Obudzilam się rano z czerwonymi oczami od placzu i cala obolala, postanowiłam pojs pod prysznic i się przebrać. Gdy wyszłam już z łazienki przebrana i odswiezona zeszłam na dol i zauwazylam, ze Justin spi na kanpie, nie chcąc go budzic poszlam do kuchni napic się wody. Nagle uslyszalam jak ktoś wola.
-Ksiezniczko to ty?
-Ta -odpowiedziałam.
Weszlam do salonu, usiadłam na kanpie gdzie Justin siedział i powiedziałam.
-Sluchaj wiem, ze to jest tak samo trudne dla ciebie jak i dla mnie, przepraszam cie za moja wczorajsza reakcje ale to był dla mnie szok. -powiedziałam spokojnie.
-Nic się nie stało mialas prawo tak zaeragowac. -mowiac to puscil do mnie oczko.
-Dobra idz się ogarnij na gore, a ja posprzątam komode w kawałkach.
-Okej. -odpowiedział
Poszedl na gore a ja zajelam się komoda. Sprzatalam kilkanaście minut i kiedy zbierałam już ostatnie części.
-Kurde no! -wykrzyknelam w bolu
-Cos się stało? -Justin powiedział schodząc po schodach.
-Drzazga mi się wbila.
-Poczekaj zaraz ja wyjme.
-Ał! -krzyknelam
-Już -odpowiedział smiejac się.
Justin dokonczyl zbierac za mnie resztki komody, za to ja poszlam zrobić mu naleśniki na sniadanie.
Wydawaloby się, ze wszystko jest w porządku ale nie było, w mojej glowie był jeden wielki chaos nie wiedziałam co myslec o wczorajszym wieczorze. Kiedy skonczylam klasc nalesnki na talerz Jusa oparłam się o blat i go zawolalam. Po kilku nastu minutach jedzenia podziekowal i powiedział.
-Myslisz, ze moglibyśmy być razem? -zapytal niepewnie.
-Justin nie oszukujmy się, az tak dobrze się nie znamy, aby być razem. -odpowiedziałam.
-Daj nam szanse nie wiesz, ze człowiek cale zycie się uczy? -zapytal
-Wiem i zastanowię się jeszcze poczekasz jeden dzień? -spytałam wiedzac ze dla mnie to zamalo na przemyślenie ale on nie wytrzymalby dluzej w niepewności wiem to bo jestem wkoncu belieberka.
-Dobrze, będę już leciał jutro do ciebie przyjadę. -powiedział po czym podszedł i dal mi buziaka w policzek.
-Pa. -odpowiedziałam.
Kiedy Justin wyszedł niespodziewanie zadzwonil mój telefon, wzielam go do reki i zauwazylam kto dzwoni, był to Ross.
-Sucham. -powiedziałam
-No hej jak tam wczorajszy wieczor? -zapytal
-Dobrze. -odpowiedziałam
-Wiem, ze cos jest nie tak przecież slysze, zaraz będę. -po tych słowach się rozlaczyl.
Siadlam na kanape i wtedy słowa wrocily "Kocham cie" "Od 6 miesięcy"chcialam uciec od myśli ale było to nie wykonalne.
Dzisiaj bonus dwa rozdzialy w jeden dzień ;)
PS: Komoda z opowiadanie nie jest komoda "na zawsze" XD Ala wiesz o co chodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz