Look at all the choices, the choices in this world

Look at all the choices, the choices in this world
Look at all the choices, the choices in this world

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdzial 35

*POV Jessie*
Lekarz poszedł jakieś 15 minut temu a od tego czasu wpatrujemy się w siebie z ulgą, na twarzy Justina widac również tęsknotę i smutek. Nie wytrzymuje podchodzi do mnie i szepta do ucha.
-Tęskniłem za tobą i bałem się, że cię stracę.
Tym razem ja nie wytrzymuje ciągnę go za koszulkę i łącze nasze usta  w pocałunku który ma wyrazić nasze uczucia. Oczywiście zaraz musieliśmy je rozlaczyc bo usłyszeliśmy ze ktoś wchodzi do sali a był to Collyn. COLLYN?!
-Co ty tu do cholery robisz?! -spytałam wkurzona
-Proszę daj mi wyjaśnić -prosił blagalnym tonem
-Wynos się stąd!
-Proszę cię
Spojrzałam na Justina błagalnie ale on ani drgnal.
-Jessie proszę daj mu wszystko wyjaśnić -powiedział Taylor zza pleców Cola, nawet nie wiedziałam, że on też jest w szpitalu
-No dobrze ale na moment
Collyn podszedł do mojego łóżka po czym siadł na brzegu wyciągnął rękę aby dotknąć mojego policzka ale ją cofnął. Justin i Taylor wyszli a on zaczął mi tłumaczyć.

*POV Justin *
Na sam widok Collyna mam ochotę mu skopac dupe. Wyszedłem z sali razem z Taylorem wiedziałem, że Jessie dowie się teraz o tym świństwie.

*POV Austin*
Musze porozmawiać z Jessie to zżera mnie od środka już dłużej nie wytrzymam tych kłamstw.

*POV Jessie*
Nie mogłam zrozumieć jak Col mógł mi to zrobić. Kiedy wyszedł z sali leżałam patrząc się w sufit, nie mogłam tego poukładać w całość. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł Justin. Podszedł do mnie całując w czoło po czym siadł na taborecie koło łóżka i trzymał mnie za rękę. Dreczylo mnie też jedno pytanie, musiałam je zadać.
-Justin?
-Tak kochanie? -spytał całując moja dłoń
-Jestes na mnie zły?
-Nie skarbie, wierzylas w to bo on to sprytnie zaplanował
Nagle zaczęły się we mnie komulowac emocje; złość, smutek, ból, nienawiść. Nagle poczułam uklucie w sercu i zaczęło mi się trudno oddychać.
-Justin... nie mogę... oddychać
Szybko pobiegł po lekarzy a ja desperacko próbowałam złapać powietrze nagle poczułam ze odplywam i później znów nastała ciemność.

*POV Justin*
Kiedy Jessie zaczęła się dusić pobieglem do lekarza kiedy z nim wszedłem do sali moja księżniczka leżała bezwładnie. Nie. NIE! Lekarz poprosił o elektro-wstrzasy a mnie jak zwykle wyprosili na korytarz. Znów patrzyłem jak uderzają w nią elektro-wstrzasami, na szczęście nie trwało to długo i prawie od razu przywrocili jej serce do normy. Poczułem ulgę. Nagle poczułem ze ktoś klepie mnie po plecach spojrzałem przez ramię kto to. Austin.
-Dzięki stary -powiedziałem z ulgą
-Czy mógłbym z tobą do niej wejść? -spytał niepewnie
-Jasne
-Musze jej coś wyjaśnić, coś bardzo ważnego.
W nastepnej wchwili juz wchodzilismy do sali.

No i mamy kolejny rozdział wiem że jest krótki ale musze, że teraz będą się częściej pojawiać ze względu na święta. Wesołych Świąt :) ⛄❄🎄🎁

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 34

*POV Justin*
Siedząc na korytarzu rozmyślałem co dalej, co z nami, nie wiem czy będzie chciała nadal ze mną być po tym jak ją zraniłem. Poczułem potrzebę pójścia do niej, musze teraz być przy niej. Pielegniarka wpuściła mnie bez przeszkód.  Wszedłem do pomieszczenia gdzie leżała moja księżniczka. Siadłem obok jej lóżka sięgnąłem po jej dłoń i splotłem nasze palce po czym pocałowałem je.
-Kochanie nie rób mi tego nigdy więcej -powiedziałem do niej
-Za bardzo cie kocham -mówiąc to spuściłem głowę
Siedzac przy niej nawet nie wiem kiedy się zdrzemnąłem.

*POV Austin*
Dlaczego to musiało spotkać akurat Jessie i to jeszcze w takim czasie. Kiedy zobaczyłem, ze lekarz sprawdza godzine wiedziałem jedno ODESZLA. To było jak cud Justin nie pozwolil aby przeszla na tamten swiat. Z zamyślen wyrwał mnie głos.
-Gdzie ona jest?!
Spojrzalem w strone z której dobiegał. COLLYN.
-Gdzie jest Jessie? Co z nia? Dlaczego nikt nie chce mi odpowiedzieć?
Stalem przed szyba do jej sali. Collyn mnie zauwazyl i podszedł do mnie.
-Po co tu przyszedles? Jeszcze ci mało?! to wszystko twoja wina popaprańcu -powiedziałem zdenerwowany do Collyna
-Gdzie ona jest do cholery? -krzyknal
-Była bliska śmierci dupku!
Cały czas patrzyłem się na Jessie podpieta to tych dzwinych aparatur i na Justina który czuwał nad nią. Collyn również się temu przyglądał. Wtedy podszedł do nas Taylor odciągając go silą, to jasne ze chciał mu wytłumaczyć co dzieje się z Jessie. Suzanne pojechała z Rayanem do domu pomimo, ze chciała zostać. Nogi bolały mnie już od dłuższego stania, wiec poszedłem usiąść na jednym z rzędu krzeseł które stały na przeciwległej ścianie. Spuściłem głowę i zacząłem rozmyślać o tym całym bagnie. Z tego co wiem związek Justina z Jessie posypał się w chwili kiedy on dowiedział się ze ona przespała się z Collynem ale teraz wiemy już ze to nie prawda mogliśmy się domyśleć, ze to kolejna chora gierka. Nagle Justin wyszedł z sali i zaczął iść w moja stronę i jak na złość właśnie na korytarz wpadł Collyn, no pięknie zacznie się piekło.
-Ty zasrany dupku moja dziewczyna prawie umarła przez twoje pieprzone wymysły! -krzyknął Justin
-Myślisz, ze nie wiem Bieber? I o ile wiem już z nią nie jesteś -odwarknął Collyn
-Wal się Parker!
-Jak mnie nazwałeś?! -krzyknął wkurzony Collyn
-Tak jak słyszałeś!
Wtedy doszło do rękoczynów, próbowałem ich rozdzielić ale wtedy weszła pielęgniarka i powiedziała, ze jeśli się nie uspokoją wezwie ochronę. Przestali ze względu, ze żaden by nie chciał opuścić teraz szpitala. Pewnie się zastanawiacie dlaczego Collyn tak zareagował, on po prostu nienawidzi swojego nazwiska ze względu na przeszłość. Możecie się również zastanawiać dlaczego tak bardzo martwię się o Jessie, otóż ostatnio dowiedziałem się faktów które całkiem zmieniły moje życie i będę musiał o nich powiedzieć jej ale dopiero kiedy dojdzie do siebie. Nagle wokół mnie pojawił się zgiełk, a ja jak wybudzony z transu zauważyłem ze Justin pobiegł do sali Jessie, już myślałem, ze dzieje się cos niedobrego ale wręcz przeciwnie ona się budzi. W końcu jakaś dobra wiadomość.

*POV Justin*
Jessie się obudziła. Od razu pobiegłem do jej sali, był już tam lekarz wypytujący o jej samopoczucie. Podbiegłem do niej mocno ściskając ale po chwili musiałem się odsunąć, bo pielęgniarka podawała Jessie wodę. Kiedy się już napiła.
-Justin -powiedziała zachrypniętym głosem
-Nic nie mów -mówiąc to podszedłem aby znów ja przytulic.
-Justin to boli.
-Przepraszam -uświadomiłem sobie ze przecież jest po operacji a ja ją jeszcze mocno ściskam
Moja księżniczka w końcu do nas wróciła.

No i mamy kolejny rozdział mam nadzieje, ze wam się spodoba. Do następnego ☺

piątek, 17 października 2014

Rozdzial 33

*POV Austin*
Kiedy byłem już na miejscu poszedłem a raczej pobiegłem do recepcji spytać gdzie ją zabrali.
-Przepraszam bardzo, gdzie zabrali dziewczynę z wypadku którą przywiozła karetka? -spytałem blondynkę w okularach siedząca na recepcji
-A, pan jest kimś z rodziny? -spytała zsuwając okulary na koniuszek nosa
-Tak, jestem jej bratem. -odpowiedziałem, bo co mogłem innego powiedzieć inaczej nie udzieliłaby mi informacji
-Jest na sali operacyjnej możesz poczekać na wieści o jej zdrowiu na korytarzu przed salą tam na pewno po operacji wyjdzie lekarz i cię o wszystkim powiadomi.
-A gdzie jest ta sala operacyjna?
-2 piętro i korytarzem na lewo -oznajmiła
-Dziękuję -odpowiedziałem a następnie pobiegłem do windy po prawej stronie od recepcji.
Wciskałem guzik kilkanaście razy i przeklinałem w myślach szybkość z jaką jedzie winda. Czekając na nią usłyszałem znajomy glos awanturujący się z recepcjonistką. Justin. Odwróciłem się wołając go, zauważył mnie od razu po czym podbiegł do mnie, a drzwi windy właśnie się otworzyły.
-Co z Jessie?! -spytał podenerwowany Justin
-Wejdźmy do windy to ci to wytłumaczę -odpowiedziałem
Szybko skróciłem mu cały przebieg wypadku i to czego dowiedziałem się od recepcjonistki. Drzwi windy się otworzyły, a Justin wybiegł jak oparzony. Od razu pobiegłem za nim, zaczął uderzać pięściami w drzwi, podszedłem do niego prosząc aby przestał. Płacząc siadł na krześle chowając twarz w rękach, siadłem obok niego klepiąc go krzepiąco po plecach powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Po nie całych 20 minutach do szpitala dotarł Rayan z Suz, kiedy przyjaciółka zobaczyła w jakim stanie jest Justin sama zaczęła wypłakiwać się w ramie Rayana który był najwyraźniej w szoku bo nie powiedział ani słowa. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, kiedy na korytarz wpadł Taylor pytając co z Jessie. Streściłem mu to samo co powiedziałem Justinowi, Suz i Rayan również się przysłuchiwali. Justin wtedy wybuchł emocjonalnie.
-Dlaczego to musiało się jej przydarzyć? Cholera mijałem się z nią przed jej domem, wiedziałem, że jedzie na wyścig, czemu za nia nie pojechałem? -mówiąc to uderzał pięściami w ścianę
Wtedy podszedł do niego Rayan.
-Justin nie obwiniaj się, przecież byleś na nią wściekły za tą zdradę miałeś prawo nie chcieć jej widzieć!
-Nie usprawiedliwia mnie to!
-Zaraz chwila czy wy powiedzieliście, że Jessie zdradziła Justina? -włączyła się w rozmowę Suz
-Tak kochanie, zdradziła go z Collynem -odpowiedział jej Rayan na co Justin z całej siły przywalił pięścią w ścianę
-Ale ja nie wierze, żeby Jessie mogła zrobić cos takiego, to absurd! -krzyknęła sfrustrowana Suz
-A jednak -odpowiedział jej Rayan
Suzanne chciała mu odpowiedzieć ale wtedy niespodziewanie odezwał się Taylor.
-Jessie nie przespala się z Collynem.
Wszyscy zwróciliśmy głowy w stronę Taylora wpatrując się w niego spojrzeniem proszącym o wyjaśnienie.
-Pewnego wieczoru postanowiliśmy się rozerwać i trochę popiliśmy, kiedy Jessie była już wstawiona Collyn zaoferował, ze zabierze ja do domu. Rano dowiedzieliśmy się, ze ponoć Jessie przespała się z Collynem, wiedziałem, ze to nie może być prawda za dobrze znam Jessie, on może i byłby do tego zdolny ale za bardzo ją kocha, żeby zranić jej uczucia choć właśnie je zranił tak postępując...
Wtedy przerwał mu Justin.
-Ten dupek kocha Jessie?
-Stary już nie twoja, zerwaliście pamiętasz? -wtrącił się Rayan
-Zamknij się! -odwarknął mu Justin
-Dzisiaj rano Collyn przyznał, że miedzy nim a Jes do niczego nie doszło. W drodze powrotnej z klubu usnęła a on nie chciał jej budzić, więc zaniósł ją na górę do jej lóżka, rozebrał ją zostawiając w samej bieliźnie, siebie również i położył się obok niej, żeby rano wyglądało, że ze sobą spali. Liczył, że ze sobą zerwiecie, a on będzie mógł znów z nią być, no i zerwaliście tyle, że ona nie chce go znać.
-ZABIJE GO! -krzyknął Justin znów uderzając pięściami w ścianę, knykcie miał już zdrapane do krwi, a z ran zaczęła sączyć się krew
Nikt więcej się nie odezwał, każdy musiał przetrawić to co właśnie usłyszał. Po 3 godzinach wyszedł lekarz.

*POV Justin*
Kiedy spostrzegłem lekarza od razu do niego podszedłem.
-Co z moją Jessie? -spytałem
-Jest pan kimś z rodziny? -spytał lekarz, obok mnie pojawił się Austin
-Jestem...
-Jest jej narzeczonym, a ja jej bratem. -dokończył za mnie Austin, przez krótką chwilę na niego spojrzałem lekko zdziwiony ale i jednocześnie z wdzięcznością
-Mam niestety dla państwa poniekąd dobra wiadomość, pańska narzeczona żyje ale nie ukrywam, że nie jest dobrze, ma odmę płucną spowodowaną połamaniem kilku żeber przez co oddycha za nią respirator, usunęliśmy jej śledzionę gdyż było to konieczne, podczas operacji doszło do niekontrolowanego krwawienia przez co straciła dużo krwi, transfuzja była nie zbędna, ma również złamaną rękę na szczęście bez przemieszczeń. Myślę, że jedna osoba z państwa może się z nią zobaczyć ale tylko na chwile pacjentkę utrzymujemy w śpiączce farmakologicznej. Zaraz zostanie przewieziona na OIOM. Jej stan jest stabilny, kilka kolejnych godziny pokaże czy wyjdzie z tego.
Wtedy dwie niskie pielęgniarki wywiozły Jessie leżącą na łóżku jak roślina podłączoną do respiratora, na jej widok moje serce zamarło. Poczułem, że jest mi słabo, zacząłem osuwać się na ziemie słysząc jak ktoś do mnie coś krzyczy, to był lekarz.
-Słyszy mnie pan!
-Ta...tak -odpowiedziałem
-Dobrze się pan czuje? -spytał
-Tak -odpowiedziałem, na moje szczęście nie dociekał dłużej
Słyszałem jak Austin pyta lekarza gdzie jest oddział na którym leży Jessie, moje spojrzenie powędrowało na Suz która płakała w ramię Rayana, który ją pocieszał, że wszystko będzie dobrze. Nie wytrzymałem. Chwiejnie wstając pobiegłem do klatki schodowej następnie wybiegłem ze szpitala na zewnątrz przeklinając cala tą sytuacje. Wziąłem kilka głębokich oddechów.
-Stary wiem, że jest Ci ciężko ale powinieneś być silny...dla niej -powiedział Austin trzymając rękę na moim ramieniu
-Nie wybaczę sobie tego nigdy, nie byłem przy niej w czasie wypadku, pewnie rozmyślała o naszej kłótni, poniosło mnie -łzy zaczęły mi ściekać po policzkach nie mogłem ich pohamować
-Myślę, że powinieneś do niej iść i z nią porozmawiać, wszystko wyjaśnić.
-Ale ona jest w śpiączce -odpowiedziałem
-Nie oznacza to, że cię nie będzie słyszała.
Spojrzałem na niego z wdzięcznością.
-Dzięki Austin, za wszystko.
-Ja też się o nią martwię ale to silna dziewczyna poradzi sobie.
Wróciłem na górę wcześniej jeszcze Austin powiadomił mnie, ze OIOM jest korytarzem na lewo od windy. Wszyscy już tam stali, przed oddziałem siedziała brunetka która była pielęgniarką, powiedziałem jej, że lekarz pozwolił mi się zobaczyć z "narzeczoną", skinęła tylko głowa. Wszedłem na sale na której leżała moja mała dziewczynka, usiadłem na stołku obok niej i złapałem ją za rękę która nie była złamana.
-Hej kochanie, wszyscy się o ciebie martwimy, przepraszam cię za wszystko teraz wiem, że nie zdradziłaś mnie z Collynem, Taylor nam wszystkim wszystko wyjaśnił ale to nie ważne, wiem, że mnie słyszysz, kocham cię i już nigdy nie opuszczę, proszę zostań ze mną. Tak bardzo cię kocham nie wiem co bym zrobił gdyby cię zabrakło.
Pocałowałem ją w rękę po czym pogłaskałem po głowie. Wtedy usłyszałem piszczenie któregoś z aparatów, w panice zacząłem się rozglądać i zauważyłem że na monitorze pokazującym jej bicie serca są poziome kreski, cholera to źle. Chwile później do sali wbiegł lekarz z dwiema pielęgniarkami.
-Parametry sercowe stanęły...
Później usłyszałem tylko że mam wyjść, zacząłem do niej krzyczeć żeby nie odchodziła. Pielęgniarka wyprowadziła mnie za drzwi a do środka wszedł drugi jak wnioskuje lekarz. Jeden zaczął uderzać w jej klatkę elektro-wstrząsami zaś drugi miedzy odstępami robił ręczny masarz serca, pielęgniarki stały przy monitorach pokazujących jej parametry. Wtedy to do mnie dotarło, jej serce stanęło. Nie bije.
-ONA MUSI ZYC! -krzyknąłem
Od 30 minut już ją reanimują, wtedy zauważyłem jak lekarz sprawdza godzinę na zegarku, a pielęgniarki nachylają się aby odpiąć jej rurki. Słyszałem jak za moimi plecami Taylor i Suz płaczą natomiast Austin głośno przeklina. Nie mogłem znieść tego, wpadłem na sale krzycząc żeby jeszcze raz spróbowali.
-Nie może już nic zrobić -powiedział spokojnie lekarz
-Proszę -byłem na skraju wytrzymania
-Dobrze.
Znów włączył elektro-wstrząsy i uderzył nimi w klatkę piersiowa Jessie.
-Kochanie wróć do mnie -powiedziałem szeptem
Wtedy jej serce znów zaczęło bić, a lekarz zaczął osłuchiwać ją stetoskopem.
Pielęgniarka podeszła do mnie wypraszając na korytarz, kiedy wyszedłem opadłem na krzesło obok Austina po czym schowałem twarz w ręce.
-Teraz już wszystko będzie dobrze -powiedział krzepiąco Austin
-Wierze w to z całego serca-odpowiedziałem szeptem.

No i mam kolejny rozdział mam nadzieje, ze wam się podoba :* Do następnego.
Ps. Przepraszam za tak długą przerwę.

piątek, 5 września 2014

Rozdzial 32

*POV Jessie*
Dziś obudziłam się sama w łóżku nie miałam ochoty wstawać dopóki nie usłyszałam dzwonka do drzwi, wiec się jakoś zwlekłam. Wczorajszy wieczór po odejściu Justina przepłakałam. Dziś jedynie mam podpuchnięte oczy. Podeszłam do drzwi po prostu je otwierając nawet nie chciałam patrzeć kto to.
-Hej Jessie. Co się stało? -powiedział Ross cały czas patrząc na moja twarz
Nie mając ochoty na nic mruknęłam jedynie.
-Hej i nic.
Zostawiając go przed drzwiami poszłam do kuchni po aspirynę i szklankę wody. Weszłam do salonu gdzie siedział.
-Jessie przecież wiesz, że na przyjacielu możesz polegać -powiedział smutno
-Odpieprz się od mojego życia! -wykrzyknęłam
Wnioskując z jego miny był zdziwiony moja reakcja.
-Ross, przepraszam cię bardzo nie chciałam tego powiedzieć(a może chciałam?), ale jestem po prostu w rozsypce.
-Rozumiem cię, powiesz mi co się stało?
-Pokłóciliśmy się z Justinem i ze mną zerwał -powiedziałam ze smutkiem
-Tak mi przykro.
-Nie mam już na kim polegać Suz jest na mnie obrażona, Justin zemną zerwał, w gangu nie mam zamiaru się pokazywać.
-Nie martw się tym, masz mnie.
-Dzięki.
-Dobra a teraz już musze lecieć mam parę spraw na mieście. Pa.
-Pa.
Po jego wyjściu leżałam na kanapie zwinięta w kłębek, a następnie usnęłam.

*POV Justin*
Jak ona mogła mi to zrobić myślałem ze mnie kocha. Dość już mam o tym myślenia jest już 18:00.
Wziąłem kluczyki od samochodu, mojego mieszkania i jej jakby na wszelki wypadek jej nie było. W duszy mam skrytą nadzieje, ze nie będzie jej tam.

*POV Jessie*
Obudziłam się na kanapie. Kiedy zaczęłam przecierać oczy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu był napis "Mike".
-Halo?
-Cześć Jessie, słuchaj dziś na wyścigach jest niezła sumka do zarobienia, pomyślałem, ze może cię to zainteresować.
Nie mam za bardzo na to ochoty, a z drugiej strony nie będę siedziała bezczynnie w domu. Rozerwę się troszkę i nie będę tak dużo o tym myśleć.
-Jessie?
-Mike daj mi chwile.
NIE IDZ TAM! mówiła mi podświadomość NIE W TAKIM STANIE IDIOTKO!, ścisnęłam mocniej komórkę w ręce.
-O której?
-Wiedziałem ze się zdecydujesz, wyścig rozpoczyna się o 19:00.
-Do zobaczenia.
Po tych słowach się rozłączyłam. Poszłam na górę się ogarnąć. Po 20 minutach siedziałam już w samochodzie odjeżdżając z przed domu. Na moje nieszczęście mijałam się z samochodem Justina.

*POV Justin*
Kiedy podjechałem pod dom Jessie właśnie odjeżdżała swoim samochodem na wyścigi, wnioskowałem to z jej samochodu to specjalny na wyścigi jeden z wielu. Miałem szczęście, że nie będzie jej w domu. W świętym spokoju zabiorę resztę swoich rzeczy.

*POV Austin*
Stojąc ze swoimi znajomymi nagle zauważyłem, że Jessie podjeżdża na start swoim lamborghini. Rozejrzałem się ale nigdzie nie było Justina co mnie zdziwiło.

*POV Jessie*
Podjechałam na start i po chwili usłyszałam już strzał oznaczający start wyścigu na początku byłam druga ale to szybko się zmieniło zaczęłam prowadzić a reszta była daleko za mną. Zero wysiłku te wyścigi są dziecinnie proste. Wtedy uderzyła we mnie fala wspomnień "ty dziwko!", "tym fagasem!", "nie mów tak do mnie!". Straciłam panowanie nad kierownica po czym wpadłam w poślizg i uderzyłam w kontenery. Usłyszałam tylko syreny pogotowia i pielęgniarzy krzyczących cos niezrozumiałego. Udało mi się na chwile otworzyć oczy i ujrzałam Austina krzyczącego moje imię a następnie nastała ciemność.

*POV Austin*
Przyglądałem się wyścigowi uważnie Jessie jak zawsze prowadziła i wtedy musiał się zdarzyć ten cholerny wypadek, wpadła w poślizg a następnie w stare kontenery. Od razu pobiegłem w tamta stronę wszyscy byli zszokowani. Zacząłem do niej krzyczeć ale ona nie reagowała otworzyłem drzwi od strony kierowcy a ona wypadła z samochodu, zdążyłem ją złapać a chwile później usłyszałem już sygnał karetki. Podbiegł do mnie pielęgniarz krzycząc do drugiego, że będą potrzebne nosze. Położyli ja na nie a ona otworzyła oczy, bo wciąż krzyczałem jej imię wiedziałem, ze mnie słyszy. Jej powieki znów opadły, zabrali ja do karetki i odjechali do szpitala zdążyłem się tylko dowiedzieć do jakiego szpitala ja zabierają. Jej samochód był strasznie uszkodzony wątpię by dało się go naprawić. Wiedziałem, ze musze zadzwonić do Justina. Wziąłem komórkę i do niego zadzwoniłem.
-Halo? -spytał odbierając po drugim sygnale
-Justin...
-Cos się stało?
-Jessie...
-Słuchaj Austin...
Nie dając mu dokończyć powiedziałem szybko.
-Jessie miała wypadek samochodowy, karetka zabrała ją do szpitala Santa Maria, przyjedź jak najszybciej ja jadę już na miejsce.
Rozłączyłem się po czym wsiadłem do samochodu i pojechałem do szpitala.

*POV Justin*
Kiedy dowiedziałem się, ze Jessie jest w szpitalu serce mi zamarło ja wciąż dażę ja uczuciem które nie wygaśnie. Szybko zerwałem się z miejsca wziąłem kluczyki od mieszkania i samochodu po czym jak najszybciej udałem się do szpitala.

No i mamy kolejny rozdział wybaczcie, że długo czekaliście. :* Do następnego ☺♥

sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdzial 31

*POV Justin*
Na pewno Collyn zrobił to, żeby mnie wkurzyć a poza tym był wstawiony. Choć podświadomość mówiła mi, ze mimo wszystko powinien spytać Jessie. A jeśli to prawda przecież ja ją kocham i ona mnie tez to nie mogłaby mi tego zrobić. Postanowiłem, ze poczekam aż się wykapie.

*POV Jessie*
Musiałam zejść na dół i udawać ze nic się nie stało mam nadzieje, ze Justin mnie o to nie zapyta.

*POV Justin*
Siedząc na kanapie usłyszałem kroki na schodach, wyłączyłem telewizor i wstałem.
-Jessie dzwonił Collyn i powiedział mi, ze się z nim przespałaś, czy to prawda? -spytałem zdenerwowany.
Nie odpowiedziała na nie tylko spuściła głowę po czym zaczęła cicho płakać.
-Jessie czy to prawda?
Znów zero reakcji, wykurzyłem się.
-Jessie do cholery to prawda?
-Tak Justin to prawda ale byłam nietrzeźwa nie wiedziałam, ze idę z nim do lóżka.
-O ja pierd... -weszłam mi w słowo
-Justin proszę nie złość się ja tego nie chciałam.
-Tak na pewno nie okłamuj mnie ty dziwko jak mogłaś?!
-Justin ale ja cię kocham!
-Gówno prawda gdybyś mnie kochała nie przespałabyś się z tym fagasem! -wykrzyczałem wkurzony jak cholera
-Ale Justin..
-Nie ma żadnego ale, od początku wiedziałem, ze relacja miedzy tobą a Collynem  jest dziwna a teraz proszę nie ma mnie w pobliżu i tworzycie świetną parę, zastanawia mnie do czego ja ci jestem potrzebny!
Nie czekaj chwili dłużej poszedłem na górę wziąłem torbę wrzuciłem do niej swoje ciuchy i kosmetyki, nie mogłem dłużej tu przebywać.
-Justin proszę wybacz mi. -powiedziała zapłakana
-Zdradziłaś mnie rozumiesz?!
-Kochanie proszę...
-Nie mów tak do mnie, myślałem, ze jeszcze nie jesteś gotowa o zdarzeniu z przeszłości a tu proszę idziesz z tym dupkiem do łóżka, nie no masz racje to nic takiego!
-Justin to nie tak...
-Nie chce tego słuchać -mówiąc to założyłem buty, wziąłem kurtkę i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Na podjeździe nadal stal mój samochód otworzyłem go auto pilotem i odjechałem do swojego domu.

*POV Jessie*
Zostawił mnie.

No i mamy kolejny rozdział krótki ale mam nadzieje, ze jutro pojawi się następny. Prawda wyszła na jaw. Pewnie myślicie dlaczego Jessie nie skłamała nie chciała brnąć w kłamstwo, za bardzo go kocha ale czy on jej wybaczy?
PS. Dziękuję wszystkim za tak dużą ilość wyświetleń ☺

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdzial 30 ♥

*POV Jessie*
Rano obudziło mnie szuranie nosem po mojej szyi.
-Justin przestań -powiedziałam śmiejąc się.
-Co?! Ja nie jestem tym pedałem! -powiedział wkurzony Collyn
-Collyn?
-Nie, twój Bieberek wiesz!
-Co ty tu robisz w moim łóżku? -spytałam zdziwiona
-Oh, wczorajsza noc była cudowna kicia, mrrrr -odpowiedział Col znów sunąc swoim nosem po mojej szyi
-Co?! To nie możliwe! -krzyknęłam po czym zaczęłam trzęść się i płakać
-Kotku nie płacz -mówiąc to podszedł do mnie przytulając
-Nie dotykaj mnie!
-Teraz będziesz tylko moja Bieber nie będzie miał prawa nam przeszkadzać!
-Collyn ale ja go kocham do cholery! Wyjdź stad chce być sama.
Później usłyszałam tylko trzaśniecie drzwiami. To było niemożliwe, nie mogłam zdradzić Justina. Kiedy Collyn wyszedł z pokoju postanowiłam, ze nie zostanę tu ani chwili dłużej spojrzałam na siebie w lustrze które wisiało na ścianie i dostrzegłam, ze jestem w samej bieliźnie, cholera. Szybko przebrałam się w czysta bieliznę, białe spodnie do tego czarną koszulkę i szpilki. Spakowałam resztę ubrań do torby po czym wyszłam z pokoju. Zeszłam schodami i skierowałam się do drzwi frontowych. Niestety wpadłam na Matta.
-Gdzie się wybierasz? -spytał
-Do domu -odpowiedziałam znów ruszając w stronę drzwi
-Nie wygłupiaj się, choć lepiej poznać chłopaka Taylora.
-Rozumiem, ze nie dasz mi wyjść.
-Nie.
Poszłam z nim do salonu gdzie na kanapie siedział Taylor przytulając jakiegoś chłopaka który stal do nas tyłem. Taylor mnie dostrzegł i od razu powiedział.
-Alan to jest Jessie.
-Hej -przywitałam się z nim machając mu ręką.
Jego chłopak był naprawdę ładny miał brązowe włosy ułożone w nieładzie niebieskie oczy i czarnego kolczyka w wardze i brwi.
-Hej -odpowiedział również machając do mnie ręką z uśmiechem.
Przysiadłam się do nich i zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i niczym. Widziałam, ze musza być naprawdę w sobie zakochani, widać jak na siebie patrzą. W pewnym momencie zaczęli się namiętnie całować, a ja uśmiechnęłam się jak głupia to było takie słodkie i to jak trzymają się za ręce aż się robi ciepło na sercu. Wtedy wszedł Collyn do pokoju, poderwałam się z miejsca uznacie to za dziecinne ale nie miałam ochoty przebywać z nim w jednym pokoju.
-Jessie co się dzieje? -spytał Matt
-Nic.
Collyn miał na twarzy głupi uśmieszek, aż było mi niedobrze. Wyszłam z pokoju wcześniej przepraszając, ze musze ich opuścić. Niestety nie byłam jeszcze tak daleko od salonu i usłyszałam.
-Co jej się stało? -spytał Taylor
-Przespała się ze mną a teraz tak się zachowuje, jej nie ogarniesz.
-Czekaj, przespałeś się z Jessie wczoraj? Przecież ona była całkiem wstawiona, poza tym jest z Justinem. Jak mogłeś jej to zrobić?
-Stary nagrabiłeś sobie -dodał Matt.
Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, ze skoro chłopaki są w salonie to nie zauważą jak zniknę, musze się sprężać. Wzięłam swoja torbę i szybko wyszłam z domu kierując się na przystanek autobusowy, na moje szczęście nie musiałam długo czekać na przystanku. Wsiadłam do autobusu jadącego na lotnisko i po 2 godzinach byłam na lotnisku. Dzisiaj naprawdę szczęście mi sprzyja załapałam się na samolot do Atlanty. Spokojnie przeszłam przez odprawę, chciałam być jak najszybciej w domu. W samolocie rozmyślałam tylko o Justinie i o tym co teraz będzie. W pewnym momencie usnęłam.
Obudził mnie głos, ze trzeba zapiąć pasy gdyż zbliżamy się do lądowania. Kiedy wylądowaliśmy postanowiłam zadzwonić po taksówkę.

*POV Justin*
Cały wczorajszy dzień spędziłem z chłopakami oglądając mecz hokeja. Dzisiaj nie potrafię się na niczym skupić myślę tylko o Jessie i co tam się dzieje. Kiedy miałem już dość zamartwiania się zacząłem oglądać telewizje, aby pozbyć się myśli.

*POV Jessie*
Stojąc przed drzwiami czułam się okropnie, rozmyślałam o tym co powiedział mi Collyn i Taylor. W końcu zdobyłam się na odwagę aby zadzwonić do drzwi.

*POV Justin*
Kiedy siedziałem na kanapie oglądając jakieś romansidło zadzwonił dzwonek do drzwi, nie wiedziałem kto może dzwonić do domu o takiej porze w końcu było już po dwudziestej trzeciej. Ruszyłem przedpokojem do drzwi frontowych i ujrzałem Jessie. Stałem jak oniemiały.
-Hej Justin -powiedziała tym słodkim głosem za którym tęskniłem
Możecie nazwać to za głupie ale tak bardzo ja kocham, ze pragnę przy niej być gdziekolwiek jest.
-Jessie?Co ty tutaj robisz miałaś być w Las Vegas.
-Za bardzo tęskniłam -odpowiedziała
Nie czekając ani chwili dłużej wziąłem ja w ramiona.
-Tak bardzo tęskniłem.
Nie chętnie ja puściłem i wziąłem jej torbę a nastepnie zaniosłem do sypialni. Szla tuz za mną.
-Justin pójdę wziąć prysznic musze się odświeżyć po podróży.
-Dobrze, ja będę na dole jak być cos chciała.
Zszedłem schodami na dół znów siadając na kanapie.

*POV Jessie*
Wzięłam z sypialni czysta bieliznę i piżamę w postaci podkoszulka ze spodniami. Następnie skierowałam się do łazienki. Gorąca woda zawsze działa na mnie kojąco, ale nie tym razem szybko się wykąpałam, przebrałam w piżamę i wyszłam z pomieszczenia. Postanowiłam dołączyć do Justina. Schodząc schodami usłyszałam jak Justin rozmawia z kimś przez telefon i wtedy zaparło mi dech a moja ręka wylądowała na moich ustach ze zdziwienia, natomiast łzy zaczęły mi napływać do oczu.

*POV Justin*
Po pewnym czasie siedzenia na kanapie zaczął dzwonić mi telefon. Spojrzałem na wyświetlacz "Nieznany", postanowiłem odebrać.
-Halo? -spytałem
-No, Bieber mam dla ciebie newsa -powiedział wstawiony Collyn
-Nie mam zamiaru cię słuchać -odpowiedziałem wkurzony
-Och czyżby? Nawet jakbym ci powiedział, ze przespałem się z Jessie kiedy cię nie było przy niej? -spytał ironicznie
-Co ty do cholery mówisz? Ona by mnie nie zdradziła w dodatku z tobą!
-Dobra jak nie chcesz to nie wierz ale ja na twoim miejscu bym jej zapytał a i jest świetna mowie ci.
-Odwal się Collyn.
Po tych słowach rozłączyłem się, to nie mogła być prawda.

*POV Taylor*
Dziś znów poszliśmy do klubu. Współczułem Jessie, Collyn chamsko się zachował wykorzystując jej nietrzeźwość. Właśnie tańczyłem z Alanem kiedy zauważyłem, ze Collyn rozmawia z kimś przez telefon a głupawy uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Przeprosiłem na chwile mojego chłopaka aby sprawdzić co się dzieje kiedy podszedłem do Collyna usłyszałem.
-Och czyżby? Nawet jakbym ci powiedział, ze przespałem się z Jessie kiedy cię nie było przy niej?
Od raz wiedziałem, ze rozmawia z Justinem, co on do cholery robił? Po głosie można było wnioskować, ze jest nieźle wstawiony. Następnie usłyszałem już.
-Dobra jak nie chcesz to nie wierz ale ja na twoim miejscu bym jej zapytał a i jest świetna mowie ci.
I rozmowa została zakończona. Nie wierze, ze to zrobił.
-Zachowałeś się jak skończony dupek, wiesz o tym? -spytałem Collyna
-Nie obchodzi mnie to, jeśli ja nie mogę być z nią to na pewno nie będzie z tym frajerem Bieberem -odpowiedział.
-Przegiąłeś -ostanie słowo jakie do niego powiedziałem zanim znów poszedłem na parkiet. Cały czas rozmyślałem o Jessie kiedy zniknęła nie szukaliśmy jej to nie miało sensu wiedzieliśmy, że już na pewno jest na lotnisku, w końcu mówiła Mattowi, ze wraca do domu. Wiedziałem, że tej rozmowy Collyna z Justinem nie wyniknie nic dobrego.

No i mamy nowy rozdział. Chciałabym zadedykować go Ali która ma dziś urodziny no wiec jeszcze raz sto lat sto lat ♥ . Jutro powinien pojawić się następny rozdział, wiec do zobaczenia ☺

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdzial 29 (DODATEK)

*POV Jessie*
-Ślicznotko wstawaj czas zaszaleć.
Usłyszałam glos kiedy jeszcze spalam. Po czym ktoś lekko pocałował mnie w usta. Natychmiast otworzyłam oczy.
-Collyn co ty robisz?! -krzyknęłam
-Kochanie nareszcie możemy być sami -mówiąc to nachylił się do mnie namiętnie całując
-Przestań Collyn -kolejny raz krzyknęłam
Podparłam się łokciami chcąc wstać lecz on mi to uniemożliwił popychając na lóżko i wieszając się nade mną. Odepchnęłam go i szybko wstałam.
-Collyn co ty chcesz? -spytałam
-Ciebie skarbie -odpowiedział zbliżając się do mnie
Przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju oczywiście Collyn tuz za mną.
-Jessie a ty jeszcze nie ubrana na imprezę? -spytał Matt wychodząc ze swojego pokoju
-Jaką imprezę? -spytałam zdezorientowana
-Collyn ci nie powiedział? Wybieramy się do miasta na imprezę do klubu "Black Rose".
-Nie, nie przekazał w takim razie idę się przyszykować -mówiąc to skierowałam się znów do swojego pokoju tym razem zamykając drzwi na klucz.
Wyjęłam z mojej torby czarną sukienkę i zapasowe buty w czarno białe paski i gwiazdki do tego rozpuściłam włosy założyłam bransoletkę jako dodatek i zrobiłam lekki makijaż. Wychodząc z pokoju wzięłam jeszcze moja czarna kopertówkę z telefonem i portfelem po czym wyszłam. Kwadrans później dotarliśmy do klubu. Na dobry start zamówiłam najmocniejszego drinka jakiego mieli, a następnie ruszyłam na parkiet. Bujałam się w rytm muzyki z blondynem póki nie zauważył tego Collyn był wściekły, od razu odciągnął mnie od niego i sam zaczął ze mną tańczyć.
-Nie przesadzasz? -spytałam próbując przekrzyczeć muzykę
-Z czym?
-Zachowujesz się jakbym była twoja dziewczyną.
Wtedy już nic nie odpowiedział. Opuściłam parkiet  aby zamówić jeszcze jednego drinka.
-Kelner jeszcze raz to samo.
Usiadłam na barowym krześle i przyglądałam się ludziom na parkiecie, od raz dostrzegłam Matta obściskującego się z jakąś śliczną brunetką ale Taylora nigdzie nie widziałam zaczęłam się bardziej rozglądać kiedy usłyszałam głos.
-Mnie szukasz? -spytał Taylor
-To znaczy przyglądałam się ludziom na parkiecie ale ciebie nie dostrzegłam.
-Widzę jak patrzy na ciebie Collyn i wiem, ze się w tobie zakochał.
-Tak, wiem dzisiaj się do mnie przystawiał i nie chce zrozumieć, ze jestem z Justinem -po tych słowach kelner przyniósł mi drinka.
Miedzy nami nastała chwilowa cisza.
-A ty jak masz kogoś? -spytałam niepewnie
-Tak, najwspanialsza osoba jaka spotkałem.
-Pewnie jest śliczna musisz mi ja kiedyś przedstawić -oznajmiłam puszczając do niego oczko.
-Słucham?
-No twoja dziewczynę -powiedziała zdezorientowana
Wtedy Taylor wybuchł śmiechem.
-Ale ja nie mam dziewczyny jestem gejem.
Zamurowało mnie dlaczego ja o tym wcześniej nie wiedziałam a teraz mi głupio.
-Słuchaj przepraszam za moje zachowanie.
-Ale nic się nie stało miałaś prawo nie wiedzieć -mówiąc to uśmiechnął się i przytulił mnie do boku.
Siedzieliśmy tak z Taylorem rozmawiając a ja w miedzy czasie wypiłam jeszcze dwa drinki czułam się już lekko wstawiona.
-Collyn trzeba ja zabrać do domu jest wstawiona -usłyszałam głos Taya
-Dobrze wezmę ja do domu -odpowiedział
-Hej ja nie jestem wstawiona -powiedziałam zeskakując ze stołka lekko się chwiejąc
-Właśnie widzę -oznajmił Collyn.
Wtedy przewiesił mnie sobie przez ramie i zaniósł do samochodu. Droga minęła nam w ciszy. Kiedy dojechaliśmy Collyn zaniósł mnie na górę do sypialni i położył na łóżku.
-Dzięki -szepnęłam
-Nie ma za co skarbie -odpowiedział po czym namiętnie mnie całował a mój rozum przez nietrzeźwość pogłębił pocałunek.
Collyn wisiał nade mną wciąż całując a jego ręce sunęły po moich odkrytych udach, Chwile później leżałam już bez sukienki w samej bieliźnie, on również był już bez spodni i koszulki. Pocałunkami zjeżdżał z na mój dekolt. Wzięłam jego twarz w swoje dłonie spojrzał na mnie a ja na niego i złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, a później film mi się urwał.

No i mamy dziś dodatek jak obiecałam. Mam nadzieje, że wam się podoba. Ten rozdział chciałabym zadedykować Ali (wiesz dlaczego XD). Myślę że jutro pojawi się nowy rozdział, wiec do następnego :*

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdzial 29

*POV Jessie*
Wchodzac do swojego pokoju ubrałam się w czarny skorzany stroj, zwiazalam wlosy w wysoki kucyk, a następnie zalozylam moje ukochane również czarne lakierowane szpilki pewnie powiecie, ze w nich nie da się jezdzic coz to nie prawda ja się już do nich przyzwyczaiłam i daja mi pewnego rodzaju szczęście. Przejzalam się ostani raz w lustrze po czym chwycilam kluczyki i wyszłam z pokoju. Zastanawiacie się pewnie dlaczego jezdze w skórzanym stroju a nie zwykłych ciuchach otoz czuje się w nim jak w drugiej swojej własnej skorze i dzięki temu nic mi nie przeszkadza w szybkiej zmianie biegow. Zeszlam schodami na dol chłopcy krzątali się po salonie kiedy ich wzrok utkwil we mnie skierowałam się do drzwi wyjściowych rzucając przy tym.
-Do zobaczenia na wyscigach chłopcy.
Otworzylam samochód autopilotem po czym wsiadłam do niego była godzina 18:45 Justin miał być na 19:00 wiec na pewno się wyrobie z czasem. Odpalilam samochod i odjechałam z przed magazynu.

*POV Justin*
Kiedy dojechaliśmy Luck nie przestawal komentować jak to miejsce "zajebiscie" wygląda probowalem go uciszyć ale to na marne. Szukałem wzrokiem Jessie ale nigdzie jej nie widziałem.
-Stary gdzie ta twoja laska? -spytal Luck
-Gdybym wiedział nie stalibyśmy tutaj -odpowiedziałem wciąż rozgladajc się.
Wtedy ja ujrzałem stala oparta o czerwone BMW z rekoma zalozonymi na klatce piersiowej. Zerwałem się z miejsca chłopaki to zauważyli i ruszyli za mna.
-Hej kotku -mowiac to pocalowalem ja w policzek.
-Czesc Justin -odpowiedziala usmiechajac się do mnie.
-Siema Jessie -chłopaki powiedzieli chorem.
-Czesc Austin i Luck -mowiac to podeszla do nich przytulając się.
Obszedłem dookola auto Jessie. Naprawde swietne. Po minie chlopakow wniskowalem, ze im również się podobalo. Przez dłuzsza chwile staliśmy i rozmawialiśmy, wtedy pojawil się ten dupek Collyn razem ze swoja reszta gangu. Jeszcze bardziej wkurzyl mnie kiedy podszedł do Jessie calujac ja w czolo. Szybko podszedłem do niej przytulając do oboku aby wiedział, ze ona jest moja niech się od niej odchrzani ich relacje coraz bardziej wydaja mi się dziwne. Wtedy Jessie powiedziała, ze musi się ustawić już na starcie, ponieważ zaraz zacznie się wyścig.
-Powodzenia kotku, kocham cie -powiedziałem z uśmiechem.
-Dzieki Justin -mowiac to podeszla do mnie calujac namiętnie po czym odjechala na start.

*POV Jessie*
Szczerze mowiac balam się spotkania Justina z Collynem, widziałam po ich minach, ze nie byli sczesliwi a teraz musze ich zostawić kiedy staja w tym samym miejscu co z tego, ze sa tam chłopcy ja i tak czuje, ze to się zle skończy.

*POV Justin*
Kiedy Jessie wsiadła do samochodu ja miałem okazje powiedzieć Collynowi co o nim sadze.
-Słuchaj widze, ze twoje relacje z Jessie nie sa normalne, wiec odwal się od niej, ona jest mojaą dziewczyną.
-Bieber nie twoja sprawia mogę robic co chce nie zabronisz mi tego.
Już chciałem mu przywalić kiedy zauwazylem Rayana podjezdzajacego razem z Suzanne. Co oni tu do cholery robili? Podszedlem do chlopakow pytając ich czy wiedza co oni tu robia.
-Rayan poprosil abym przyslal mu sms'a jak tu dojechać, ponieważ Suz chciała porozmawiać z Jessie. -powiedział Austin
Pomyslalem No pięknie Suz tu przyjedzie zobaczy Jessie jak bierze udział w nielegalnych wyścigach w dodatku spotka Collyna. Po prostu swietnie na pewno wyniknie z tego jakas awantura. Z zamyslen wyrwal mnie glos Rayana i jego klepniecie w plecy na przywitanie. Suzanne stala za nim najwidoczniej bojac się otoczenia lecz kiedy zauwazyla Collyna zerwala się jak oparzona. Nie czekala ani chwili podeszla do niego i przywalila mu w twarz Rayan był zdezorientowany jak my wszyscy. Kiedy Ray zauwazyl ze Suz znow chce mu przywalić zlapal ja i odciagnal.
-Co to było?! -krzyknal wkurzony Collyn pocierając policzek.
-Nalezalo ci się dupku! -odkrzyknela Suz
-Suzanne? Co ty tu robisz?!
-Patrze jak moja przyjacoilka bierze udział w wyścigu który pewnie nie jest leglany i przyglądam się ponoc jej gangowi.
Wtedy Collyn zasmial się ironicznie, a ja miałem mu ochote przywalić raz a porzadnie.
-Justin co tu się dzieje? -odwrocilem się a za moimi plecami stala Jessie
No i tak zaczelo się pieklo.
-Dlaczego mi nie powiedzialas, ze jesteś w gangu u Collyna? -spytala z lzami w oczach Suz
-Nie chciałam cie martwic ani mieszac.
-Mogłas mi chociaż powiedzieć nie wnikałabym, ale ty wolalas zostawić to w tajemnicy nie no jasne rozumiem cie.
-Ale to nie tak Suz.
Wtedy Suzanne nie dala jej dokonczyc tylko pobiegla do samochodu natomiast Rayan za nia, Jessie tez chciała ale zatrzymałem ja mowiac, ze musi ochlonac.

*POV Jessie*
Naprawde zmartwiłam się kiedy Suz uciekla do samochodu nie chciałam aby się tego w taki sposób dowiedziała. Chyba nawet nie chciałam aby w ogole się dowiedziała. Kiedy Justin nie pozwolil abym za nia pobiegla wtuliłam się w niego i zaczelam cicho plakac. Chcialam mieć spokoj, ale oczywiście niemoglam go dostać.
-Jessie wiem, ze to nieodpowiedni moment ale jutro musimy leciec do Las Vegas Beck potrzebuje naszej natychmiastowej pomocy.
-CO?! I ja się o tym dowiaduje teraz?! -wykrzyknelam wkurzona
-Sluchaj Beck zadzwonil po twoim wyjściu i już miał dla nas przygotowane bilety.
-Nie ma mowy nie lece.
-Jessie jesteśmy mu wszyscy potrzebni.
-Ale...
-Nie ma ale jutro o 7:00 w naszym magazynie.
Wtedy odszedł a ja wtuliłam się mocniej w Justina i poprosiłam aby zabral mnie do domu. W takiej chwili nawet nie cieszyłam się z pierwszego miejsca w wyścigu. Po dotarciu na podjazd wysiadłam z auta proszac aby Justin zaparkowal go w dodatkowym grazu oczywiście był zdziwiony, ze mam dodatkowy garaz no ale coz. Otworzylam drzwi frontowe po czym weszłam po schodach do swojej sypialnia po pizame skladajaca się z podkoszulka i moich bokserek. Skierowalam się do łazienki lekko się odprezylam kiedy po moim ciele splywala goraca woda. Po 15 minutach kapieli ubrałam się w swoja pizame i ruszyłam do sypialni. Zmeczona dniem polozylam się po czym zamknelam oczy i poczułam ze lozko ugina się pod ciężarem. Wtedy otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina który siedział na krawędzi z twarza ukryta w dłoniach. Przygladalam mu się chwile, on jakby to wyczul.
-Zastanawiam się dlaczego dolaczylas do gangu Collyna -powiedział przecierając twarz dlonmi.
-Pamietasz jak mowilam ci, ze zostałam zgwalcona? Po tym zadarzeniu lezalam w krzakach nie majac sily nawet się poruszyć najgorsze, ze nie stracilam przytomności i musiałam to wszystko ogladac wtedy znalazł mnie Collyn zabral do ich magazynu opatrzyl rany po mojej obronie i zajmowal się mna. Rozmawial nawet kiedy nie chciałam, dzięki niemu się nie zalamalam.Pewnego dnia zapytałam się czy mogłabym mu się jakos odwdzieczyc on odpowiedział, ze mogłabym do nich dolaczycz wtedy żaden mezczyzna by mnie już nie skrzywdzil.
-Tak mi przykro -mowiac to polozyl się obok mnie przytulając do swojej klatki piersiowej
-Najwazniejsze, ze to już za mna.
-Jessie a za co Suz tak nienawidzi Collyna?
-To jej były rozstali się bo zdradzil ja z siostra kolegi ale to było jeszcze na studiach.
-Aha. Słodkich snow księżniczko.
-Dobranoc skarbie.
Kiedy zamykałam oczy poczułam jeszcze, ze caluje mnie w czolo po czym usnelam.

*
Rano obudzil mnie budzik który nastawiłam przed pojsciem spac. Do sportowej torby spakowałam kosmetyczke i kilka par ubran, no wiec bylam już spakowana. Ubrałam się w czarne dżinsowe spodnie i czerwony sweterek a do tego założyłam czarne szpilki. Justin tak słodko spal pocalowalam go w czolo rzucając przy tym.
-Będę tesknic.
Zeszlam na dol zjadłam szybkie sniadanie po czym wzielam kluczyki zamknelam dom i wsiadlam do samochodu sprawdzilam godzine w telefonie, dopiero 6:40. Podjezdzajac pod magazyn zauwazylam, ze chłopaki pakowali torby do bagażnika, wiec dalam im również moja. Przywitalam się z nimi zwykłym czesc po czym wsiadłam do ich auta. Po godzinie byliśmy już na lotnisku przeszliśmy przez odprawę, po czym zanlezlismy się w samolocie. To niesamowite, ze chmury sa tak tajemnicze myślisz, ze wiesz o nich wszystko a tu puf i znow jesteś w punkcie wyjścia i nic nie wiesz o rzeczy którą ujrzały twoje oczy kiedy pierwszy raz w zyciu spojrzales w niebo.

*POV Justin*
Rano obudziłem się bez Jessie u boku, zszedłem na dol aby zjezdz szybkie sniadanie. Po posiłku postanowiłem, ze nie będę siedział bezczynnie w domu, wiec pojade do chlopakow może z nimi czas zleci mi szybciej.

*POV Jessie*
-Jessie wstawaj ladujemy.
Obudzil mnie glos Collyna, który również lekko mnie szturchal. Wreszcie wyladowalismy. Pol godziny później byliśmy już u Becka w domu wyznaczyl nam pokoje i powiedział, ze dzisiejszy dzień mamy na zapoznaie się z miastem. Ja od razu padlam na lozko zmeczona podroza już zamykałam oczy kiedy przyszedł sms.

*Od: Justin*
Jestes już w Las Vegas? Wszystko w porządku? Kocham cie. Tesknie. :*

*Do: Justin*
Tak jestem już w Las Vegas. Wszysto w porządku tylko jestem trochę zmeczona podroza. Tez cie kocham i tesknie. ♥ :*

Po wysłaniu sms'a odplynelam w kraine snow.

No i mamy nowy rozdzial mam nadzieje, ze wam się podoba. Wiem, ze jest krotki ale jutro dodam dodatek do tego rozdziału. :*
Ps. Jak wam się podoba nowy obrazek na blogu? :)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdzial 28

*POV Jessie*
-No dobrze -odparłam wiedzac, ze ta rozmowa musi się odbyc
-Czy to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem? -spytal patrząc mi prosto w oczy nie wytrzymując napięcia spojrzałam gdzies daleko za nim.
-Jessie spojrz na mnie -oznajmil smutno
Spojrzalam mu w oczy.
-Nie Justin to nie jest kłamstwo to moje zycie -powiedziałam spuszczajac glowe
-No dobrze wierze ci ale czy nasz związek jest kłamstwem? -mowiac to podszedł do mnie i uniosl dwoma palcami mój podbródek
-Naprawde cie kocham -spojrzałam w jego karmelowe oczy, a jedna samotna lza wyplynela mi spod powieki
-Kochanie nie placz.
-Wszystko co o mnie wiesz jest prawda to wszystko zaczelo się od tego, ze Collyn dowiedział się o nas i powiedział mi, ze nie macie dokończonych jakiś porachunkow z przeszlosci, a później upozorowal uprowadzenie aby cie zwabic, a ja musiałam grac, bylam cholerna marionetka w jego chorej grze.
Justin podszedł do mnie przytulając do swojej umięśnionej klatki piersiowej.
-Justin czy ty nadal chcesz być ze mna, bo jeśli nie ja to zrozumiem.
-Jeszcze się pytasz? Jestes dla mnie wszystkim czego potrzebuje, moje serce należy tylko do ciebie skarbie.
Nachylil się do mnie, natomiast ja podniosłam glowe z jego klatki piersiowej i nasze usta zloczyly się w namiętnym pocałunku.
-Od teraz badzmy ze sobą całkowicie szczerzy-powiedział Justin kiedy nasze usta rozlaczyly się na centymetr
-Dobrze -odpowiedziałam po czym znow je zlaczylam

*Narrator*
Rano Jessie i Justin obudzli się usmiechnieci, bo mogli wreszcie odetchnąć spokojnie zdala od klamstw i tajemnic. Byli ze sobą już 6 miesięcy, a czuli się jakby znali się cale dotychczasowe zycie. Zarówno on jak i ona mieli dziś spotkanie w gangu. Jest piekna sloneczna niedziela jedza razem sniadanie rozmawiając i smiejac się.
-Justin po spotkaniu z chlopakami mam wyścig przyjdziesz? -spytala wesoło dziewczyna
-Jasne skarbie o której jest wyścig? -spytal usmiechajac się do niej
-19:30 -oznajmila dopijając swoje latte
-A moge przyprowadzić chlopakow ze sobą? -spytal z uśmiechem
-No jasne, a teraz wybacz ale musze zaszczycić chlopakow swoja obecnoscia nienawidzą jak się spóźniam -wstala podchodząc do niego i dając mu buziaka w policzek.
-A i Jessie? -spytal szybko zanim zdazyla jeszcze wyjść z pomieszczenia
-Tak?
-Opatrzylas rane jak mu tam... Mattowi, no wiesz temu co strzelilas w noge nie to żeby mnie obchodzilo ale wiesz... nie często się widzi kiedy twoja dziewczyna strzela bez powodu facetowi w noge.
-Tak opatrzyłam i hej miałam powod wkurzal mnie -powiedziała drocząc się z nim
-No tak -zasmial się cicho
-To do 19:00 tak? Będziesz miał cale 30 minut na zachwyt moim samochodem którego nie widziales -mowiac to puscila mu oczko i wyszla.
Po nie krótkim czasie Justin również wyszedł z domu na spotkanie z chłopakami z gangu.

*POV Jessie*
Kiedy dotarlam do magazynu o swój samochod stal oparty Collyn palac papierosa. Dzieki czarnemu podoszulkowi który miał na sobie mogłam dostrzec nowy tatuaż wnioskowałam to po folii ochronnej na czerwonej ranie i przypomniałam sobie o swoich postanowieniach na mój nowy tatuaż. Podeszlam bliżej Collyna witając się z nim przytuleniem. Mój wzrok od razu powedrowal na tatuaż z napisem *"war". Skierowalam się do drzwi magazynu i czułam jego spojrzenie na sobie. Po woli je otworzyłam i ujrzałam Matta w bokserkach.
-Zamierzasz się ubrać? -spytalam go
-A chcesz, zebym się ubral? -zasmial się ironicznie
-Tak nie mam ochoty ogladac cie w bieliźnie.
-No widzisz a sadzilem inaczej -znow się zasmial
-Przymknij się Matt -wcial się Collyn
Usmiechnelam się do niego dziekujac, ze udało mu się uciszyć Matta on naprawde działa na nerwy.
-Matt ubierz się i idz po Taylora zaraz chce was widzieć w piwnicy -stwierdził stanowczo Collyn
-Dobrze TATO
-Daruj sobie.
Collyn szedł w strone schodow do piwnicy natomiast ja za nim. Szlismy w ciszy żadne z nas nie chciało się odezwac jako pierwsze. Idac zaczelam rozmylsac o mnie i Justinie. Kiedy dotarliśmy do piwnicy nagle wpadłam w umiesniona klatke piersiowa Collyna który stal do mnie przodem, wtedy popelnilam wielki blad podnosząc glowe i patrząc mu w oczy, nachylil się do mnie i zaczal namiętnie calowac, chciałam go od siebie odepchnąć ale Taylor i Matt weszli do pomieszczenia. Collyn od razu przestal mnie calowac i skupil się na tym co miał nam do przekazania, natomiast chłopcy stali jak osłupieni przygladajac nam się. Podeszlam bliżej chłopaka i szepnelam mu do ucha.
-Nie powinieneś tego robic.
-Wybacz nie moglem się powstrzymać -powiedział spokojnie
Chlopcy jak wybudzeni z transu podeszli do nas ogladajac plany akcji na inne gangi które zabieraly to co nasze, wiec nauczka im się nalezala. Collyn również pokazal nam nowa bron która dzisiaj dostarczyl nam Marco. Przez pare godzin omawialiśmy strategie i odpowiedni czas do zaatakowania.
-Mam nadzieje, ze wpadniecie dziś na mój wyścig? -spytałam chlopakow usmiechajac się.
-No jasne mala, ze wpadniemy -odpowiedzieli chorem
Nie lubiłam jak mówili na mnie "mala" no może poza Collynem, ale tym razem im odpuscilam.
-No dobrze ale mam nadzieje, ze będziecie grzeczni.
-No jasne.
-Będziemy punkt 19:20 -dodał Collyn lekko się do mnie usmiechajac odwzajemnilam uśmiech i skierowałam się w strone schodow, za sobą uslyszalam jak Matt mowi do Taylora.
-Stary to ona w koncu jest z Bieberem czy Collynem?
Taylor nie odpowiedział mu na to lecz uslyszalam huk, a następnie warkniecie Matta pewnie oberwal od Taylora. Usmiechnelam się do siebie i szybkim krokiem weszłam po schodach aby szybko dotrzeć do swojego pokoju i przygotować się do wyścigu.

*POV Justin*
Wchodzac bez pukania do mieszkania Rayana uslyszalem awanture. Zdjalem buty i od razu skierowałem się do salonu. Austin i Luck siedzieli na kanapie przysluchujac się klotni. Spojrzeli na mnie, wiec tylko skinalem glowa na powitanie, gdyż nie chciałem przerywac klotni pomiędzy Rayanem a Suzanne. Chlopak spojrzał na mnie i od razu powiedział.
-Bieber dobrze, ze jesteś nie mam już sily dyskutować z nia o twojej lasce.
Spojrzalem na niego zdezorientowany, następnie przeniosłem wzrok na Suz.
-Rayan probuje mi wmowic, ze Jessie należy do gangu Collyna rozumiesz COLLYNA! -krzyknela sfrustrowana Suzanne
-No tak należy, sam nadal nie dowierzam -mowiac to wzruszyłem ramionami
Suz zaczela krecic glowa zaprzeczając po czym usiadła na kanpie i zaczela plakac. Rayan poprosil abyśmy poszli do naszego pokoju z planami i bronia, natomiast on postara się uspokoić swoja dziewczyne. Pare godzin poswiecilismy na plany i nowe wyposażenie które zamowilismy u Bena.
-Chlopaki dzisiaj Jessie ma wyścig i pomyslalem, ze może pojechalibyście ze mna oczywiście Jessie was zaprosila -oznajmiłem
-Jasne stary, ja z checia -odpowiedział Austin
-Ja musze zostać z Suzanne, sorry -powiedział Rayan
-Czekaj, twoja laska bierze udział w wyścigach? -spytal niedowierzając Luke
-No tak -odpowiedziałem
-Jest legenda stary ona jest najlepsza -dodał Austin
-A ty skad o tym wiesz? -spytałem
-No wiesz miałem przyjemność się z nia scigac -mowiac to usmiechnal się
Chcialem dalej go dopytywać ale Luke mi to uniemozliwil swoim gadulstwem.
-O której jest wyścig? Nie możemy się spoznic chce jeszcze zobaczyć jej auto. Widziales je?Jakie jest? -nie mogl przestać gadac ale u Luka to norma zawsze zadaje dużo pytac.
-Kazala nam być na 19:00, wyścig rozpoczyna się o 19:30 i nie, nie widziałem jej auta -odpowiedziałem mu na pytania
-No to musimy się zbierac stary jest już 18:40, a tam jedzie się 15 minut -oznajmil Austin
Wyszlismy z pomieszczenia. Rayan poszedł do Suzanne natomiast my wsiedliśmy do auta.

*war to po angielsku wojna
No i mamy nowy rozdzial mam nadzieje, ze wam się podoba jest wyjątkowo dlugi ;). Wybaczcie za długie niewstawianie nowych rozdzialow, wynagrodzo wam to. Dziekuje za tak duza ilość wyswietlen, a jeśli dojdziecie do 1000 wyswietlen wstawie specjalny rozdzial. Do następnego.
PS. Dziekuje ci Alu i Olu za motywacje do napisania tego rozdzialu kc was ♥ :*

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdzial 27

*POV Jessie*
Kiedy dotarlam już do magazynu wysiadłam z auta zamykając go autopilotem. Weszlam do srodka gdzie zastałam Collyna siedzącego przy stole i bawiącego się bronia w dloni. Minelam go i podeszłam do Matta który siedział na krześle wystukujac dlonia rytm, natomiast Taylora nigdzie nie widziałam. Kiedy mnie zauważyli nie przestawali się na mnie gapic.
-Mala może w końcu wyciagniesz mi kule z nogi, hm? -spytal Matt
-Jak tam z twoim chłoptasiem? -wcial się w rozmowe Collyn
-Nic wam do tego! -odwarknelam
Naprawde działali mi już na nerwach. Podeszlam do szafki która stala obok Matta. Wyciagnelam z niej apteczke, po czym zajelam się kula w nodze Matta.
Po 15 minutach jego rana była już dobrze opatrzona.
-Seksowna pielegniareczko noga nadal bardzo ale to bardzo mnie boli -powiedział dziecinnym glosem.
-Jeśli nie przestaniesz mnie tak nazywac oberwiesz w druga noge -powiedziałam serdecznie się usmiechajac
-Dobra, dobra. Jaka nagle zaborcza się zrobilas.
Podeszlam do lodówki wyjmując alkohol, weszłam z nim do pokoju podajac Mattowi.
-Masz niech ci ulży -powiedziałam podajac mu butelke.
-Dzieki mala -mowiac to mrugnal do mnie na co ja wywrocilam oczami
-Dobra koniec! Matt zostaw to na później teraz mamy sprawę do załatwienia -powiedział stanowczo Collyn podnosząc się z krzesla.
-Jaka sprawę? I gdzie jest Taylor? -spytałam zaciekawiona
-Taylor pojechal zalatwic cos na miescie natomiast my musimy pojechać do kolesia który nam nie placi za towar, trzeba go wystraszyć aby oddal hajs.
-Matt pomoc ci? -spytałam widzac jak się meczy ze wstaniem
-Jeśli możesz.
-Okej. Collyn pomoz mu? -powiedziałam smiejac się razem z Collynem
-Dobra mala pomoge mu -odpowiedział dalej się smiejac
-Wiesz ja nadal nie rozumiem czemu pozwalasz mu mowic do siebie mala, a mi nie. -odparl Matt
-Bo tak - odwarknelam
Po paru minutach bylismy już w samochodzie jadac pod adres który podal mi Collyn i wiedziałam, ze kiedyś tam bylam, ale nie pamiętam u kogo. Po kilkunastu minutach podjechałam pod dom.
Wyszlismy z auta kierując się do drzwi. Były o dziwo otwarte weszliśmy bez szelestnie. Szlam jako pierwsza z bronia wyciagnieta przed siebie, nagle w kuchni zauwazylam blondyna stojącego do mnie tylem, a oswietlal go blask księżyca.
-No, no gościu zadluzyles się u nas -powiedziałam cicho się smiejac.
Momentalnie się odwrocil, a mnie zamurowalo.
-Jessie co ty tu do cholery robisz? -spytal zdziwiony
-A jak ci się wydaje? -spytałam ironicznie
-Nie to nie może być prawda.
-A jednak jestem tu ze swoim gangiem kochaniutki.
-Ale ty i gang? -powiedział smiejac się.
-Cos ci nie pasuje? -syknelam
Nie odezwa się ani słowem.
-Mowiles, ze już nie cpasz.
-Mowilas, ze mnie kochasz.
-Ross ale ja... -nie dokonczylam zdania, poniewaz mi przerwal.
-Tak wiem jesteś z Justinem ale widzisz znow popadłem w nalog po tym jak mnie od siebie odepchnelas. Ja nadal tak cholernie cie kocham.
-Czekaj to twój były?! -chłopcy spytali chorem.
-TAK.
Wtedy podszedł do mnie Collyn przytulając od tylu a ja wtuliłam się w niego, następnie podszedl do Rossa szarpiac go za podkoszulek.
-Radze ci za tydzień mieć hajs, bo tak milo nie będzie -powiedział stanowczo Collyn.
-Dobra, dobra zdobede go -odpowiedział Ross
Collyn zlapal mnie za reke i zaczelismy kierowac się do wyjścia. Matt wsiadł do samochodu natomiast ja chwile przystanelam.
-Weź woz i pojedzcie do magazynu Taylor pewnie już na was czeka, a ja pojde piechota do domu daleko nie mam -powiedzialam do Collyna.
-To moze chociaż cie podrzuce.
-Nie, dam sobie rade. Pa -na pożegnanie dalam Collynowi buziaka w policzek i ruszyłam uliczka w strone domu.
Slyszalam tylko szum drzew i na spokojnie mogłam wszystko przemyslec.
Wchodzac do domu odlozylam kluczyki na szafke, później weszłam do pokoju i zauwazylam Justina siedzącego na kanapie.
-Nie spisz? -spytałam
-Chce z toba porozmawiać -odpowiedział

Hejka mamy kolejny rozdzial mam nadziej, ze rozdzial wam się podoba. Jak dalej potoczy się związek Jessie? Co laczy ja i Collyna? Czy Justin wszystko zrozumie? Tego dowiecie się w kolejnym rozdziale :*

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdzial 26

*POV Jessie*
Kiedy Collyn dowiedział się od Taylora, ze Justin już jest na ustach miał uśmiech. Pozniej Taylor dodał jeszcze cos co mnie zszokowalo.
-Nie jest sam, przyprowadzil tych co zawsze.
-Uuuu to będzie ubaw -mowiac to Collyn usmiechnal się szeroko.
-Taylor będziesz z nia stal w cieniu tak, aby jej nie widzieli i będziesz pilnowal, aby się nie odezwala słowem.
-Tak jest szefie -odezwal się Taylor
Wtedy Collyn wyszedł z pokoju, a ja zostałam z Taylorem. Zlapal mnie za nadgarstek i wyszliśmy z pokoju. Stanal ze mna w cieniu tak jak mu kazal szef. Przystawil mi do ust swoja dlon, probowalam mu się wyrwac ale na marne. Wtedy zauwazylam jak do magazynu wchodzi Justin, Rayan, Luck(którego znam ze studi)... i AUSTIN?! Nie wiedziałam co on tu robi. Wtedy uslyszalam jak Justin mowi do Collyna.
-Pusc ja gnojku.
-Aw, Bieber trochę cierpliwości -mowiac to szyderczo się usmiechnal.
-Ja nie zartuje -powiedział wkurzony Justin w jednej rece trzymal pistolet skierowany w strone Collyna.
Kiedy spojrzałam na Rayana, Lucka i Austina zauwazylam, ze oni tez maja pistolety w dloni.
-Taylor! -zawolal Collyn
Wtedy Taylor podszedł ze mna do Collyna wciąż zatykając mi usta. Zblizajac się do ich szefa widziałam Matta stojącego z lewej strony Collyna. Znow prubowalam się wyrwac i Justin to widział.
-Pusc ja, cholera!
Napewno chcesz zebym ja puscil? -spytal z usmiechem *jokera.
-Collyn! Dobrze wiesz, ze chodzi o porachunki z przeszlosci a nie o nia! - w glosie Justina bylo slychac zlosc
-Czy aby na pewno ona nie jest w to zamieszana?
-O czym ty mowisz do cholery?! -spytal nieswiadomy co sie teraz stanie
-O tym... Jessie?
Taylor uwolnil mnie z uscisku, a ja podeszlam do szefa wyciagajac bron.
-Zaskoczony kotku? -spytalam Justina
Stal patrzac sie na mnie i nie mogac uwierzyc.
Ktos by pomyslal, ze to wszystko bylo zaplanowane, bo rzeczywiscie bylo ale ja naprawde zakochalam sie w Justinie, to Collyn chcial sie tylko zemscic. Skinelam do szefa schowalam piostolet do kieszeni. Podeszlam do Jusa i go przytulilam, nie odwzajemnil gestu, wiec dodalam.
-Kocham cie.
Nie odpowiedzial w zasadzie nie wiedzialam czego sie spodziewac, ale mialam jakis cien szansy.

*POV Justin*
Stalem jak wryty nie moglem uwierzyć, ze moja Jessie jest w złym gangu. Jak do tego doszło? wciąż nurtowało mnie to pytanie. Kiedy do mnie podeszla i mnie przytulila chciałem odwzajemnić gest ale moje cialo ani drgnelo. Ja ja kocham i tylko to się liczy, nie obchodzi mnie w jakim jest gangu, obchodzi mnie tylko i wyłącznie ona, ale najpierw musze dowiedzieć się całej prawdy.

*POV Jessie*
Kiedy stalam przed Justinem patrząc się na niego z zalem, bo to ja go skrzywdziłam nie chciałam, zeby tak wyszlo Collyn miał mi dac jeszcze trochę czasu. Spojrzalam na Austina który miał pusty wyraz twarzy później na Rayana który był wsciekly i na Lucka który się na mnie patrzyl, jego oczy mowily(Dlaczego to zrobilas?). Wtedy uslyszalam Matta.
-No dobra koniec tych ckliwyk scenek.
Odwrocila wyciagajac bron i strzeliłam Mattowi w noge.
-To za to, ze pojechales mi nozem po twarzy dupku.
Justin, Austin, Rayan i Luck patrzyli się na mnie zaskoczeni, natomiast Collyn i Taylor spojrzeli tylko na Matta, który przeklinal pod nosem trzymając się za rane. Spojrzalam jeszcze raz na Justina i widziałam na jego twarzy zmeczenie cala sytuacja.
-Collyn wypuść ich -powiedziałam lagodnie.
-Miał mi zaplacic za to co zrobil.
-Proszę puść ich pogadacie innym razem.
-Ale...
Podeszlam do niego dalam mu buziaka w policzek i wtedy powiedział.
-No dobrze, niech ci będzie, ale musisz wrocic, żeby się nim zajac -mowiac to wskazal na Matta.
-Pod moja nie obecność Taylor się nim dobrze zajmie -puscilam oczko do Taya
-Ostatni raz -powiedział wzdychając.
Justin stal jak slup, wiec Rayan i Luck wzięli go za ramiona i szli z nim tak do samochodu. Ja szlam obok Austina rozmawiając po drodze.
-Austin wezme go do domu i wszystko wyjasnie dobrze? -spytałam Austina
-Nie wiem czy to dobry pomysl -mowiac to podrapal się po karku
-Proszę zaufaj mi -stanelam patrząc mu prosto w oczy pomimo ciemnosci.
-No dobrze -odpowiedział po dluzszej chwili namysłu
-Chlopaki wsadzcie go do mojego czarnego bmw -spojrzeli się na mnie zdziwieni
Wcisnelam autopilota i w ciemnoci zablysly niebieskie swiatla. Podeszli do mojego auta i posadzili go na miejscu pasażera o dziwo się nie sprzeciwial nadal przypominal posag.
Pozegnalam się z chłopakami przytuleniem tylko Rayan nadal był wsciekly.
Podjezdzajac pod dom wyjelam kluczyki od mieszkania i zaprowadziłam Justina na gore do sypalni, aby odpoczal, bo musiałam jeszcze wrocic i pomoc w opatrzeniu rany Matta wkoncu to ja zawsze opatrywałam rany, a Taylor mi tylko asystowal.
-Jutro ci wszystko wyjasnie kotku -mowiac to podeszłam do niego i pocalowalam w czolo.
Zbieglam szybko po schodach i skierowałam się w strone samochodu, po czym odjechałam spod domu.


*Joker( postac z batman'a)
No i mamy kolejny rozdzial. Czy Justin wybaczy Jessie? Czy relacje miedzy nimi sie polepsza? Jaka jeszcze tajemnice skrywa Jessie? Tego dowiecie sie w kolejnych rozdzialach. Dziekuje za tak duza ilosc wyswietlen. :D
Ps.Chcialam wam trochę namieszać mam nadzieje, ze nie jesteście zli ;)

niedziela, 18 maja 2014

Rozdzial 25

*POV Jessie*
Obudzil mnie dziwny dźwięk z podworka. Rozejrzalam się po pokoju obudzona i zauwazylam Justina spiacego i tak cholernie przystojnego podczas snu. Wyplatalam się z ramienia Justina i podeszłam do drzwi. Przechodzac korytarzem zerknelam na zegarek na scianie i była dopiero 4:28. Zalozylam buty i wyszłam na dwor. Nie zauwazylam nikogo, rozejrzałam się jeszcze raz dokładnie i poczułam czyjas zimna dlon na moich ustach. Nie mogłam nic powiedzieć i w dodatku czułam jak postac przyciska mnie mocno od tylu do swojego torsu. Moglam rozpoznać po tym, ze to był mezczyzna ale na pewno nie Justin, bo zawsze jest cieply. Zleklam się w duchu. Nagle nieznajomy szepnal mi do ucha.
-No kochanie znowu się spotykamy.
Nie wiedziałam o co moglo mu chodzic, nawet nie miałam chwili dluzej się zastanowić, bo przytknal mi cos do nosa i film mi się urwal.

*POV Justin*
Obudzil mnie dzwonek mojego iphona. Spojrzalem na wyświetlacz na którym było napisane NUMER ZASTRZEZONY nie wiedziałem kto moze dzwonic, wiec odebrałem.
-Halo?
-No, no Bieber dawno nie slyszalem twojego glosu dupku. -powiedział mezczyzna w słuchawce
-Czego chcesz Collyn? -syknalem wkurzony
-Jeśli już zauwazyles twojej laski nie ma w domu. -rozejrzałem się po pokoju i rzeczywiście jej nie było.
-Co jej zrobiles?
-Na razie nic, ale wiesz jestem pewny, ze teraz chce cie zobaczyć -powiedział z glosem ewidentnie
zadowolony z siebie.
-Nawet jej nie masz ona na pewno jest na gorze i bierze prysznic. -stwierdziłem wkurzony, bo nie chciałem grac w ta jego cholerna gierke, i na pewno chciał mi tylko tym dopiec abym wiedział, ze on nie przepadl.
-Och czyzby? to może to ci wszystko rozjasni.
-Justin proszę pomoz mi, aaaaa JUSTIN! -slyszalem jej błaganie, a później już krzyk byłem pewny, ze jeśli ich dorwe to pozaluja.
Nie moglem wydobyc z siebie słowa, a w glowie rodzily mi sie pytania Czemu jej nie dopilnowałem? Dlaczego nic nie zauwazylem? Czego do cholery chce Collyn?
-Bieber spotkajmy sie tam gdzie zawsze. -powiedział na koniec po czym sie rozlaczyl.
Nie czekając chwili dluzej przebralem sie w szare spodnie z niskim krokiem, biala koszuke na ktora nalozylem koszule w krate, do tego zalozylem zolte supry, zlote lancuchy, czapke w moro i czarne okulary przeciw słoneczne. Wychodzac z domu zamknąłem go i skierowałem sie do samochodu. Jadac autostrada zadzwoniłem do Ryana, Lucka i osoby która Jessie na pewno znala, aby pomogli mi z Collyn'em (Nie chodzi o to, ze nie dam sobie rady, bo dam ale Collyn lubi grac w swoje gierki). Umowilem sie z nimi już na miejscu, ponieważ sam musialem na chwile wstapic do domu po mojego "przyjaciela" z którym kiedys sie nie rozstawałem. Po zahaczeniu o dom skierowałem sie w miejsce, ktoro jest siedziba Collyna.

*POV Jessie*
Kiedy sie obudzilam bylam przywiazana do krzesła, a na ustach miałam tasme.
Rozejrzalam sie dookola, po wystroju można było stwierdzić, ze był to stary magazyn. Pachnialo w nim stechliznal. Nagle uslyszalam kroki zblizajace sie do mnie był to wysoki mezczyzna którego twarzy nie widziałam, ponieważ stal w cieniu.
-No niunia czas zadzwonić do twojego kochasia.
Nie mogłam nic odpowiedzieć. Jak sadze ich przywodca zadzwonil do Justina i rozmawial z nim na glosno mowiacy słyszałam kazde slowo i wiedziałam, ze Jus musial dobrze znac tego kolesia.
Kiedy uslyszalam słowa Collyna (w każdym razie tak nazywal go Justin) wiedziałam, ze będę miała swoje kilka sekund, aby poprosić o pomoc. Mezczyzna który stal za mna nawet nie wiem jak długo, szepnal mi do ucha.
-Bez zadnych sztuczek i wolania o pomoc masz sie tylko przywitać.
Cos mi mowilo, ze jednak powinnam zaryzykować i blagac o pomoc. Mezczyzna szarpnal za tasme na moich ustach przez co syknelam z bolu. Zaczelam krzyczeć o pomoc i niestety później tego pozalowalam. Przy mojej szczece poczułam zimny noz a chwile później miałam już rozcięcie z którego zaczela tryskać krew krzyczałam z bolu i jedynym co jako ostatnie udało mi sie wykrzyczeć zanim stracilam przytomosc to JUSTIN. Moja nie przytomność jak sadze nie trwala długo po chwili jakiś mezczyna krzyczał.
-Matt cos ty do cholery zrobil?
Drugi zas trzasl mna i lekko uderzal w policzki abym sie obudzila. W końcu otworzyłam oczy
i zauwazylam mezczyzne w czarnych włosach, który sie do mnie usmiechnal co było dziwne, bo bandyci raczej sie nie usmiechaja do swoich ofiar, a to co później powiedział mnie zszokowało.
-Jestem Taylor. -mowiac to usmiechnal sie.
Nie mogłam nic powiedzieć pomimo slow które tkwily w moim gardle. Taylor wyplatal mnie ze sznurow przywiązanych do krzesła które razem ze mna lezalo na podłodze. Wzial mnie na rece i posadzil na lozku w drugim pokoju. Wychodzac minal sie z Collynem, który oparl sie o framugę drzwi.
-No, no Bieber znalazł sobie niezla laske -mowiac to puscil do mnie oczko co było obleśne.
-Wiesz on ma mnie a ty raczej nie masz zadnej dziewczyny i wiesz nie dziwie sie, ze żadna cie nie chce, dupek. -otanie slowo powiedziałam pod nosem ale on chyba je uslyszal, bo podszedł do mnie i zlapal za gardlo, po jego minie można było wnioskować, ze trafiłam w dziesiatke.
-Cos ty powiedziała? -krzyknal wkurzony mocniej zaciskakajc dlon na mojej szyi.
-DUPEK -powiedziałam glosno i wyraźnie może to sie zdawać dziwne ale ja sie go wcale nie boje.
Wtedy dostalam siarczysty cios w policzek.
-Nigdy, więcej do mnie tak nie mow zapamiętaj to sobie -mowiac to puscil moja szyje i podszedl do drzwi.
-Dobrze DUPKU -wykrzyczałam mu to na co on znow podszedł do mnie, ze patrzyłam mu prosto w twarz.
-Powtorz jeszcze raz, a cie zabije.
Kiedy chciałam otworzyć usta, aby mu to powtórzyć wszedł Taylor.
-Szefie on już jest. -oznajmil chłopak
-Swietnie, możemy zacząć zabawe...

No i kolejny rozdzial dluzszy niż zwykle. Mam nadzieje, ze wam sie spodoba. Co zrobi Justin? Czego dowie sie Jessie? W jaka gierke pogrywa Collyn? Kto okaze sie osoba ktora Jessie dobrze zna? Czy miedzy Jes a Jusem będzie tak jak dawniej? Tego dowiecie sie w kolejnym rozdziale ;) Na koniec chciałabym podziekowac Oli za motywacje i jeszcze raz zyczyc jej wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ♥

piątek, 9 maja 2014

Rozdzial 24

*POV Justin*
Nie moglem uwierzyć slowom Rossa, on przecie nie był takim niewiniątkiem na jakie się tłumaczył. Postanowilem pojsc jeszcze raz do drzwi, które Jessie zawsze zamyka na klucz. Musialem dowiedzieć się, więcej nie mogę patrzeć jak przeszlosc ja kopie a ona upada. Ruszylem korytarzem do odpowiedzi na moje pytania(drzwi). Niestety były one zamknięte, lecz cos podpuscilo mnie aby spojrzeć na zamek. Był wielkości klodki od walizki i w kształcie serca. Kiedys widziałem taki kluczyk ale nie pamiętam dokładnie gdzie. Nagle uslyszalem jak Jessie się przebudza, postanowiłem do niej pojsc nie moglabyc teraz sama. Wszedlem po schodach na gore, a później do pokoju Jes najwyraźniej cos się jej przysnilo, pocalowalem ja w glowe i odgarnalem kosmyski w szyi. Wtedy mnie olsnilo no jasne Jessie nosi kluczyk na szyi. Odpialem delikatnie sprzaczke naszyjnika i po chwili kluczyk był już w mojej dloni. Wychodzac z pokoju jeszcze raz spojrzałem na moja ksiezniczke i zbiegłem na dol kierując się prosto do tego pokoju. Wlozylem kluczyk do zamka i PASOWAL usmiechnalem się przekrecajac kluczyk w zamku. Siegnalem za klamke i wszedłem do srodka stal tam oczywiście jej wyścigowy samochod i trofea. Moja uwagę przykula półka przykryta czarna plachta. Sciagnalem ja i ujrzałem Jes na zdjęciach z roznymi facetami którzy wręczali jej puchary, a potem zamarłem widzac artykul z gazety bardzo pomiety i powykrzywiany najprawdopodobniej od lez, lecz nie to martwilo mnie najbardziej. Jego tresc była tak szokujaca, ze miałem ochote pojsc do niej przytulic ja mocno i powiedzieć, ze to nigdy się nie powtorzy do puki jest przy mnie.
-No to wiesz już wszystko -powiedziała Jessie
Uslyszalem jej glos za plecami, wiec szybko się obrocilem i spojrzałem na nia oparta o framugę drzwi.
-Jes ja przepraszam ale... -nie moglem wykrzesać z siebie zadnego słowa
-Rozumiem cie Justin i wiem, ze zrobiles to aby mi pomoc.
Nie spuszczala ze mnie wzroku, nagle odwrocila się i ruszyla w strone salonu. Poszedlem za nia. Usiadla na kanapie a jak zaraz obok niej jedna reka trzymając jej dlon, a druga jej udo.
-Kotku po prostu nie wiedziałem o tym i bardzo chciałem ci pomoc aby przeszlosc nie ciagnela się za toba -zaczalem trochę niepewny jej reakcji.
-Justin nie da się tego zmienić ani wymazac z pamięci, to zbyt trudne kiedy wszystko z otoczenia ci o tym przypomina.
-To było w czerwcowa noc wracałam z imprezy u znajomej Suz i wtedy z krzakow wylanil się mezczyzna zakrywając mi reka usta i zacigajac w gestwine, probowalam się bronic ale na marne był za silny, kiedy opadłam już z bezsilności on zaczal mnie bic i wtedy mnie...mnie zgwalcil.
Widzialem z jakim smutkiem wspomina tamten dzień, to było dla niej okropne przezycie. Najgorsze były rany w psychice pozostawione przez tego mezczyzne. Na sama myśl o kims kto krzywdzi moja ukochana robi mi się niedobrze. Wtedy z zamyslen wyrwal mnie glos Jessie.
-Justin jak myślisz dlaczego od dłuższego bycia razem jeszcze nie spaliśmy ze sobą?
Siedzialem w milczeniu nawet nie zwrocilem na to uwagi rzecz biorac, a przecież jestem facetem jak wiadomo my myslimy tylko o jednym.
-Bo się boje bliskich kontaktow z mezczyzna nie kochałam się z nikim od tego zdarzenia, bo ja po prostu się cholernie boje pomimo, ze jakas czesc mnie jest odwazna i ufna ale przyslania ja strach, niepewność i zranienie- powiedziała spuszczając glowe na chwile lecz później patrząc prosto w moje oczy.
-Kochanie... -niedokonczylem, ponieważ zatracila w kolejnych lzach tego dnia.
Jedyne co moglem zrobić teraz to ja mocno przytulic i tak zrobiłem.
-Justin ja wiem, ze oczekujesz czegos więcej ode mnie ale ja nie mogę ci tego na razie dac, pracuje nad tym od dłuższego czasu, chodze co miesiąc do psychologa, ale czasami miewam dni kiedy wszystko wraca, a ja nie potrafie na siebie spojrzeć w lusterze. Czuje obrzydzenie do samej siebie.
-Kotku, kocham cie i to jest najważniejsze poradzimy sobie z tym -przerwałem na chwile unosząc jej podbródek, aby na mnie spojrzała.
-Uwierz.
Jessie nie mowila później już nic więcej tylko mocno się we mnie wtuliła. Glaskalem ja po plecach na uspokojenie. Po chwili usnela z przemeczenia, chwile patrzyłem się jak spi i sam usnalem.

No i mamy kolejny rozdzial. Mroczny sekret Jessie wkoncu wyszedł na jaw. Czy Justin pomoze jej zdobyc zaufanie do mężczyzn, a raczej do niego? A może niespodziewana postac z przeszlosci im w tym przeszkodzi? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale.
PS. dzięki za tak duza ilość wyswietlen jesteście najlepsi :* ♥

niedziela, 4 maja 2014

Rozdzial 23

*POV Jessie*
Rano obudzil mnie dzwonek do drzwi, zalozylam swój jedwabny szlafrok i ruszyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam zdziwil mnie widok Rossa.
-Hej Jessie jest może Justin? -spytal trochę nerwowo
-Hej, jeszcze spi -odpowiedziałam zaskoczona
-A moglbym poczekać az się obudzi?
-Jasne wchodz -powiedziałam gestem zapraszając go do srodka
Kiedy usiadł na mojej kanapie i popatrzyl mi gleboko w oczy dostrzegłam, ze jego warga jest rozcieta.
-Ross co ci się stało?  -zapytałam z troska
-Nic takiego- odpowiedział już nie patrząc w moje oczy
-No, a mogę chociaż dowiedzieć się po co ci Justin?
-Musze z nim porozmawiać o czyms ważnym -stwierdził podnosząc ramiona i opuszczając.
Siedzielismy ogladajac TV i w miedzy czasie rozmawiając o byle czym. Nagle ulyszalam wolanie Justina.
-Jessie kochanie gdzie jesteś?
-Na dole -odpowiedziałam rownie glosno co on
-A czy moglabys przyjść do mnie?
-Jasne.
Wstalam z kanapy przepraszając na chwile Rossa i ruszyłam po schodach na gore. Kiedy weszłam i spojrzałam zauwazylam, ze jego twarz wygląda dzisiaj lepiej ze względu na uśmiech, który mu się wkradl. Kurcze i jak tu można niebyć szczęśliwym patrząc na czyjes szczęście. Wiedzialam, ze to ja zaraz sprawie, ze jego uśmiech zniknie.
-Justin... -powiedziałam urywając w pewnym momencie przez jego intensywny wzrok
On wciąż patrzyl się na mnie po czym poklepal miejsce obok siebie na lozku.
-...Ross przyszedł z toba porozmawiać, ale nawet nie wiem o czym -dokonczylam w końcu zdanie. Jak się okazało jego uśmiech znikl, za to szybko poderwal się i zaczal biec do schodow. Uniemozlwilam mu to szybka rekcja w postaci slow.
-Radzialabym ci raczej zalozyc spodnie, bo wiesz pragne ci przypomnieć ze wciąż jesteś w samych bokserkach.
Wzial dresy i szybko zszedł po schodach natomiast ja za nim, balam się aby znow nie strzelilo im cos do glowy. Wtedy Justin zaczal mowic szorstkim glosem do Rossa.
-Po co tutaj przyszedles?
-Ja... chciałbym ci wszystko wyjasnic -powiedział Ross trochę speszony
-No to słucham
-Nie wolabys na osobności? -spytal zdziwiony
-Nie, chce aby Jessie poznala wkoncu prawde
Po tych słowach Ross zaczal się tlumaczyc jak to bardzo nie chciał mnie skrzywidzic i mowic jak bardzo mnie kochal i nadal kocha. Justin przy wyznaniach Rossa tylko przewrcacal oczami.
W pewnym momencie sluchajac całej prawdy nie wytrzymałam. Pobieglam na gore zamykając drzwi na klucz. Osunelam się po drzwiach siadając na podloge i zaczelam plakac. Slyszalam jak Justin prosil mnie zebym otworzyla, ale z moich oczu nie mogly przestać kapac lzy. Po pewnym czasie siedząc przy drzwiach wyciagnelam wysoko reke siegajac do kluczyka i otwierajc drzwi. Przesunelam się lekko w prawo aby Justin mogl wejść. Od razu kiedy wszedł schylil się do mnie mocno przytulając i glaszczac po plecach uspokajając mnie.
-Przepraszam -powiedział z zalem w glosie
Nadal plakalam i nie mogłam się uspokoić i wtedy przyszedł sms. Justin siegnal po moja komorke podajac mi ja. Kliknelam w wiadomsci i odzytalam sms.

*Od nieznany*
Hej sliczna nie mogę dzisiaj do ciebie wpaść, bo cos mi wypadlo. Austin ;)

Pokazalam Justinowi wiadomość a on skinal tylko glowa mocniej mnie przytulając i probujac uspokoić. Po czym pocalowala mnie w czola. Bylam tak wykończone, ze usnelam wtulona w Justina.

*POV Justin*
Kiedy Jessie pobiegla roztrzesiona na gore powiedziałem Rossowi aby sobie poszedł bo to wszystko jego wina. Pobieglem szybko na gore, zlapalem za klamke ale drzwi były zamknięte. Zaczalem
prosic aby otworzyla.
-Kotku proszę otworz drzwi Ross już poszedł.
Po czym zdałem sobie sprawę, ze przecież to ja nie chcialem z nim rozmawiać na osobności, chcialem aby poznala prawde ale nie przewidziałem jak zareaguje. Kiedy zauwazylem, ze otworzyla mi drzwi ostroznie wszedłem do pokoju, po czym mocno ja przytuliłem. Glaskalem ja po plecach i z zalem powiedziałem.
-Przepraszam.
Mocniej się w nia wtuliłem, a ona wciąż plakala i wtedy przyszedł do niej sms. Podalem jej telefon. Po odczytaniu wiadomości pokazala mi sms, każdy na moim miejscu po takiej wiadomości bylby zazdrosny ale ja nie miałem czasu na zazdrość po chwili zauwazylem, ze Jessie zasnela w moich ramionach polozylem ja na lozko po czym wyszedłem, aby wszystko sobie poukladac.

No i kolejny rozdzial ;) chciałabym wam szczególnie podziekowac za tak dużo ilość wyswietlen. Do następnego :D

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdzial 22

*POV Justin*
Kiedy zauwazylem, ze Jessie znika za drzwiami łazienki. Podszedlem do szafki na przedpokoju i szukałem jakiejś książki z adresami. Kiedy po paru minutach już trzymałem ksiazke i odszukalem adres który był mi potrzebny, wiec wzialem jeszcze kluczyki i wyszedłem z domu ruszając w kierunku samochodu. Byłem zdeterminowany, aby Jessie poczula się lepiej, moje serce coraz bardziej peka widzac ja w takim stanie. Po ominieciu kilku ulic nie ukrywam, ze kiedy zalezaloby mi na czasie ucieszylbym się ale nie tym razem, no bo kurde on mieszkal tak blisko Jessie. Podjezdzajac pod jego dom czulem jak krew gotuje się we mnie, miesnie napinają a zyla na szyi jest bardziej widoczna i wypelnia mnie czysta nienawiść. Podchodzac do drzwi i siegajac za klamke zdziwiłem się, ze sa one otwarte od razu wszedłem do srodka i zastałem tam Suzanne klocaca się z nim. Spojrzala na mnie zauwazajac moja obecność, nagle otworzyla usta, aby cos powiedzieć ale jej przerwałem odzywajac się jako pierwszy.
-Nie wiem Suzanne po co tu przyszlas i nie obchodzi mnie to szczerze mowiac, ale ja tylko na chwile musze cos wyjasnic -powiedziałem stanowczo dłonie zacisnalem w piesci i byłem gotowy do ataku.
-Justin nie podejmuj pochopnych decyzji, jesli zależy ci na Jessie -odpowiedziala przestraszonym glosem
W tej chwile nie obchodzilo mnie co mowi Suzanne, podszedłem do Rossa i wymierzyłem cios w jego twarz zacisnieta piescia. On zrobil krok w tyl i przetarl reka rozcieta warge, zauwazajac krew dostrzeglem w jego oczach wkurzenie i zdezorientowanie. Natychmiast oddal cios ale na moje nieszczesie dwa razy silniejszy przez co rozcial mi warge i najprawdopodobniej zlamal nos a krew nie pohamowanie zaczela kapac z mojej twarzy na koszulke. Walnalem go w brzuch na co on zgial się w pol i wtedy wkroczyla Suzanne.
-Dosyc chłopcy -powiedziała wkurzona naszym zachowaniem
Nie moglem wydobyc z siebie słowa, wciąż miałem ochote bic go do nieprzytomności. Ross wstal lapiac się za brzuch i patrząc mi prosto w oczy powiedział.
-Co cie napadlo stary?
-Suzanne powiedziała mi o przeszlosci Jessie, ponieważ bardzo się o nia martwiłem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy przez co przechodzi i to przez ciebie, ostatnio byli u nas dziennikarze i wypytywali o przeszlosc przez co czuje się fatalnie i jest jakby nieobecna, a kiedy dowiedziałem się, ze to wszystko tylko i wyłącznie TWOJA wina nie moglem tego tak zostawić, wiec tu przyjechałem.
-No wiem schrzanilem to po całej linii, ale skad miałem wiedzieć ze on to rozegra w taki sposób? -powiedział z wyrzutami sumienia ale wtedy w rozmowe dolaczyła się Suzanne.
-Gdzie jest Jessie? -spytala się mnie z wyczuwalnym w glosie zmartwieniem
-Pewnie już spi -wzruszyłem ramionami wciąż przygladajac się poobijanej twarzy Rossa
-Czyli jak rozumiem nic jej nie powiedziales?!
-Nie ale kiedy rano zobaczy moja twarz napewno będzie chciała wiedzieć co mi się stało, a wtedy nie będę mogl jej oklamac w zywe oczy -powiedziałem wiedzac, ze rano będę musial odbyc powazna rozmowe z Jessie.
-Jedz już do niej ja musze jeszcze wyjasnic pewne sprawy z Rossem -oznajmila patrząc przez jakiś czas na Rossa a później na mnie.
Wyszedlem bez słowa wciąż wkurzony i to, ze Suzanne również przyszla do Rossa było odrobine dziwne. Wsiadlem do samochodu i odjechałem z piskiem opon. Po kilku minutach byłem już przed domem Jessie, wiec zgasiłem silnik wyjalem kluczyki ze stacyjki i ruszyłem w strone drzwi. Wchodzac do srodka szedłem przed siebie, ponieważ było ciemno na moje nieszczęście potknalem się i przeklinałem w myślach pech.

*POV Jessie*
W nocy obudzil mnie dziwny hałas, otworzyłam oczy i zleklam się widzac, ze Justina nie ma obok mnie. Wstalam z lozka i zeszłam na dol po schodach. Przy okazji zapalając swiatlo zauwazylam Justina podnoszącego się z podłogi, ale twarz miał opuszczona, wiec jej nie widziałam.
-Kotku co się stało? -spytałam zmartwiona
-Nic, idz na gore -powiedział stanowczo nie podnosząc glowy widocznie nie chciał aby nasze spojrzenia się spotkaly.
-Ale Justin...
-Nic mi nie jest -znow powiedział stanowczo
Nie zwazajac na nic ukleklam przed nim, ponieważ on wciąż kleczal na podłodze, wzielam jego twarz w dłonie i podniosłam tak aby nasze spojrzenia się spotkaly. Wtedy zauwazylam na jego twarzy zaschnieta krew na co się zleklam.
-Justin, co ci się stało -powiedziałam zmartwiona i przerazona jego stanem
-Już ci mowilem, nic -powiedział oschle
-Ale... -zaczelam mowic po czym zrezygnowałam widzac na twarzy Justina niechec do odpowiadania na kolejne pytania.
Pomoglam mu wstać po czym zlapalam go za nadgarstek i zaciagnelam do łazienki. Dzieki Bogu nie protestowal. Wchodzac do łazienki oparl się o umywalke za to ja siegnelam po apteczke wyjelam wode utleniona i waciki. Oczyscilam twarz Justina z krwi i zaczelam sprawdzać czy ma bardzo uszkodzony nos i lekko go scisnelam.
-Ał -krzyknal Justin przeklinając szeptem
-Przepraszam kotku ale najprawdopodobniej masz złamany nos i trzeba pojechac do szpitala -oznajmiłam zmartwiona
-Nic mi nie będzie, uwierz -powiedział tym razem z kochającym glosem
-Jak sobie chcesz po prostu się martwię o ciebie -mowiac to zblizylam się do jego poobijanej twarzy i pocalowalam w czolo na co on przyciagnal mnie mocniej do siebie. Przez dluzszy czas się calowalismy az nasze nosy się spotkaly przez co Justin syknal z bolu. Wzielam go za reke po czym skierowałam go do sypialni. Kiedy już do niej weszliśmy Justin zdjal spodnie i pokrwawiona bluzke rzucając na podloge przez co stal w samej bieliźnie. Polozylam się na swoim miejscu przykrywając kaldra, a Justin zrobil to samo przytuliłam się do jego klatki piersiowej i wdychałam jego czekoladowe perfumy Axe.
-Tak bardzo cie kocham -powiedziałam bardziej się wtulając
-Ja ciebie tez, a teraz spij moja księżniczko.
Pocalowal mnie w czolo po czym zasnelam sniac o moim idealnym ksieciu, który jest przy mnie.

No i mamy kolejny rozdzial dluzszy niż zwykle ;) chciałabym wam jeszcze polecić dwa swietne blogi o zyciu codziennym http://blogyouwillnotforget.blogspot.com/2014/04/witam-was.html, http://forever-say-never.blogspot.com/2014/03/3.html i do tego jeszcze dwa również swietne blogi o Justinie http://believe--and-never-say-never.blogspot.com/, http://you-part-of-me.blogspot.com/ do następnego :*

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdzial 21

*POV Jessie*
Po dotarciu przed dom zaparkowałam auto. Kiedy miałam już otworzyć drzwi wejściowe myslalam czy nie lepiej byłoby gdybym odjechala, ale nie mogłam się wycofac przed powiedzeniem prawdy Justinowi. Wzielam głęboki wdech i weszłam do srodka gdzie czekal na mnie Justin krazacy po pokoju i pocierający reka o reke, wygladalo to jakby się modlil. Na początku mnie nie zawazyl ale po chwili juz tak podszedł do mnie mocno przytulajac i mowiac szeptem jak bardzo się martwil. Oderwalam się od niego wiedzac, ze musze sprawę z mom dziwnym zachowaniem wkoncu mu wyjasnic.
-Justin ja...
Chciałam zacząć mu tlumaczyc cala sprawę ale on znow mnie przytulil i powiedział.
-Wiem już o wszystkim i przysięgam, ze on poniesie kare za twoje cierpienie.
-Ale jak to wiesz?Kto ci powiedział? -spytałam zaskoczona tym faktem
-Poprosilem Suzanne aby mi opowiedziała o twojej przeszlosci, poniewaz również się martwila -mowiac to patrzyl gleboko w moje oczy
-Czyli wiesz o Rossie wyścigach i wy...wypadku?
Przed oczami pokazal mi się ten wlasnie dzień kiedy zdarzyl się wypadek a lzy naplynely mi do oczu na samo wspomnienie.
Rano obudzil mnie pocałunek, wiec szybko otworzyłam oczy patrząc z uśmiechem na mojego ukochanego.
-Wkoncu się obudzilas -powiedział calujac mnie kolejny raz
-Hej tygrysie -usmiechnelam się
-Jak się czuje moja mistrzyni wyscigow -spytal odwzajemniając uśmiech
-Dobrze a mój tygrys? -spytałam smiejac się
-Cudownie bo jesteś przy mnie -zarumienilam się gdy to powiedział i zaczelismy się dość długo calowac.
Wstalam z lozka i otrzymałam gwizd po czym zorientowałam się, ze jestem w samej bieliźnie. Machnelam reka smiejac się i ruszyłam do łazienki, ale przez chwile jeszcze zerknelam przez ramie widzac Rossa również w samej bieliznie.
-Twoje ciało tez jest niczego sobie -krzyknelam idąc korytarzem do łazienki.
Z myśli wyrwal mnie glos Justina.
-Tak i słuchaj nie chce aby znowu przydarzył ci się jakiś nie daj Boze wypadek.
-Mhm... tak,tak -powiedziałam wciąż bladzac w myślach i odpowiadając bez wcześniejszym zastanowieniem się.
Wtedy znow obraz w mojej glowie się pokazal ale tym razem już na wyścigach.
Wjezdzajac na wyścigi spojrzalam na Rossa usmiechajac się i jednym spojrzeniem przekazując mu jak bardzo go kocham, a on odwzajemnil uśmiech po czym polozyl mi reke na udzie mowiac.
-Hej kocham cie i tylko to się liczy.
Nachylil się do mnie, ze nasze twarze dzielily milimetry i zaczelismy się calowac, az przerwal nam Tonny.
-Hej kochasie nie przeszkadzam wam w czyms? bo wiecie wyścig zaraz się zaczyna.
Oderwalam się od Rossa trzymając stope na gazie, a on wysiadł.
-Już podjezdzam pod linie startu -powiedziałam z uśmiechem i lekkim skrepowaniem, ze Tonny widział jak się calujemy bardziej niż zwykle.
-Powodzenia skarbie -mowiac to usmiechnal się i znow mnie pocalowal nachylając się, ponieważ ja siedziałam w samochodzie a on stal obok samochodu.
-Ej koniec tych czulosci i jedz na start -oznajmil stanowczo Tonny
Podjechalam już na start i ruszyłam slyszac sygnal. Kiedy się obejrzałam bylam już na pierwszym miejscu jak zawsze i tylko kilkadziesiat metrow dzielilo mnie od mety. Mezczyzna z drugiego zaczal nieczysto grac i spychac mnie na bok na początku mu się nie dalam. Po paru minutach nie miałam już pelnej kontroli nad samochodem i zaczelo mnie sciagac do rowu a później widziałam tylko ciemność i slyszalam czyjes krzyki blagajace o pomoc.
I znow wyrwal mnie z zamyslen Justin.
-Kotku co się dzieje? -spytal z troska w glosie
-Nic po prostu jestem zmeczona, wiec pojde się polozyc -stwierdziłam
Justin skinal tylko glowa i widać było, ze jego cos bardzo trapilo był smutny i zamyslony. Nagle poczułam w sercu ukłucie wiedziałam, ze to poczucie winy bo to przeze mnie Jus się tak czuje. Wchodzac po schodach powiedziałam jeszcze.
-Kocham cie i przepraszam za wszystko.
Wchodzac do łazienki zdjelam ubrania i weszłam pod prysznic pozwalając aby woda splywajaca po moim ciele zabrala ze mnie negatywne emocje i zle wspomnienia. Umylam wlosy szamponem czekoladowym a ciało zelem waniliowym. Przebralam się w pizame i wychodząc z łazienki spojrzałam na swoje odbicie w lustrze nagle zamarlam kiedy moja postac z lustra zaczela do mnie mowic A jeśli twoim przeznaczeniem jest cos innego? A jeśli los chce cos zmienić a ty mu nie pozwalasz? szybko jednak zdałam sobie sprawę, ze to tylko wymysl mojej wyobraźni. Wchodzac do pokoju rzuciłam się na lozko chwile się zastanawiając co ma na myśli moje odbicie z lustra. Po chwili usnelam ale nie u boku Justina lecz pustej przestrzeni przez co czułam się fatalnie.

No i kolejny rozdzial dluzszy niż zwykle ale mowilam, ze wam się odwdziecze ;)

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdzial 20

*POV Jessie*
Kiedy dotarlam na miejsce wyscigow nie mogłam przestać myslaec o przeszlosci i przyszłości. Wiedzialam, ze kiedy wroce  do domu będę musiala wyjasnic Justinowi dlaczego tak zaeregowalam. Wtedy moje myśli przerwal widok niebieskiego bmw nie przypominałam sobie, abym kiedys widziala taki samochod a uwierzcie, ze od mojego odejcia nic się nie zmienilo. Tonny zauwazyl mnie i machna reka abym podjechala już na start, wiec tak zrobiłam. Zdziwila mnie jeszcze jedna rzecz kiedy wszyscy stali na starcie z glosnikow wydobywaly się piosenki jednego wykonawcy. Uslyszalam sygnal, aby już ruszac i jak zawsze walczyłam zawzięcie o pierwsze miejsce a osoba z drugiego również, pewnie zastanawiecie się dlaczego uzylam słowa osoba otoz dlatego, ze przez przyciemnione szyby nie mogłam zauwazyc jakiej plci jest osoba z niebieskiego bmw. Bardziej jednak dziwilo mnie iż pierwszy raz widze ten samochod i ta osoba jest tak dobra, ze od razu powala wszystkich i sciga się w zasadzie tylko ze mna. Na mete dotarlam pierwsza chociaż obawiałam się, ze moje myśli mogą mi przeszkodzić. Kiedy wysiadłam z samochodu muzyka nadal grala i ciagle tego samego wykonawcy. Z za moich plecow dobiegl glosny dźwięk trzaskania drzwiami zleklam się lekko ale odwrocilam się i spojrzalam na mezczyzne opartego o niebieskie bmw.
-Hej -powiedział z uśmiechem
-Hej -odpowiedziałam po czym dodałam
-Wiesz niezle jak na kogos kogo widze tu po raz pierwszy -mowiac to przyjrzałam mu się dokładnie miał czarne buty, dżinsy i bluzke na ktora narzucona była skorzana kurtka również w kolorze czarnym, natomiast włosy miał koloru brązowego.
-Dzieki i tak nie do równam legendzie, która powrocila -mowiac to usmiechnal się
-Wiesz skoro wiesz, ze jestem "legenda" i powrocilam z wielkim wejściem to pewnie wiesz również jak się nazywam za to ja niewiem jak ty się nazywasz -odpowiedziałam wskazując na niego.
Zdjal okulary i usmiechnal się do mnie puszczając oczko i rozkladajac rece.
-Austin Mahone -krzyknelam od razu przytulając się do niego
-Myslalem, ze rozpoznasz mnie od razu ale wiesz przez te pare lat od studiow trochę się zmienilo
Kiedy już od niego odeszłam i zaczelismy rozmawiać o naszych zyciach. Wspominajac mu, ze jestem z Justinem usmiechnal się i powiedział.
-No to musze do was kiedys wpaść
-Jasne może jutro? -pytam zadowolona, bo kurcze tak długo się nie widzielismy
-Okej -odpowiedział po czym ja podalam mu swój numer telefonu i adres
-Niezle ci się powodzi wkoncu jesteś gwiazda pop, tyle razy widziałam cie w telewizji i nawet nie myslalam, ze nadal o mnie pamiętasz
-Jak moglbym cie zapomnieć i ten twój uśmiech -kiedy to powiedział zarumienilam się
Czas mile nam plyna na rozmowie, kiedy rozlegl się dzwonek mojego telefonu, wiec przeprosiłam na chwile Austina i odebrałam.
-Halo?
-Hej kotku -powiedział Justin
-Hej Justin -odpowiedziałam
-Wszystko dobrze -spytal trochę zaniepokojony
-Tak, czemu pytasz?
-Myslalem, ze nie będziesz chciala ze mna gadac, bo z domu wyszlas wsciekla i martwiłem się, ze cos ci się stało -powiedział zmartwiony
-Nie masz się o co martwic Justin -odpowiedzialam
-Kocham cie -powiedział z kochającym glosem
-Ja ciebie tez -po czym się rozlaczylam
Podeszlam do Austina i powiedziałam mu, ze musze już wracac bo Justin się o mnie martwi. Pozegnalismy sie przytuleniem po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam.

Jak wam się podoba kolejny rozdzial? mamy nowa postac do następnego
♥ rozdzial dedykuje Oliwii, Oli i Ali

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdzial 19

-Cos się stało, chodzi o Jessie? -pyta zmartwiona Suzanne
-Nic się nie stało ale tak chodzi o Jessie chciałbym ci zadac pare pytan ale to nie rozmowa na telefon -odpowiedzialem
-Okej, zaraz będę-odpowiedziala po czym się rozlaczylem.
Po godzinie uslyszalem jak podjezdza pod dom, byłem bardzo zdenerwowany, ponieważ balem sie co uslysze. Otworzylem jej drzwi po czym weszla.
-To co było tak pilne i związane z Jessie? -pyta
-Wiesz ostanio widze, ze cos ja gnębi i wiem, ze chodzi o jej przeszlosc a kiedy dzisiaj przyszli reporterzy zadjacy jej pytania na temat powrotu wyscigow widziałem, ze nie była szczesliwa szczególnie kiedy zaczeli wspominać o jej przeszlosci i jakims chłopaku.
Przygladajac się Suzanne widziałem, ze na chwile zamarla kiedy uslyszala o co wypytywali reporterzy ale nagle się odezwala.
-Czy to prawda, ze powrocila do wyscigow? -spytala
-Tak
-O nie, nie to nie dzieje się naprawdę -odpowiedziala wciąż jakby nieobecna
-Opowiesz mi co się stało w przeszlosci, ze ona tak bardzo nie chce do niej wracac? -pytam majac nadzieje, ze mi opowie.
-Justin nie wiem czy mogę -odpowiada
-Martwie się o nia Suzanne proszę
-No dobrze opowiem ale tylko dla tego, ze ja również się martwię
Czekalem az zacznie, nagle westchnela i zaczela opowiadac.
-Wszystko zaczelo się od szkoły sredniej tam poznala się z Rossem i ze mna byliśmy w trojke najlepszymi przyjaciolmi i nic nie moglo nas rozdzielić i zachowalo się to az do studi. Zauwazylam, ze Ross zabujał się w Jessie i kiedy powiedziałam jej o tym i okazało się iż ona również cos do niego czuje postanowiłam powiedzieć Rossowi. Z początku cieszyłam się ich szczęściem, po studiach oni odziwo nadal byli razem i wtedy wlasnie zaczal się ich pech. Ross wciagnal ja w wyścigi i w branie narkotykow. Ona cieszyla się wyścigami bo od dziecka kochala szybkość i była szaleńczo zakochana w Rossie jak i on w niej. Pewnego dnia jej zycie runelo. Wziela udział w wysciu nie spodziewając się najgorszego, kiedy była na pierwszym miejscu do mety facet z drugiego probowal ja przegonić, a ze on zawsze gral nie czysto zepchnal ja w row prze co jej samochod dachowal. Kiedy dowiedziałam się, ze lezy w szpitalu z połamanymi kośćmi nie mogla uwierzyć, szczególnie, ze dowiedziałam się iż jej ukochany był w to zamieszany. Okazalo się, ze nie placil temu facetowi za towar, wiec on postanowil się zemscic. Kiedy Jessie dowiedziała się przypadkiem prawdy, nie tylko kosci miała złamane ale również serce. Porzucila wyścigi na jakiś czas i odeszla od Ross, nie potrafila mu wybaczyć ale dobrze wiemy, ze ma za dobre serce a on nie odpuszcza. Pare miesięcy temu powrocila do wyscigow ale okazało się ze wyszla z wprawy, wiec postanowila się podszkolić i teraz powrocila pewnie czując się wystarczająco pewnie wygranej. Zapomnialam dodac, ze jak wiesz jest twoja fanka i o to Ross zawsze był zazdrosny.
Stalem bez ruchu nie wiedzac co powiedziec, wtedy już wiedziałem dlaczego Jessie nie chce wracac do przeszlosci. Suzanne wyszla. ponieważ dostala sms. Usiadlem na kanpie i przyrzeklem sobie, ze musze dac nauczke temu kto ja skrzywdzil.

No i kolejny rozdzial przepraszam, ze długo czekaliście ale obiecuje, ze wam to zrekompensuje ;) do nastepnego ♥