wyczuł, że na niego patrzę i spojrzał na mnie, w duchu prosiłam go, żeby nie robił żadnych gwałtownych ruchów, z naćpanymi ludźmi jest tak, że nigdy nie wiesz kiedy im odwali.
-Ross, nigdzie z tobą nie idę, jestem teraz z Justinem, musisz się z tym pogodzić -mówiłam ostrożnie jak do zagubionego dziecka, którym po części był.
-Nie rób ze mnie idioty, ja wiem, że wciąż mnie kochasz -warknął
Zaczął się robić zły, niedobrze. Spojrzałam na Justina i niemo wyszeptałam "Collyn", zacisnął usta i pokiwał głową. Wyciągnęłam komórkę z tylnej kieszeni spodni i już miałam wybrać numer Cola, kiedy Ross krzyknął.
-Odłóż ten pieprzony telefon.
Trzymał w ręce wyciągniętej w moja stronę pistolet. No ładnie, naćpaniec z bronią, po prostu zajebiście. Zanim schowałam telefon do kieszeni włączyłam połączenie z Collynem, modliłam się w duchu, aby odebrał i przyjechał jak najszybciej.
-Ross, proszę odłóż tą broń, nie chcesz do mnie celować, jesteś po prostu naćpany, powinieneś wrócić do domu.
-Nigdzie nie idę, jeżeli ja cię nie będę mógł mieć to oni też nie.
O czym on do cholery mówił? Jacy znowu oni?
-Oni?-spytałam zaskoczona
-Widzę jak ten dupek z gangu na ciebie patrzy-warknął 
Wiedziałam, że musi chodzić mu o Collyna.
-Ross, proszę uspokój się.
-TAK TRUDNO CI ZROZUMIEĆ, ŻE JA WCIAZ CIE KOCHAM?! -wywrzeszczał 
-A GDY MNIE GWALCIŁES TEZ MNIE KOCHAŁES?!
-DOBRZE WIESZ, ŻE NIE CHCIAŁEM! -krzyknął, a ręka w której miał pistolet nieznacznie drgnęła
-Chcesz mi wmówić, że przypadkiem mnie zgwałciłeś? Posłuchaj sam siebie!
Jedną ręką przeczesał włosy i pociągnął za ich końce, spojrzałam na Justina który bacznie mi się przyglądał i miałam nadzieje, że Collyn zaraz się pojawi.

*POV Collyn*
Siedziałem rozwalony na kanapie i oglądałem walkę bokserską w telewizji, kiedy podszedł do mnie Matt rzucając mi mój wibrujący telefon.
-Jessie -rzucił tylko i odszedł.
Odebrałem bez wahania i nie zdarzyłem nawet powiedzieć "Halo?" kiedy usłyszałem jak mówi.
-Ross, proszę odłóż tą broń, nie chcesz do mnie celować, jesteś po porostu naćpany, powinieneś wrócić do domu.
Co tam się do cholery dzieje? Jaka broń?
-Nigdzie nie idę, jeżeli ja cię nie będę mógł mieć to oni też nie.
Cholera ma ich na muszce. Wyszedłem szybko z domu i wsiadłem do auta rozmowę przełączając na głośno mówiący, a telefon wrzuciłem do trzymadła na kubki. Sięgnąłem do schowka po pistolet kiedy usłyszałem.
-Oni?
-Widzę jak ten dupek z gangu na ciebie patrzy.
-Ross, proszę uspokój się.
-TAK TRUDNO CI ZROZUMIEĆ, ŻE JA WCIAZ CIE KOCHAM?!
-A GDY MNIE GWALCIŁES TEZ MNIE KOCHAŁES?!
-DOBRZE WIESZ, ŻE NIE CHCIAŁEM!
Co za sku*wiel.
-Chcesz mi wmówić, że przypadkiem mnie zgwałciłeś? Posłuchaj sam siebie!
Zaparkowałem samochód i nie czekając chwili dłużej wszedłem po cichu do domu Jessie.

*POV Jessie*
Kiedy patrzyłam na Rossa kątem oka zauważyłam jak drzwi frontowe się otwierają i wchodzi przez nie Collyn. Dzięki Bogu przyjechał. Spojrzałam na Justina, który lekko się rozluźnił.
-Odłóż broń na podłogę inaczej strzelę ci w ten pusty łeb -powiedział Collyn trzymając pistolet przystawiona do potylicy Rossa.
Wykonał jego polecenie bez mrugnięcia okiem, wiedział, że Col nie żartuje, w końcu ostatnim razem jak się widzieli postrzelił go w nogę.
-To jeszcze nie koniec! -wykrzyknął blondyn
-A ja myślę, że tak, a teraz wynoś się stąd -warknął Collyn
Ross spojrzał na mnie po czym opuścił mój dom najszybciej jak się dało.
-Myślałem, że go rozszarpie, jak on śmiał w ogóle do ciebie celować?! -wykrzyknął wkurzony do granic możliwości Justin
W duchu dziękowałam, że aż do teraz milczał, gdyby wcześniej się odezwał nie wiem czy wyszlibyśmy z tego cało poza naćpanym Rossem.
-Mała wszystko w porządku? Nic ci nie jest? Dobrze się czujesz? -wypytywał mnie Collyn bacznie przyglądając się mojej twarzy.
-Nie musisz się martwić wszystko w porządku i nic mi nie jest -odpowiedziałam.
Podeszłam do Collyna i mocno go przytuliłam.
-Dziękuje, że przyjechałeś.
Collyn mocniej mnie przytulił i powiedział.
-Bałem się o ciebie i to jak cholera, dobrze wiem, że z takim naćpańcem nigdy nic nie wiadomo -gdy to powiedział złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Ekhm, nie przeszkadzam wam w czymś? -warknął Justin
Podeszłam do niego mocno przytulając się do jego boku.

*godzinę później*
Leżałam w łóżku przyglądaj się śpiącemu Justinowi, jakie szczęście, że go mam. Zanim usnęłam myślałam nad sytuacja z Rossem, dlaczego tak trudno mu przyjąć do wiadomości, że miedzy nami od wielu lat wszystko skończone. Moja jedyna i prawdziwa miłość leżała właśnie obok mnie. Przytuliłam się do pleców Jusa i złożyłam delikatny pocałunek na jego odkrytym ramieniu.
-Kocham Cię mój książe z bajki w białym Lamborghini.
Uśmiechnęłam się i odpłynęłam w krainę snów.

Hej, wczoraj wstawiłam pierwszy rozdział po długiej przerwie, dziś jest drugi :) Mam nadzieje, ze wam się podoba. Dziękuje za wyświetlenia pod ostatnim postem, jesteście mega. Do następnego ♪ ♥




sobota, 26 marca 2016

Rozdzial 39 ♥

*POV Jessie*
Rano obudzily mnie krzyki z dołu. Wziełam telefon z szafki nocnej, żeby sprawdzić która jest godzina, była 10:30. Ciekawe o co im znowu poszło. Wyszłam z pokoju w piżamie, czyli bokserkach i podkoszulce, nawet nie miałam ochoty się przebierać, bo ich krzyki były nie do zniesienia. Stanełam u szczytu schodów i wrzasnęłam.
-Co to do cholery za krzyki?!
Rozejrzałam się i nagle zauważyłam Justina, Collyna i Matta. Spojrzeli nagle na mnie nic nie mówiąc. Zbiegłam po schodach i podeszłam do Jusa.
-Co ty tu robisz?
-Nie odbierałaś telefonu.
-Teraz zastanów się dlaczego -powiedziałam splatając ramiona na piersi.
-Jessie, z Selena nic mnie już nie łaczy, po prostu się dawno nie widzieliśmy, nic więcej.
-Jak to JUZ?!
-Ja i Selena... byliśmy kiedyś para -powiedział ciągnąc się za końcówki włosów
-CO?!
Nie mogłam uwierzyć, że wcześniej mi tego nie powiedział.
-Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś?!
-Uznałem, że to nie jest ważne, przepraszam. Wybaczysz mi?
-To, że obściskiwałeś się ze swoją byłą i trzymałeś ją za rękę? No nie wiem.
-Jessie to nic nie znaczyło, po prostu się długo nie widzieliśmy i tyle.
-Mhm i ja w to do cholery mam uwierzyć tak?
-Kochanie proszę, zaufaj mi.
Justin stał patrząc na mnie oczami bezbronnego szczeniaczka.
-Między wami na pewno wszystko skończone? -dopytałam
-Tak, przecież wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie zdradził.
Nie wiem co o tym sądzić ale w jego głosie nie dało się wyczuć ani jednej fałszywej nuty, nie pozostawało mi nic innego jak mu zaufać.
-Okej, jedz do domu, ja za niedługo przyjadę, jasne?
-Jasne, kocham Cię -powiedział z ulgą
Wyszedł z magazynu, a ja poszłam na górę wziąć przysznic i jeszcze raz to przemyśleć, kiedy człowiek widzi swoją byłą lub byłego na pewno nie tulą się tak i nie trzymają za ręce jak para.
*pół godziny później*
-Dzięki, że pozwoliłeś mi tu przenocować -powiedziałam do Collyna
-Nie masz za co dziękować mała -odpowiedział po czym mnie mocno przytulił.
Odwzajemniłam jego uścisk, po czym siegnełam do kieszeni żeby sprawdzić czy mam kluczyki, były. Zmierzałam już do drzwi kiedy usłyszałam.
-Mam nadzieję, że ten dupek wie jak się dla niego poświęcasz i ile dla niego robisz -warknął Collyn
Odwrociłam się do Collyna i powiedziałam.
-Też mam taką nadzieję.
Po czym wyszłam i wsiadłam do auta. Byłam już zmęczona tym całym gównem emocjonalnym.

*20 minut później*
Kiedy weszłam do domu zauważyłam jak Justin kręci się po salonie i pociąga za końcówki włosów.
-Justin -powiedziałam próbując mu uświadomić moją obecność w pokoju.
Przystanął i spojrzał na mnie przez ramie, po czym usiadł na kanapie z rękoma zanurzonymi we włosach i zwieszoną głową. Nie miałam zamiaru obok niego siadać, jeden dotyk i wszystko byłoby jak kiedyś, nienawidzę że przy nim brakuje mi silnej woli. Oparłam się o futrynę drzwi prowadzących do kuchni. Podniósł głowę i przejechał po twarzy dłonią.
-Ja i Selena, to już dawno skończone -powiedział patrząc mi w oczy.
Odwróciłam wzrok, wspominałam, że jego wzrok działa tak samo jak dotyk?
-Wczoraj tak to nie wyglądało -warknęłam, przypomnienie tamtej chwili wzbudziło we mnie wściekłość która do tej chwili sobie drzemała gdzieś w środku.
-Jak możesz myśleć, że cię zdradzam? -spytał smutno
Popatrzyłam w jego stronę i... po cholerę ja to zrobiłam? Patrzył na mnie tak bardzo tęsknym i smutnym wzrokiem, że przez chwile oddech uwiązł mi w gardle.
-Jak zerwaliście? -spytałam próbując zmienić temat
Spojrzał na mnie pytająco, chyba nie spodziewał się, że go o to zapytam.
-Kilka lat temu uznała, że jestem dla niej zbyt dziecinny i się rozstaliśmy.
Zaśmiałam się cicho.
-I co, nagle teraz zauważyła, ze jesteś przystojny, seksowny i nie jesteś już "dzieckiem"? -powiedziałam z ironią
Nawet w kłótni nie mogę sobie oszczędzić prawienia mu komplementów prawda? Brawo Jessie.
-A więc uważasz, że jestem przystojny i seksowny? -uśmiechnął się zawadiacko
-Nie zmieniaj tematu okej? Nie wierze, że dajesz się tak wykorzystywać tej zdzirze, to po prostu śmieszne.
-Była moja pierwszą miłością -odpowiedział
-I to daje jej upoważnienie do trzymania cię za rękę i przytulania jakby między wami nic się nie zmieniło? Dzięki za poinformowanie, może zacznę tak robić z Rossem, bo przecież on był moją pierwszą miłością -odpowiedziałam ironicznie.
-Nawet nie próbuj zbliżać się do tego sku*wiela! -warknął
Zaczęłam się głośno śmiać, a on patrzył na mnie jak na chorą na umyśle.
-Powiedz mi jak się teraz czujesz, no dalej -odparłam ze sztucznym uśmiechem
-Jestem wku*wiony jak cholera, kiedy tylko wyobrażam sobie jak się do ciebie zbliża -odpowiedział wkurzony
-To teraz wiesz jak ja się poczułam, gdy zobaczyłam was razem.
Jego twarz nagle spoważniała, dopiero to do niego dotarło. Naprawdę nie miałam już sił się dłużej kłócić.
-Jessie, ja... przepraszam, nie myślałem w ten sposób, przepraszam -spuścił głowę jak skarcony pies
-Nie rób mi tego nigdy więcej i czasami spróbuj się postawić w mojej sytuacji.
Pokonałam dystans między nami i stanęłam przed nim przytulając jego głowę do swojego brzucha, a on chcąc się bardziej wtulić objął mnie w pasie ramionami.
-Czy to znaczy, że mi wybaczasz? -spytał z nuta nadziei
-Po prostu już nigdy więcej tak nie rób, to cholernie boli wiesz?
-Wiem.
Kiedy głaskałam go po jego wciąż wtulonej w mój brzuch głowie usłyszałam otwieranie drzwi frontowych.
-Jessie, jesteś w domu?
Tak dobrze znałam ten głos, dlaczego akurat dziś musiałam zapomnieć o zamknięciu na klucz tych pieprzonych drzwi.

Hej, dawno nie było nowego rozdziału, więc "is it too late now to say sorry?". Mam nadzieje, że wybaczycie mi moja nieobecność, rozdziały powinny się teraz pojawiać częściej. Do następnego ☺♥

wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdzial 38

*POV Jessie*
Podeszłam do nich i wtedy nieznajoma tuląca mojego chłopaka odwróciła się do mnie lekko zaskoczona. Przez chwile mierzyłyśmy się spojrzeniami, kiedy odezwał się Justin.
-Jessie to jest Selena, Selena to jest Jessie. -przedstawił nas sobie
-Bardzo miło mi cię poznać Jessie. -powiedziała to tak bardzo słodko, że aż zrobiło mi się niedobrze
Nie odpowiedziałam jej tylko spojrzałam na Justina
-Justin wyjaśnisz mi czemu tak ciepło się z nią tuliłeś? -zapytałam
-Dawno nie widziałem Seleny. -ona usłyszawszy swoje imię podeszła do Justina i złapała go za rękę. ZA REKE!
-A ja dawno nie widziałam Justina. -popatrzyła na niego jakby z uwielbieniem.
-Hm, a powiesz mi kim ona dla ciebie do cholery jest?! -spytałam wymownie patrząc na ich złączone dłonie.
Justin popatrzył tam gdzie ja i zaraz wyrwał dłoń z jej uścisku. Chciał cos powiedzieć ale ta Selenka się odezwała.
-Kochana nie bądź taka zła, po prostu bardzo długo się nie widzieliśmy i ja również nie wiem kim jesteś ale nie krzyczę na Justinka jakby był winny co najmniej zbrodni -znów ten przesłodzony głos a ja myślałam ze ja zaraz rozszarpie. Zbliżyłam się do jej dziecięcej buźki.
-Wiesz co ci powiem? -powiedziałam tak samo słodkim głosikiem jak ona
Udawała że się boi, wiec przyciągnęła do boku Justina tak jakby on miał ją ochronić. Zaśmiałam się ironicznie i powiedziałam.
-Pieprz się suko.
Spojrzała na mnie wielce obrażona i gotowa w każdej chwili się rozpłakać aby szukać pocieszenia u Justina. Odeszłam od nich ale usłyszałam jeszcze jak Julie do niej podchodzi i się z nią wita "Cześć Selena, moja ty najdroższa przyjaciółko" odwróciłam głowę i zauważyłam jak się tulą na powitanie. Najwyraźniej suki trzymają się razem. Natomiast Justin zmierzał w moja stronę "niech się wali" pomyślałam i przyspieszyłam kroku żeby mu uciec. Wszystko się rozpada i to akurat teraz. Nagle na kogoś wpadłam i wkurzona warknęłam "sorry" podniosłam głowę i własnym oczom nie wierzyłam.
-Harry! -krzyknęłam i zaraz się do niego przytuliłam
-Witaj księżniczko -mówiąc to odwzajemnił uścisk
-Ale co ty tutaj robisz? Nie miałeś być w Londynie? -spytałam zaskoczona
-Chciałem odwiedzić moja siostrę i przy okazji zobaczyć jak się miewasz -znów mnie przytulił
-Skąd wiedziałeś gdzie będę?
-Moja ukochana siostrzyczka Suz mi powiedziała zaraz po tym jak nakryłem ją i jej chłopaka w dość nietypowej sytuacji - zaśmiał się cicho
-Aha - również się zaśmiałam
-A tobie jak układa się z Justinem? -spytał lekko skrępowany
-Szkoda gadać -westchnęłam
Spojrzał na mnie pytająco ale ja nie miałam ochoty o tym mówić.
-Harry, czy ty... wiesz o gangu? -spytałam się jego zmieniając temat
Pokiwał twierdząco głową, a następnie powiedział.
-Ale nie przeszkadza mi to.
Uśmiechnął się a ja zrobiłam to samo.
-Może wpadniesz teraz do nas do magazynu na piwo? -spytałam
-Pewnie.
-Jesteś samochodem?
-Nie, kupel mnie podrzucił.
-Okej, wiec pojedziesz ze mną, tylko musze spytać chłopaków czy się już zbierają.
Pokiwał głową i poszedł za mną. Kiedy podeszłam do Collyna uśmiechnął się na mój widok i kiwnął Harremu.
-Jedziemy do magazynu i chciałam się spytać czy wy tez jedziecie. -powiedziałam
-Tak, właśnie się zbieraliśmy tylko nie mogliśmy cię nigdzie znaleźć, a Bieber powiedział ze on również nie wie gdzie jesteś. -odpowiedział Collyn patrząc na mnie.
Ruszyłam w stronę samochodu mówiąc Harremu żeby szedł za mną, 5 minut później siedzieliśmy już w samochodzie.

*3 godziny później*
Matt właśnie pojechał odwieźć Harrego. Specjalnie kazałam mu nie pic, żeby później mógł go odwieźć trochę się wykurzył ale mnie posłuchał. Oglądaliśmy jakiś mecz, gadaliśmy o wszystkim i niczym jakoś czas nam upłynął, przynajmniej nie myślałam o Justinie i tej suce. Próbował kilka razy się ze mną skontaktować ale wyłączyłam telefon. Siedziałam właśnie na kanapie, a Collyn usiadł obok mnie.
-Jak tam mała? -spytał
-Może być. -odpowiedziałam
-Widziałem.
-Co? -spytałam nie wiedząc o co mu chodzi
-Widziałem jak Bieber tuli tą laskę, a później jak trzyma ją za rękę i słyszałem jak bardzo byłaś wkurzona ale coś mówiło mi, że lepiej się nie mieszać.
Pokiwałam mu głowa, po czym przysunęłam się do niego i położyłam mu głowę na piersi mocno się przytulając. Odwzajemnił uścisk. Kilka dziesiąt minut tak przesiedzieliśmy tuląc się.
-Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli zostanę dziś na noc? -spytałam Collyna
-Jasne, że nie twój pokój na ciebie czeka. -odpowiedział
-Dzięki, zatem pójdę się położyć, dobrze?
-Słodkich snów mała. -powiedział po czym pocałował mnie w czoło
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do swojego pokoju, dawno tu nie spałam.
-Witaj pokoiku -powiedziałam uśmiechając się do niego
Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka próbując nie myśleć o tym co zdarzyło się na wyścigach.

Przepraszam za tak długo przerwę, mam nadzieje, ze nie jestecie bardzo zli i wciąż tu jesteście. Jeszcze raz przepraszam. Do następnego ☺♥